Zachęcony przez jeden z Wykopów (
//www.wykop.pl/ramka/1756284/moralnosc-ateistyczna-czyli-jak-zyc-w-swiecie-bez-boga) postanowiłem skorzystać z zaproszenia Rineo, umieszczonego na końcu tekstu i wskazać na szereg przeskoków w jego wywodzie. Uważam, że choć wniosek rozumowania, który brzmi, iż „
życie w świecie bez absolutnych obowiązków moralnych jest […] możliwe” jest poprawny, cała argumentacja nie uniknęła kilku poważnych błędów. Pierwsza kwestia dotyczy
fałszywego wrażenia, jakoby etyka absolutystyczna była etyką chrześcijańską. Jest to nieprawda. Chciałbym zaproponować następujący podział, który nieco rozjaśni sprawę:
A1. Etyka absolutystyczna to etyka, która uznaje, iż istnieją – dane „odgórnie” lub wymyślone przez ludzi – absolutne normy moralne [przedstawiciel: I. Kant].
A2. Etyka relatywistyczna to etyka, w której uznaje się, że nie istnieją żadne absolutne normy moralne [przedstawiciele: sofiści, F. Nietzsche].
B1. Etyka realistyczna to etyka zgodnie z którą przyjmuje się, że normy etyczne istnieją realnie [przedstawiciele: Platon, Arystoteles, I. Kant].
B2. Etyka antyrealistyczna to etyka, zgodnie z którą przyjmuje się, że normy etyczne istnieją realnie [przedstawiciel: J. Mackie].
Kiedy Rineo mówi o etyce absolutystycznej, ma najczęściej na myśli etykę w rozumieniu A1
oraz w rozumieniu B2. Połączenie obu tych podejść daje twierdzenie identyczne z tym, które wygłasza Rineo – normy etyczne są stanowione przez człowieka (B2), ale mają charakter absolutny (A1). Problem w tym, że żadne ze stanowisk przedstawionych wyżej
nie angażuje wprost, ani nawet niewprost, istnienia Boga. Innymi słowy, Autor walczy z wiatrakami, ponieważ dobra etyka jest zawsze etyką niezależną od religii. Nawet chrześcijański personalizm działa wtedy, kiedy fałszywe okazałoby się twierdzenie o istnieniu Boga. Innymi słowy, Rineo dowodzi czegoś, co jest oczywiste i co nie budzi w nikim żadnych wątpliwości. Zaprzągania do wszystkiego Boga jest raczej wybiegiem retorycznym, bo pod wnioskiem Rineo podpisaliby się nawet teiści, zaś niektórzy ateiści gorąco by mu zaprzeczyli. Idźmy jednak dalej.
Druga kwestia dotyczy
założeń, przy czym wskażę jedynie najbardziej doniosłe zastrzeżenia:
1. Założenie (2) brzmi: „
życie po śmierci nie istnieje, zatem aktualne życie ziemskie jest unikatowym i jedynym dostępnym”. Założenie to nie ma jednak nic wspólnego z wiarą i niewiarą, bowiem również na gruncie etyk motywowanych religijnie przyjmuje się, iż mamy wyłącznie jedno życie.
2. Założenie (3) brzmi: „
człowiek jest istotą społeczną, a społeczeństwo jest naturalną i niezbędną własnością istnienia cywilizacji”. Twierdzenia te nie mogą być ze sobą utożsamiane. Społeczeństwo może być niezbędne do istnienia człowieka, ale tendencja ta nie musi być naturalna. Tak powie m.in. T. Hobbes, J. J. Rousseau czy F. Nietzsche. Człowiek jest zmuszony ograniczyć swoje prawa, by móc przeżyć, ale społeczeństwo to rzecz pewnego sztucznego, nienaturalnego kompromisu. Ponadto, twierdzenie to jest dalekie od oczywistości, zaś – co gorsza nie jest to w ogóle założenie – bowiem Autor dowodzi go w punkcie (02), czym wprost popada w błędne koło.
Kwestia trzecia:
argumentacja.
1. W punkcie (01) Autor pisze, iż: „
przede wszystkim absolutny obowiązek z definicji nie może wynikać z jakichś założeń, a więc musi by nadany. Skoro jednak nie ma boga, nie ma nikogo kto mógłby nadać jakąś absolutną moralność, co za tym idzie - jedyna dostępna jest moralność relatywna”. To bardzo dziwne stwierdzenie. Tekst Autora otwiera bowiem cytat z Immanuela Kanta, który opracował system etyki, w której istnienie Boga było efektem etyki, nie zaś punktem jej wyjścia. Mówiąc bardzo zgrubnie, zgodnie ze słowami Kanta, możemy działać podług zasady „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Jest to zasada samooczywista i naczelna, będąca czymś absolutnym i wynikającym z nakazów rozumu. Bóg zaś jest efektem takiej etyki w tym sensie, że ktoś musi czuwać, by za złamanie racjonalności spotykała człowieka kara. Stąd, Bóg jest postulatem, nie zaś założeniem. Kantyzm jest najjaśniejszym przykładem, że przedstawione wyżej twierdzenie jest fałszywe: etyka może być absolutna bez odwoływania się do Boga. Jest to pierwszy z przejawów pomieszania definicji, o którym mówiłem na początku.
Dalej zaś autor stwierdza, iż „
w praktyce życia stale dokonujemy ocen czynu w zależności od jego kontekstu, wręcz trudno wskazać czyn który zawsze, niezależnie od okoliczności, byłby godny potępienia”. Niestety, Rineo nie ma w tym miejscu racji. Jeżeli bowiem teoria etyczna ma mieć charakter normatywny, tzn. nieść ze sobą pewne normy moralne – a przecież od tego jest! – to jest ona
źródłem oceny czynu. Jeżeli uznajemy tzw. etykę niekonsekwencjalistyczną, czyli – mówiąc z grubsza – niezależną od okoliczności, to istnieje mnóstwo „czynów które zawsze, niezależnie od okoliczności, byłyby godny potępienia”. Przykład: jest wojna. Polak chowa w domu Żyda. Do drzwi puka Niemiec i pyta, czy Żyd ukrywa się w domu. Powiedzenie prawdy równa się śmierci życia, jeżeli jednak Polak jest niekonsekwencjalistą, zawsze wyznaje on zasadę moralną „nie mogę kłamać”. Kłamstwo nigdy nie ma usprawiedliwienia, podobnie jak kradzież czy, tym bardziej, morderstwo. Ponadto, ewentualne usprawiedliwienie nie oznacza zniesienia moralnej winy.
- W punkcie (02) Autor zauważa, iż: „z założenia 3. wynika konieczność istnienia społeczeństwa, istnienie społeczeństwa jest możliwe tylko gdy funkcjonuje według jakichś reguł - stanem bazowym jest "anarchia absolutna" w której każdemu wolno wszystko i co za tym idzie nic nie jest chronione. Taka brutalna społeczność (nie "społeczeństwo") bez reguł nie może funkcjonować, czego najlepszym dowodem jest fakt, iż wszystkie znane nam organizmy zdolne do życia w grupie wytworzyły jakieś, mniej lub bardziej prymitywne, zasady_”. Zwracam uwagę na podkreślony fragment, który skrywa rozumowanie obarczone błędnym kołem. Jak wygląda takie rozumowanie? (1) Nie można funkcjonować bez reguł, bo "wszystkie znane nam organizmy zdolne do życia w grupie wytworzyły jakieś, mniej lub bardziej prymitywne, [reguły]” jest dowodem na to samo twierdzenie, zgodnie z którym (2) _wszystkie znane nam organizmy zdolne do życia w grupie wytworzyły jakieś, mniej lub bardziej prymitywne, [reguły], a zatem nie można funkcjonować bez reguł”. Rozumowanie to jest zatem koliste, ergo: niepoprawne. O wiele lepiej byłoby odwołać się w tym miejscu do definicji społeczności, zgodnie z którą społecznością muszą rządzić pewne reguły. Twierdzenie takie ma wręcz charakter aksjomatu i tego Autor powinien się trzymać, zwłaszcza, że twierdzenie to – choć nieoczywiste – figuruje w założeniach.
- W punkcie (03) Autor stwierdza: „jedynym rozwiązaniem gwarantującym równowagę (czyli sprawne funkcjonowanie społeczeństwa) i zaspokajającym egoistyczne potrzebny jednostek jest wyklarowanie się takich reguł, które jednocześnie zagwarantują maksymalną możliwą ilość "mogę" i będą dotyczyły wszystkich członków społeczności”. Teza ta jest jawną egzemplifikacją tego, co J. Rawls nazwał kurtyną społeczną. Dlaczego powinienem być uczciwy zarówno wobec bogatych, jak i biednych? Ponieważ powinienem działać tak, jak gdybym nie wiedział kim będę, a zatem jak gdybym działał w swoim interesie i dla swojego dobra niezależnie od tego, do jakiej grupy przynależę. Jednakże zarówno wypowiedź Autora, jak i Rawlsa nie odpowiada na jedno ważne pytanie o charakterze nietzscheańskim: jakie mam powody, by – będąc człowiekiem silnym i zajmując wysoką pozycję – porzucić działania egoistyczne? Nietzsche idzie dalej. Moralność, o której pisze Rineo to własność ludzi słabych. Słabi nie są w stanie walczyć z silnymi, więc wymyślają sobie, że będzie lepiej, jeżeli słabi i silni będą działali jak gdyby wszyscy byli równi. Ale dlaczego silni powinni się do tego stosować? Dlaczego mam dbać o wspomnianą przez Autora równowagę, skoro mogę siłą zapanować nad słabszymi? Uważam, że ta wątpliwość, o ile zostaje nierozwiana, wprost prowadzi do tego, że punkt (03) staje się nieważny. Innymi słowy, Rineo broni etyki słabych. Problem tu postawiony brzmi – jaki interes mają silni, by się do niej stosować? Taka etyka nie wychodzi zatem wciąż poza tzw. prawo dżungli, gdzie słabszy zjada silniejszego.
- W punkcie (05) Rineo stwierdza: „życie każdego człowieka jest unikatowe i jedyne dostępne, co za tym idzie: każdy kwant czasu trwania tegoż życia jest jedynym i jego poświęcenie na coś (jakiś czyn) jest absolutnie nieodwracalne. Z tego oraz z różnorodności egoistycznych potrzeb jednostek wynika, że życie zarówno w sensie "bycia żywym" jak i "poświęcania czasu na" jest jedyną bazową, uniwersalną wartością”. Odwoływanie się do quantum czasu jest tu zupełnie niepotrzebne. Wystarczy powiedzieć, że niezbywalnym warunkiem tego, by coś dla jednostki było dobre albo złe, jest to, by była ona żywa. Przez to moralność jest wtórna wobec życia, a zatem życie przyjmuje formę fundamentu moralnego. Nadto, najpoważniejszym chyba uchybieniem, które obraca w niwecz całą tę ateistyczną etykę, jest odwoływanie się do „czasu życia”. Jeżeli bowiem mówimy o „czasie życia”, to jego skrócenie powinno być złem moralnym. Tak jednak nie jest. Jeżeli człowiek umiera w wypadku lub w wyniku choroby, to nie ma tu żadnego zła moralnego. Można mówić o złu pozamoralnym, ale żaden system etyczny nie widzi tu zła moralnego. Taka śmierć jest jak upadek kamienia na ziemię: ani dobry, ani zły. Zaproponowana przez Rineo etyka ignoruje to podstawowe twierdzenie. Ponadto, można powiedzieć, że czas przeznaczany na odpoczynek również jest zły, bowiem jest brakiem aktywności, która mogłaby doprowadzić podmiot do osiągania kolejnych egoistycznych celów. Kategorie czasu życia i aktywności nie mogą mieć tu zastosowania, przez co dalsza część zaproponowanego „systemu etycznego” chwieje się w posadach. Te dwa elementy „trzeszczą” w całym systemie najbardziej i – moim zdaniem – są dla niego dyskwalifikujące.
- Jest jasne, że w świetle tego, co napisałem wyrażone w (06) zasady nie obowiązują. Nadto, nie mogę się pozbyć wrażenia, że są one ustanowione arbitralnie. Nie wynika z nich na przykład, że zdrada jest zła: „ten punkt zawiera w sobie zarówno wolność zawierania umów handlowych, wolność do podejmowania kontaktów seksualnych”. A że jest złą mogę pokazać następująco: relacja A i B wymagała poświęcenia X czasu, będącego czasem ich życia. A poprzez zdradę z C, zniweczy czas włożony w tę relację przez B. A zatem zdrada jest moralnie zła. Innymi słowy, zaproponowana przez Rineo etyka jest niespójna, co dyskwalifikuje ją z grona poprawnych teorii etycznych.
- Na finał zostawiam kilka pytań, na które nie ma odpowiedzi: (1) dlaczego ludzie są egoistyczni; (2) dlaczego uznaje się, że nie tylko czyny nieegoistyczne, ale również czyny, które jawnie mi szkodzą są moralnie dobrze (np. dlaczego nie powinniśmy kłamać albo przyznawać się do kłamstwa); (3) dlaczego kara więzienia, polegająca na marnotrawieniu czasu, jest z definicji moralnie zła (żadna kara nie powinna być moralnym złem, lecz środkiem resocjalizacji). To tylko pierwsze lepsze kwestie, jest ich zaś dużo więcej.
Na koniec zaś rzecz ciekawa: na początku tekstu czytamy, iż „
życie w świecie bez absolutnych obowiązków moralnych jest nie tylko możliwe, ale też doskonalsze”, by następnie w punkcie (05) dowiadujemy się, iż „
istnienie absolutnej wartości (absolutnej mimo, a wręcz dzięki braku boga!) świetnie nadaje się jako fundament”. Co tu się stało? Ano, Rineo pomieszał rozumienie absolutyzmu w znaczeniu (A1) i (B2). W konsekwencji broni poglądu, którego wierzący nie atakują, w przeciwieństwie do niektórych ateistów.
Komentarze (18)
najlepsze
"Znaczy wykopana na złość katolikom?" Czy stajesz w obronie wszystkich katolików, nawet tych którzy nie chcą być bronieni lub tych, którzy nie czują się atakowani? Znalezisko było wykopane raczej nie jako robienie komukolwiek na złość, tylko jako przeciwwaga dla merytorycznie wątpliwych, monotematycznych i stronniczych znalezisk. I nie przeciwko komu, tylko w reakcji na co. Trudno jednak zignorować wrażenie, że wykazujesz się pewnym nastawieniem, które można by skrócić do: "podmiot nie
Być może znalezisko @rineo zostało wykopane dlatego, że niektórzy mają dosyć kolejnej idiotycznej wrzuty o tym jak to geje z Żydami robią lobbying do spółki z islamistami pedofilami i zoofilami, w celu wykończenia chrześcijaństwa z jego najprawdziwszym odłamem - katolicyzmem w szczególności, poprzez nieprawdziwe sugestie o patologicznym pobudzeniu seksualnym urzędników tego kościoła oraz głoszeniu nieprawdopodobnych tez o miłości i zrozumieniu bliźniego, głosem podmienionego biskupa Rzymu?
Na wykopie obecnie nie ma