Sam przeciwko państwu i policji. Uparł się i wywalczył 200 tys. zł
Nim Marek Piwowarczyk kupił bmw, prosił policję o sprawdzenie, czy nie jest kradzione. Usłyszał, że nie. Pół roku później prokuratura zabrała samochód. Po długim procesie państwo zapłaci mu 200 tys. zł.
wrotki1975 z- #
- #
- 91
Komentarze (91)
najlepsze
a rzeczywiście większość chyba większość ludzi myśli, że tą listę utajniono całkowicie
Generalnie to chore że wałki poprzednich właścicieli spadają na obecnego użytkownika samochodu... Ale wiadomo, tak jest łatwiej, gnoje. Najgorsze jest w tym to że przed zakupem nie jesteś w stanie dowiedzieć się czy auto bez problemu zarejestrujesz. Jak dla mnie rejestracja auta jednoznacznie potwierdza legalność nabycia ruchomości i późniejsze kwiatki to nie
Nie wymagam czegoś nadzwyczajnego - owszem chciałbym żeby policja była tak skuteczna w namierzaniu kradzionych aut, żeby na zachodzie przestali mówić że Polacy kradną samochody, a
a na ich miejsce ewentualnie znalazły się dopasowane
I to też jest chore, bo jak sprawdzić auto, które chcesz kupić i masz tylko z ogłoszenia/maila/telefonu zdjęcia papierów i auta, i nr vin itp? Nie sprawdzisz, musisz jechać "w ciemno", ryzykując że na drugim końcu kraju handlarz ma umówionego "policjanta z dostępem
1. Sytuacja jak w tym przypadku - auto okazuje się kradzione, więc praktycznie zostaje ono na policyjnym parkingu, tracę je.
2. Być może instytucje nigdy nie doszłyby do tego,