W życiu kobiety są tylko dwie tragedie; gdy nie spełniają się jej pragnienia, i gdy się spełniają.
Połówka, recepta na szczęście
Nachalnie promowana w filmach i książkach idea gdzieś tam istniejącej (za siedmioma górami, lasami i rzekami) doskonałej połówki, z którą idealnie się dogrywamy i wspaniale czujemy, czyni ludziom więcej złego niż a-----l i n-------i razem wzięte. W czym Ci przeszkadzają rozmarzone kobiety, płytki emocjonalnie gówniarzu? Wrzasną zdenerwowane czytelniczki, poszukiwaczki szczęścia w objęciach tego jedynego na zawsze.
Od razu pojawia mi się w głowie wizja pewnej szkoły, gdzie marzące o połówce nastolatki ze słuchawkami na uszach z zaskoczenia wskakują na jezdnię. One wpatrują się w rozkoszną wizję gdzie nie ma odrabiania lekcji, abonamentu za ajfona, a ja w ich ciasno opięte dżinsami twarde, jędrne młodością tyłeczki, więc tylko świetne hamulce mojej kia ratują sytuację. Walę jak oszalały w klakson i rzucam k-----i, a zdziwiona nastolatka patrzy na mnie przez szybę z nadzieją; może połówka? Może koniec dołków i kłotni ze skąpymi starymi, którzy "nic nie rozumieją", bo połówek zabierze do willi i da hajs na modne ciuchy? Piękna by to była przygoda do wpisania na fejsa - "poznaliśmy się z Misiem w trakcie wypadku samochodowego, reanimował mnie usta - usta, a ja wtedy otworzyłam oczy i się zakochałam", a obok zdjęcia wczepionej różowymi tipsami w przystojniaka, ciasnej nastki z wydętymi ustami jak kiedyś hodowane przeze mnie rybki akwariowe, welony, które sprzedałem bo ciągle srały.
Pół połówka - pół Frog, ćwierć felietonista
Ale widzi kia, więc już czuje w serduszku że to nie jej połówka, a znana ze swej doskonałości i nieomylności kobieca intuicja wściekła krzyczy "to nie połówka!"; ta przecież nie jeździ pordzewiałym koreańcem, tylko mercedesem albo na białym koniu. Nie ma też rubasznej, czerstwej, okrągłej, słowiańskiej twarzy tylko pociągłą fizys angielskiego lorda. Nieśmiała romantyczka (pragnąca kochać i być kochaną) bluzga, gdy moja kia odjeżdża w mglistą, elektryczną zieleń skrzyżowania; lubieżnie rechocząc dodaję ostro gazu, by głośnym, rajdowym rykiem tysiąc pięćsetki na najtańszym oleju podrajcować małolaty; prawie jak połówka, prawie jak Frog.
Masowym zabójcą ludzkości zawsze były idee; to one stały za największymi rzeźniami, gdzie w maszynce do mięsa mielono nieszczęśników ogarniętych ideami, z których każda obiecywała szczęście dopiero wtedy, gdy zarżną wyznawców innej. Połówka to bardzo destrukcyjna, śmiertelna idea, która bardzo możliwe że stała także za plecami największych morderców w historii ludzkości. W jednej z biografii Stalina, czytałem o takiej mrożącej krew w żyłach scenie, gdy Stalin siedząc w jakimś parku na ławce, wpatrując się w gwiazdy mówił że już nigdy nikogo nie pokocha; było to po śmierci pierwszej żony. Zdaniem niektórych badaczy, wtedy narodziła się w nim prawdziwa bestia. Uzależnił swoje poczucie szczęścia i radości od kobiety, nie rozumiejąc że szczęście i miłość trzeba wyzwolić z siebie samemu, wytrwałą pracą nad swym charakterem (czyli podświadomością), a nie oczekiwać że ktoś mi ją da - jak da, to może i zabrać. Trudno kochać rękę, która daje i policzkuje gdy zmieni się humorek. Stalin był oczywiście rzeźnikiem, ale i artystą, świetnym poetą, ponoć miał świetny głos - no ale kto by go skrytykował? Dusza prostaczka znajdzie w sobie litość, ale dusza zranionego artysty litości nie zna.
Połówka to najgorsza trucizna
Dlaczego twierdzę że idee są gorsze niż nałogi? Bo one są skutkiem nieszczęścia, konsekwencją uwierzenia w pewną ideę, która unieszczęśliwi, tłamsi, zastrasza. Człowiek wierzący w pewną ideę, uzależnia od jej spełnienia swoje szczęście; ja wiem że mogę być szczęśliwy bez żadnej idei, bez żadnej wiary. Każdy człowiek ma taką cudowną moc, nazywaną przez tradycjonalistów sraniem we własne gniazdo, zdradą. Ale lojalność winien jestem tylko Bogu, a na pewno nie żadnemu człowiekowi czy wymyślonej idei, która przetrwała bo jej krzewiciele ścinali ochoczo łby konkurencji; im piękniejsza, tym więcej ludzi ginie. Komunizm z założenia był piękną ideą, ale sami widzimy jak wielkie żniwo śmierci zebrał.
Dzięki wierze w połówki, zainfekowaniu tą trucizną umysłów ludzkich, nikt nie cieszy się ze swych związków. Prawie każdy jest niezadowolony, czuje że czegoś mu brakuje; gdyż połówka w założeniu ma dawać pełne szczęście, poczucie cudowności, niebo na ziemi - a oni tego nie odczuwają, bo człowiek szczęście musi wypracować swoją pracą, zmianą nawyków, a nie że ożenisz się i z nieba spadnie szczęście. To jest niemożliwe, co nie przeszkadza leniwym ludziom w to wierzyć. Szczęście to budowany tysiącami powtórzeń nawyk - uderzysz się w nogę? Podśpiewujesz radośnie, dziękujesz w myślach. Pierwsze powtórzenia wydadzą Ci się żałosne, śmieszne, nerwowo rozejrzysz się wokół siebie, by zobaczyć czy ktoś widzi jak robisz z siebie durnia. Jak można się cieszyć w rosnącego guza na głowie, albo z tego że ktoś Cię brzydko potraktował na ulicy? Ano można, jeśli rozumiesz jaki jest cel takiego wydawałoby się z pozoru nielogicznego działania. Ludzie robią znacznie gorsze rzeczy, by osiągnąć jakiś cel związany z poczuciem własnej wartości; np. tatuują się, kolczykują genitalia, pozwalają upadlać w pracy i donoszą na kolegów, licząc na awans. Jak przy tych męczarniach, ma się podśpiewywanie w duchu gdy spotka nas przykrość? Jeśli ćwiczysz jakiś sport, wiesz że na początku ruchy są nieskładne, często się mylisz; ale im więcej powtórzeń, tym piękniejszy i zgrabniejszy się staje.
Radość zamiast gniewu, efekt treningu
Za setnym powtórzeniem radosnego zachowania po czymś bolesnym, przykrym, zauważysz coś dziwnego; słowa podziękowań wypowiadane w myślach, nie wydają się już tak głupie, a nawet towarzyszy im coś w rodzaju delikatnej radości. Dziwne! Dziwne i wspaniałe, jak ciało pięknej, nieznanej kobiety ze spiralą w Twym łożu. Za tysięcznym razem będziesz czuł wyraźną radość, a po kilku tysiącach powtórzeń Twoje ciało zaleje poczucie przyjemności i wdzięczności. To są dopiero cuda! Dzieje się coś niedobrego, a Ty wewnętrznie nie chlipiesz, nie rozpaczasz tylko cieszysz. Na zewnątrz działasz, tylko znacznie skuteczniej bo nie napędza Cię żal i gniew, czy nienawiść. Wtedy dużo łatwiej o rozejm, zawieszenie broni, polubowne załatwienie sprawy. Ludzie kłócąc się z człowiekiem który wewnętrznie ich nie osądza, nie wyzywa, często nie prowadzą konfliktu na maksa. Czują że ten ktoś im nie zagraża, a właściwie czuje to i nawet wie - ich podświadomość. Wycofuje więc silne emocje, które napędzały kłótnię i oślepiały widzenie sytuacji. Można ciągać się latami po sądach, podpalać zagrodę, albo pogodzić i mieć z wroga sojusznika; nie ma większego triumfu w życiu, a oszczędzoną energię emocjonalną można poświęcić na jakiś biznes, pracę twórczą, albo na takie zwykłe cieszenie się z życia na luzie.
Twoje zachowania to tysiące nawyków; Twoje nieszczęście, marudzenie i rozpacz to także nawyk. Trzeba go zmienić w taki sam sposób, jak powstały te nieprzyjemne; wielokrotnym powtarzaniem, oraz naśladownictwem. Dorastając widziałeś, jak ważni dla Ciebie ludzie,smucą się z jakiegoś powodu - zrozumiałeś wtedy, że to jest normalna kolej rzeczy. Tata się smucił gdy mama zabraniała mu wyjść na wódkę, ksiądz się martwił że ktoś nie wierzy w to co on, nauczyciel smuci się, bo nie odrobiłeś lekcji i nie może Ci przylać, jak jego lali za starych, dobrych czasów. Ale tak wcale nie musi być; po prostu Ci ludzie nie panowali nad swoim życiem, ale Ty możesz, bo wiesz że tak się da. Wiesz ode mnie, a ja to sprawdziłem na wielu moich królikach doświadczalnych, czytelnikach. Wiele lat doświadczeń i pracy z ludźmi, zawarłem w swojej książce "Stosunkowo dobry", gdzie tłumaczę jak działa podświadomość. Wątpię by powstała lepsza książka; czytałem ich większość - to kompletne gnioty. Po prostu traktuję czytelnika jak samego siebie z młodości, gdy szukałem wiedzy by zrozumieć, czemu czuję się ciągle jak szmata, jak nic nie warta ściera. Ale to jeszcze nic. Za jakiś czas, być może w 2015 napiszę taką książkę, że szczęki opadną do ziemi. Wgniotę czytelnika w ziemię, zniszczę go, zmielę go w maszynce do mięsa. Czytelnik to mięso z którego ubiję cudowne mielone z buraczkami (odżywiam się dietą rozdzielną). To mój sens życia. Jeśli co dziesiąty czytelnik nie umiera na zawał, pisarz jest kiepski. Będę masowym zabójcą, tak mi dopomóż Boże albo Szatanie. Czytelnika trzeba przycisnąć, przypieprzyć mu by zanegował wszystko to, co zna. Nienawidzę i jednocześnie kocham swych czytelników. Moim największym celem życia jest sprawienie, by ktoś będący jak ja w wieku kilkunastu lat, nie musiał się szarpać, cierpieć tak strasznie, ale zrozumiał swój sens życia.
Sajonara, frajerze
Człowiek dla stworzonej mu przez marketingowców mrzonki szczęścia które ma dać połówek, a nie praca nad sobą, wypiera się tego co jest tu i teraz, uciekając w chory świat marzeń, gdzie oto nagle pojawia się połówka i sprawia że jesteśmy szczęśliwi. Po co nad sobą pracować? Po co zmieniać własne przekonania, przepracowywać je latami jak jakiś frajer? Pstryk, pojawia się połówka i wszystko wskakuje na swoje miejsce. Proste? Ano nie za bardzo, bo jak pokazuje życiowe doświadczenie, połówek za jakiś czas okazuje się zimnym draniem, pustym gnojkiem który nie rozumie swojej kobiety, ogranicza ją czy wpędza w depresję, a tak w ogóle to jest dla niej za dobry więc sajonara.
Panie marzące o wielkiej, potężnej miłości "na zawsze", nawet nie wiedzą czego pragną. Jeśli Bóg istnieje, z całą pewności nie zrobi im świństwa i tej miłości nie da, choćby one się na niego obrażały, dąsały, płakały, tupały nóżką. Dlaczego? Pomyślmy.
Przyjaźń i ból
Poczucie przyjaźni zawiera w sobie nutkę żądzy posiadania, często nieuświadamianej. Masz fajnego kolegę czy koleżankę, więc z czasem zaczynasz mu układać życie, mówić co mu służy a co nie, utożsamiasz się z jego problemami cierpiąc gdy i on cierpi. A co się dzieje gdy kolega nie robi tego, co Ty uważasz za słuszne? Źle się z tym czujesz, odbierając to jako odrzucenie. Sama przyjaźń potrafi sprawiać ból, ponieważ zawiera go w sobie. Przyjaźń zawiera w sobie poczucie odrzucenia, lęk, w końcu gniew gdy ten głąb nie robi tego, co dla niego wymyśliłeś, oraz lęk że może przestać być kolegą, po prostu Cię zignorować albo przelecieć Twoją żonę. Im większa przyjaźń, tym większy lęk; wiem że inaczej to sobie wyobrażałeś, ale tak właśnie jest.
Poczucie takiej głębszej więzi, to już jeśli ktoś uważnie obserwuje swoje emocje, coraz ostrzejszy lęk. Tu już dużo mocniej niż w przyjaźni utożsamiasz się z innym człowiekiem, mówiąc mu jak ma żyć, jak się zachowywać; jego porażki i problemy odbierasz dużo mocniej jako swoje własne. Strach że ktoś będący z Tobą w więzi odejdzie albo Cię zdradzi, wykorzysta, staje się coraz większy, namacalny, a jej zerwanie odczujesz jako potężne odrzucenie Ciebie. Poczucie głębszej więzi, zawiera w sobie analogicznie negatywne emocje. Im więcej wydawałoby się pozytywnych, tym więcej negatywnych. Ktoś kto żyje w więzi pierwszy raz, może jeszcze się nie bać; ale gdy przyjdzie cios, potężnie to przeżyje. Każda późniejsza więź będzie nacechowana coraz większym strachem. Młode dziewczyny chętnie się wiążą, są w pewien sposób (na tyle, na ile kobieta umie) lojalne. Ale kolejne ciosy niszczą złudne z natury poczucie bezpieczeństwa tak, że zdesperowane trzydziestki albo czterdziestki, są niezwykle roszczeniowe; więź tak, ale co mi dasz w zamian? Te Panie już wiedzą, że więź najczęściej kończy się wielkim bólem. Ale to nie zdradzający człowiek jest winien; a utożsamienie z nim swojego szczęście i zadowolenia.
Miłość i strach oraz nienawiść
Wymarzona miłość to już bardzo ostro rysujący się strach, i póki co znieczulana przez zakochanie (haj hormonalny) i s--s złość. Ale ta ochrona w postaci chemii zakochania, może trwać maksymalnie do dwóch lat. Gdy minie, trzeba będzie przyjąć konsekwencje miłości, czego ludzie kompletnie nie rozumieją. Miłość ma dawać przyjemność, chęć do życia, szczęście - tak nas od dzieciństwa tresowano. Zakochujesz się po to, by być szczęśliwym - kto wie że za miłością drepcze ból i strach? Większa miłość, taka jak z seriali, to oprócz strachu także coraz częściej uświadamiana nienawiść. Ktoś kto potężnie kocha - ideał z komedii romantycznych - to wewnętrznie bestia i potwór, tylko że hamowany przez normy społeczne. Nie wierzysz? Naiwniaku!
Jeśli kobietę kochasz na zabój, może odejść albo umrzeć; musisz się tego bać, ponieważ z nią zniknie cała Twoja przyjemność. Może też odejść z najlepszym przyjacielem, więc do menażerii negatywnych uczuć, dołączy także poczucie upodlenia, zeszmacenia. Mamy więc strach, tym większy im większa jest miłość. A skąd nienawiść? Bo kobieta może się Tobą zabawić jak kot z myszką - ot tak dla zabawy odejść na tydzień, dwa. Panie lubią się w ten sposób dowartościowywać, a widok cierpienia u mężczyzny jest jak miód na podniebienie niedźwiadka. I nieważne że jest wierzącą, szarą myszką; takie Panie jeszcze mocniej potrzebują dowartościowania, więc sceny są jeszcze bardziej melodramatyczne, a tłumaczenia wariackich zachowań jak z najlepszych czarnych komedii.
Wina leży po Twojej stronie
Jeśli kochasz, a Pani wpadnie w obsesję nowego, bardzo drogiego auta (mąż koleżanki taki kupił), poprosi Cię o nie. Ale skąd na to pieniądze, gdy robisz u liberała za ochłapy? Odmawiasz bo Cię nie stać, a na provident nie masz ochoty. Przerabiałem z moimi klientami wielokrotnie takie rzeczy, najczęściej przyczyną awantur są zestawy mebli, drogi remont mieszkania (najczęściej należącego do Pani, Ty fundujesz kredyt a w razie skończenia miłości jesteś z niego wypędzany jak pies).
Panie rzadko kiedy rozumieją takie zależności, więc po scenach płaczu, histerii i wrzasków, tygodniu czy dwóch bez seksu (bo głowa boli, ale jak kupisz samochód to od razu przestanie) odchodzi, byś zrozumiał "co jest dla Ciebie ważne". Co wtedy z Tobą? Ano źle, bardzo źle. Nie możesz znaleźć sobie miejsca, emocje których nie rozumiesz miotają Tobą na wszystkie strony, więc robisz głupoty, zapijasz się. Jeśli tak jest, wiedz że coś źle się dzieje, ale nie z Twoją kobietą, bo Panie od tysiącleci tak właśnie z nami postępują, ale z Tobą.
Nie czyń bożka z kobiety
To Ty uzależniłeś się od kobiety, związałeś z nią swoje życie, szczęście, uznałeś że jest Twym skarbem - więc doświadczasz ceny, jaką każdy zapłaci za wiarę w mrzonki. Nie ma od tego odwrotu, każdy musi doświadczyć skutków swoich złych wyborów, dzięki czemu się uczy. Łzy, szloch i ból, są trampoliną do zrozumienia, wzrostu, albo upadku jeśli zamiast zrozumieć lekcję, mścimy się na innych ludziach, którzy są tylko narzędziami w rękach losu. Twoim skarbem jest wykształcenie w sobie miłości i radości, niezależnie od zewnętrznych zdarzeń i sytuacji, a nie czynienie sobie bożka z kobiety, bo dała Ci s--s - który jest odwieczną walutą Pań, zamieniających go na pozycję społeczną, rodzinę, pieniądze i wygody. Jeśli sam sumiennym i wytrwałym treningiem nie wytworzysz w sobie pozytywnych nawyków, zawsze będziesz zależny od innych, od tego że Ci dostarczą przyjemność - i zawsze będziesz musiał za to zapłacić. Taka jest cena lenistwa, naiwności i głupoty. Teraz możesz się śmiać, brechtać z dziwaka - bo jesteś w cyklu zakochania, Twoje żyły pęcznieją od hormonów przyjemności, ale poczekajmy jeszcze trochę, a Twój śmieszek zmieni się w bolesny charkot wisielca i szlochanie.
Jako trener rozwoju osobistego (czyli tak zwany srołcz, którego ludzie traktują jak ubikację) uważam, że jeśli ktoś się mocno nie zakocha, nie doświadczy odrzucenia, nie zaplanuje morderstwa (jak ja, nawet załatwiałem b--ń by zastrzelić Ex), nie dostąpi szczęścia. Jeśli tego nie przeżyjesz, nie zrozumiesz nic. Właśnie dlatego grzesznicy są tak lubiani przez Boga - nie są pyszni. Często wiedzą że źle robią; zaliczają cudze żoneczki, kantują państwo na podatkach, upijają się, ćpają, biją ludzi. Najgorsze są świętoszki które gardzą innymi ludźmi, czują się lepsi mając diabła za skórą.
Szczęście to Twoja decyzja
I dobrze, płacz, każdy się w ten właśnie sposób musi nauczyć. W życiu liczy się tylko uczucie wdzięczności, ciepła, życzliwości odczuwane w sobie. Tylko i wyłącznie to jest celem - wszystkie ziemskie przyjemności, zawierają w sobie ból. Im mocniej zaszalejesz, tym większy ból stanie się Twym udziałem. Im mocniej się nawalisz albo zaćpasz, tym dłuższy i cięższy kac. Ponieważ doświadczyłem chlania (do tej pory od czasu do czasu się lekko nawalę), palenia kilkanaście lat (rzuciłem, minęło dziesięć lat), zażerania problemów (prawie 20kg tłuszczu zgubiłem), ćpania (zawsze reagowałem paniką, wymiotami i biegunką, dzięki Bogu), bicia (kilkanaście lat ostro trenuję na worku, by byle śmieć mnie nie mógł bezkarnie uderzyć, szanuję wewnętrznie ale zewnętrznie zatłukę, chociaż nikt mnie jakoś nie atakuje), ucieczki od problemów w religię - teraz już wiem, że szczęście i cel kryje się tylko i wyłącznie we mnie. Nie w kobiecie, związku, rodzinie, ajpodzie, sukcesie i pieniądzach; ale we mnie, w moim wnętrzu.
To kładzie na mnie obowiązek bezustannej czujności, pracy nad sobą, ale już wiem że to jest moje przeznaczenie. Całą energię poświęcam na pracę nad sobą, zamiast na gonienie za błyskotkami na haczyku światowych rozkoszy, które zawsze zawierają w sobie ból. Chętnie skorzystam ze świata, ale świat nie może mnie pochłonąć. Oczywiście może się tak zdarzyć, że jeszcze nie raz się zagubię, ale każdy upadek będzie pracował na moją wewnętrzną siłę. Od dwóch lat marzę o hyundaiu sonacie, ale nie stać mnie na niego - to taki rodzaj testu, który ma sprawić czy akceptuję to co jest tu i teraz. Zacząłem więc dziękować i szanować kia rio, którym jeżdżę. Po jakimś czasie praktyki zacząłem odczuwać wielką przyjemność z jazdy tym autem. Delikatnie je dotykam, szanuję i kocham - dziękuję Bogu że mi dał możliwość jazdy tym autem. I co z tego że niby obciach? Trzeba wszystko co nas spotyka, traktować jak Boski dar. Dzięki temu nie cierpię mąk niespełnienia, rozpaczy - cieszę się ze swojego auta. Jestem niezależny od wszystkiego.
Zarżnij połówkę jak świniaka
Wielki mistrz Linji Yixuan rzekł: Jeśli spotkasz Buddę, zabij go! Sensem tego zaskakującego stwierdzenia jest to, że musisz porzucić każdego nauczyciela, ideę, by odnaleźć w sobie szczęście, satysfakcję, spełnienie, a nie polegać na zewnętrznym bełkocie i oszustwach (wiara w pracę, rodzinę, połówkę). Dlatego chociaż jestem tylko nędznikiem, grzesznikiem i prostaczkiem, pozwolę sobie dać naukę: "Jeśli spotkasz połówkę, zabij ją".
Komentarze (18)
najlepsze
Niby udaje to strasznie mądre, a jednak garściami wyłażą kompleksy i niedowartosciowanie autora, który za wszelką cenę udowadnić chce sam sobie, że życie w on wybrał dobrze, a inni źle.
Zakop.
Przeczytałem ten fragment 10 razy i nie rozumiem. Z nami postępują czy ale z Tobą? Co to za składnia zdania? Bełkot.
Zabójcą jest zawsze człowiek, idea jest jedynie pretekstem
Póki co nie krytykuje poszukam reszty twórczości
Zrobiłem jak radziłeś, teraz mi napisz co z ciałem?
Podobnie jak miał tu, na wykopie dwa permanentnie zbanowane konta: @wendigor i @ecoegopl,
a te swoje wypociny promuje gdzie tylko może, rozpaczliwie szukając sponsorów i to pisząc wciąż to samo :)