4 czerwca 2014 o 15 (godziny szczytu!), na ulicy Pilotów w Krakowie najechałem na drewnianą belkę leżąca na skrajnym prawym pasie. Zdjęcia (oczywiście po zdarzeniu belka się przemieściła):
Do barierki brakło niewiele, jakoś się uratowałem. Oczywiście o dalszej jeździe mowy nie było.
Straty:
Pęknięta felga:
Uszkodzona opona:
I totalnie rozwalona geometria
Od tej pory walczę o odszkodowanie. Winnych oczywiście nie ma… Jak wygląda sprawa od początku:
1. Zdarzenie, robię zdjęcia, dzwonię na policję.
2. Policja odmawia przyjazdu, informacja żeby zgłosić sprawę do Zarządu Dróg
3. Zarząd Dróg przerzuca winę na MPO odpowiedzialne za stan dróg
4. MPO utwierdza mnie w przekonaniu że mogę opuścić miejsce zdarzenia
5. Wysyłam z domu zgłoszenie ze zdjęciami, zgłoszenie przyjęte
6. Czekam 2 tygodnie na przyjazd rzeczoznawcy (auto unieruchomione, koło zastępcze 15’ – a 3 pozostałe 16’)
7. Przyjeżdża rzeczoznawca, wszystko pięknie, jest ustalona kwota
8. Odmowa wypłaty po kolejnym tygodniu – powodem za niska wysokość franszyzy redukcyjnej (tak BTW przekroczone ustawowe 30 dni na odpowiedź)
9. Wezwanie do zapłaty na bazie wyceny rzeczoznawcy idzie do MPO – tu także odmowa:
- Moje odwołanie i ta sama odpowiedź ze strony MPO. Następnie pismo z Kancelarii Prawnej na podstawie mojego pełnomocnictwa do Gminy Kraków z terminem płatności wyznaczonym na 31-go sierpnia. Mija miesiąc i dupa - zero reakcji, mimo groźby wejścia na drogę sądową…
Oczywiście, pozostaje mi sąd. Pytanie jednak dlaczego zwykły musi przejść taką drogę…
Nie mam już pomysłów jak walczyć o swoje pomijając drogę sądową. Belka leżała w tym samym miejscu dzień po zdarzeniu, dopiero po 2 dniach została usunięta. Nikt nie jest winny, każdy odprawia mnie z kwitkiem. Posiadam zapisy rozmów z każdym z wymienionych rozmówców (policja, MPO, itd.). Auto naprawiłem już za swoje pieniądze, ale nie rozumiem dlaczego byłem zmuszony wyłożyć prawie 720 zł z własnej kieszeni. Wykopowicze, macie jakiś pomysł?
tl;dr;
4 czerwca 2014, na ulicy Pilotów w Krakowie najechałem na drewnianą belkę leżąca na skrajnym prawym pasie. Od tej pory walczę o odszkodowanie (uszkodzenia felgi i opony), a MPO, Zarząd Dróg czy Gmina Kraków odprawia mnie z kwitkiem.
Komentarze (85)
najlepsze
Ponadto z automatu wypłacanie odszkodowań w takich przypadkach byłoby wielkim polem do nadużyć, bo np. wcześniej rozwalony samochód byś postawił na drodze, położył za nim kamień i wezwał policję, że kamień na drodze lezał to się z nim zderzyłeś. Jeszcze byś wołał tysiaka zań"straty moralne" i po stówie za każdy dzień na czas
Deska leżała, nie zauważył, ma problem, może trzeba do okulisty jechać.
Dziura to inna sprawa, nie znalazła się tam przypadkiem, rosła dłuższy czas i jako taką, można ją namierzyć i w miarę możliwości załatać.
Zakop za żale z tyłka wzięte.
Ad. 2 Zikit to banda sk%$@ysynow, MPO pewnie nie lepsze choc z tymi drugimi jeszcze nie walczylem.
Zikit przestal chetnie wyplacac pieniedze od momentu kiedy Allianz przestal ich ubezpieczac i teraz placa za wszystko z wlasnej kieszeni.
Ad. 3 Sadze ze nawet Wykop nie pomoze, ale wykopie bo jestem z Krakowa i te instytucje sa gowno warte.
Czyli co?chodziłeś i patrzyłeś czy dalej leży przez2 dni,a może liczyłeś że ktoś inny na nią najedzie i już będzie was dwóch do odszkodowania bo "w kupie siła"?.Rozumiem że nie usunęłes od razu po zdarzeniu bo liczyłeś na przyjazd policji i udokumentowanie tego drewna,ale pozostawienie tego później na jezdni nie swiadczy o tobie dobrze.
Takie zarzuty usłyszał kolega po najechaniu na głównej ulicy w centrum miasta na kamień rozmiarów małego melona, który nieszczęśliwie
Moim skromnym zdaniem w tym przypadku nie należy się żadne odszkodowanie - brak dowodów zaniedbania...ale już się trochę podłożyli usprawiedliwiając się franszyzą co jest argumentem z dupy.
@kowalkowskij: Sprzedawca Mirek, kupę Januszy a teraz Marcin?
Poza tym z reguły chyba powinieneś omijać takie rzeczy?