Zachęcony artykułem na mamstartup: "84 % pracownikow uwaza ze byliby lepszymi liderami niz ich szefowie" postanowiłem, że napisze swoją historie.
Ho ho. Moje pytanie do wszystkich co uważają, że lepiej poprowadzili by firmę w której aktualnie pracują. Czemu sami nie założycie firmy? Powód, bo prowadzenie nie jest takie proste jak wam się wydaję.
Sam prowadzę małą firemkę programistyczną, zatrudniałem 8 osób, pewnie 6 z moich współpracowników według statystyki uważa, że lepiej by prowadziło, za małe wypłaty, i ile to pewnie nie wyciągam z tej działalności. Wiem, bo sam kiedyś pracowałem na etacie, i wiem jakie tematy na korytarzach są poruszane.
Programista na etacie tak naprawdę pracuje 4-5 godzin (1 godzin przerwy ustawowe na fajki, 30 min - 1 h przerwa obiadowa (ekipa małymi grupkami wychodzi na miasto), oczywiscie po obiedzie wydajność spada 70%, wiekszość jakby mogła wyciągneła by nogi na biurko i poszła w kimę przynajmniej na kolejną 1 h.
Ze względu na te wycieczki, od tego roku wprowadziłem darmowe obiady ( koszt 4000 zł miesięcznie), dzięki temu udało się zachować jakieś 30 minut pracy.
W dodatku 15-30 minutowe spóźnienia są normą w tym zawodzie, ale trzeba przyznać za to, że wszyscy punktualnie wychodzą. (Punkt 17.00 komputerki pogaszone).
Wypłata zawsze w terminie, L4, chorobowe, pogrzeby, urodziny szwagra itp. mnóstwo okazji, żeby dostać wolne.
Teraz jak prowadzenie wygląda z mojej perspektywy.
Jestem w pracy 7-8, czyli 1-2 godziny przed rozpoczęciem pracy firmy. Przygotowanie zadań, sprawdzenie postępów, księgowość, pisanie kodu, świecenie przed Klientem oczami, dlaczego to dalej nie skończone, i jak temu biednemu Klientowi wytlumaczyć, że 3 programistów na L4, a sam grafik na pogrzebie. Jakbym sam nie był programistom, i nie wiedział co się w kodzie dzieje to już dawno bym splajtował + mnóstwo długów z kar umownych. I dziwi mnie takie myślenie przeciętnego Janusza, jestem po kierunku zarządzaniu, założę firemkę, szwagierka pracuje w urzędzie miasta to ustawimy parę przeteragów, a studenci wykonają za 1000 zł. A to własnie ta ostatnia grupa jest najlepsza, wysyłają CV z zerową wiedzą na temat programowania (i to naprawdę czołowe uczelnie, nie żadne tam miasta powiatowe), nie umieją stworzyć klasy, nie wiedzą co to obiekt, na rozmowie żadają 2500 zł netto za staż na umowe o pracę. Raz w maju pomyślałem, że spróbuje i wziąłem 2 stażystów, oczywiscie, efekt opłakany, jeden pojawiał się 1 raz w tygodniu, bo zajęcia i egzaminy, reszta pracy zdalnej, oczywiscie można się domyśleć, nic nie ruszone. Drugi stażysta trzeba przyznać sumienny chłopak, zawsze punktualny, ale wymagający cało dziennej kontroli + znacznie odstający od teamu, ze względu wiadomo na brak doświadczenia.
Po miesiącu pracy wezwałem ich do siebie, powiedziałem, że zaczniemy się rozliczać na zasadzie ile faktycznie spędzą godzin przy kodzie, i że stawka jak za staż 25 zł jest troszkę wygórowana, ze względu, że to tak naprawdę albo ja albo moi współpracownicy dyktujemy wam co macie zrobić lub napisać. Zaproponowałem 1200 zł netto. Powiem szczerze, że najbardziej zalezało mi na tym drugim stażyscie (miły, kulturalny). Jakie było moje ździwienie, że to ten 1 miał więcej klasy, bo przeprosił za swoje zachowanie, chciał pracować dalej. Za to drug zmiana osobowosci o 180 stopnii, oczywiscie nie miał odwagi powiedzieć tego w oczy, lub telefon, dlatego po przyjściu do domu napisał e-mail, że pierdoli taka robotę, i nie zamierza pracować w MC Donaldzie. Oczywiscie nie omieszkał podzielić się ze mną swoim radami, że jeżeli będę płacić takie stawki, to będę pracował z samymi leszczami bo żaden szanujący się programista nie przyjdzie pracować za taką stawkę. W ostateczności pożegnałem oby dwóch.
Dobra zostawmy stażystów, wróćmy do mnie, o 17.00 wszyscy wychodzą z biura, ja zostaje, sprawdzam ile zostało zrobione, ewentualnie, nakierowuje na dodatkowe rozwiązanie, przygotowuje dokumentację, ksiegowość rozliczenie.
Średnio wychodzę z pracy o 19-20, czasami nawet jeszcze w domu coś porobie w nocy, jak już wiem, ze blisko deadline.
Ty Etatowców już po 17.00 to ” już pierdolisz” i słusznie, bo nigdy nie wymagałem żeby ktoś zostawał po pracy, choć byli tacy co naprawde, wiem ze pracowali dodatkowo w domu, bo widzieli jaka jest sytuacja.
Teraz moje wynagrodzenie, w cale nie jest tak różowo jak myślicie, wy wypłata co miesiąc, ja czasami nie mam wypłaty 3 miesiące, Klient opóźnia się z opłaceniem faktury, kary umowy ze względu na dead-line. Nie raz zdażało się tak, że na czysto za okres 5 miesięcy 13 h pracy , opłacenie kar, zatrudnienie dodatkowych freelancerów (bo zespół na L4), dokupienie sprzętu (bo “złom, za wolno chodzi” itp,), wychodziłem 1800 netto, mniej niż etatowy pracownik.
Trwałem w tym marazmie przez 1.5 roku, myśląc, że bedzie lepiej. W sumie jak teraz patrzę na wcześniejszy cyrk, zastanawiam się co ja sobie mysłałem??
We wrześniu zwolniłem 80% starej kadry, zostawiłem 2 pracowników (programistów) - naprawdę rzetelnych i sumiennych ludzi. Podniosłem cenę usług prawie 2 krotnie, wydłużyłem czas realizacji prawie 1,5 krotnie.
Teraz współpracuje już tylko z freelancerami (grafika i kodowanie) na fakturę VAT, kosztowo wychodzi więcej, ale terminonowo i rzetelnie, bez cyrków.
Szczerze, nigdy więcej etatowców :)
Komentarze (607)
najlepsze
@srgs: No widzisz, jakiego masz dobrego szefa? Nauczył cię prawidłowego podejścia do pracy.
To, że pracownik umysłowy
Jestem w niej po 8 godzin dziennie, ale potrafię wygospodarować w jej trakcie sporo wolnego czasu, a pracy wykonać 2x więcej niż moi współpracownicy, którzy niby krzątają się przy niej na okrągło.
Efektem tego było poszerzenie zakresu moich obowiązków, obarczenie mnie większą odpowiedzialnością oraz
"Programista na etacie tak naprawdę pracuje 4-5 godzin"
to praca Tworcza a nie tasma, jakby Ci zrobil w godzine plan to tez mialbyc bol dupy ze nie robi 8h?
"dzięki temu udało się zachować jakieś 30 minut pracy."
zlecam moim pracownikom zadania - mam w dupie co zrobia ma byc zrobione, nie interesuje mnie nic, ma byc zrobione, zawsze jest jakis problem i
@bazingaxl: Dokładnie, autor coś przebąkuje o Januszach zarządzania, a sam zachowuje się jak szef cebulak, co wszystkich równa w dół.
Nie można porównywać stawki na stażu do stawki w McDonalds. Składanie kanapek niczego cię nie nauczy, nie spowoduje, że twoja wartość na rynku pracy będzie większa. A 3
We wrześniu zwolniłem 80% starej kadry
:D
Swoją drogą facet ma sporo racji. W firmie gdzie miałem praktyki problem wydajności rozwiązali wprowadzając 7 godzinny dzień pracy. Wydajność została zachowana a koszty obniżone.
Nie bierzesz pod uwagę tego, że programiści pracują również jak wyjdą z pracy. Cały czas myślą o swoim kodzie i do roboty przychodzą już z gotowymi, przemyślanymi w domu rozwiązaniami. To że w biurze siedzi 2-4 godziny nie znaczy że tylko tyle pracuje.
Myślenie to też praca. Radzę czasem spróbować.
@Arisek: bo gosciu nie jest prawdziwym przedsiebiorca a dopiero zaczyna ta przygode nie umie zarzadzac ludzmi i prowadzic projektow wiec wszystko mu z rak leci i robi po 20h sam bo przez 1,5 roku walczyl z rynkiem cena zanim zrozumial ze to blad, wszystko jest w teksie
@elemenTH: korpo nie daje piłkarzyków dlatego że jest takie zaj...iste. Policzyli że to się opłaca po prostu.
Pracownik kreatywny programista/grafik dobrze jeżeli co jakiś czas się oderwie od pracy, skieruje myśli gdzie indziej bo de facto zrobi więcej/lepiej niż 8h
Masz sumiennego stażystę (informatyka) i proponujesz mu stawkę niższą niż na kasie w biedronce. Czego się spodziewałeś? Sprobuj się postawić w jego sytuacji - przez miesiąc
I jakby był łebski koleś na stażu, to by po miesiącu już dostawał ze 2x tyle, a po pół roku ze 3x. Ale widać, że