Tak w temacie: bawi mnie zawsze, kiedy ktoś mi mówi, że głupio robię, że wynajmuję mieszkanie, zamiast wziąć kredyt - bo "rata wyjdzie tyle samo co koszt wynajmu", a poza tym fajnie mieć coś swojego. Bzdura. Po kolei:
1. Wynajmuję niewielkie mieszkanie w - ładnie położonym i zielonym, ale jednak - blokowisku, natomiast moje wymarzone mieszkanie/dom to jednak nieco wyższy standard. Luźno policzyłem kiedyś, że kredyt kosztowałby mnie ok. 2500 - 2800
@Regis86: A mnie zawsze bawią tacy "świadomi wynajmujący" jak Ty, co to porównują koszt wynajmu skromnego mieszkanka w wielkiej płycie z kosztami obsługi kredytu penthousa w centrum warszawy:)
Lepiankę w Pcimiu dolnym sobie wynajmij to zaoszczędzisz 95% kosztów kredytu!
Jeśli chcesz porównać życie z kredytem i życie w wynajętym mieszkaniu, to spróbuj dowiedzieć się ile kosztuje takie mieszkanie które wynajmujesz i policz sobie ile kosztowałaby Cię rata kredytu plus wszystkie opłaty
@shaqqal: Nie zgadzam się z Twoja oceną argumentów @Regis86. W całej tej zabawie nie chodzi bowiem o koszty nominalne, tylko o wartość dodaną. Dla Ciebie wartością dodaną jest to, że spłacasz swoje mieszkanie. Przykładasz więc większą wagę do faktu, że coś jest Twoje. Regis86 natomiast nie uznaje tej wartości za równie ważną jak inne. Wielu wynajmujących, w tym ja - nie musi liczy kasy pod koniec miesiąca. Mnie dla przykładu
Mogę opowiedzieć inną historię i do tego na pewno prawdziwą bo co do tej mam wątpliwości (ten kredyt na 50 lat - są takie w Polsce?). Kończy się też smutniej. Był sobie młody człowiek, który mieszkał u mnie w bloku. Na początku 2007 roku kupił mieszkanie w okresie tzw. boomu, biorąc kredyt na 30 lat. Pewnie uległ presji naciągaczy co to pisali, że kto nie kupił mieszkania ten przegrał życie, że może
@rafauen: No to mamy inne podejście do życia. JA uważam, że rodzina w całości jest ważniejsza niż pieniądze i nie sprzedałbym swojego życia nawet za milion. A co dopiero za kilka stów/
Były przecież inne sposoby, żeby poradzić sobie z problemem. Mógł z żoną i dzieckiem emigrować, mógł sam pojchac gdzieś do Norwegii na platformę wiertniczą, pół roku czy rok przemęczyć się i zarobić sporo kasy itp.
Mnie z kolei przerażają programy rządowe typu "rodzina na swoim". Jest to sztuczne napędzanie koniunktury mieszkaniowej - wg mnie mogą być tego tylko opłakane skutki. Młoda rodzina zachęcona tym, że kwalifikuje się do "super kredytu" zaciąga go i mamy sytuację jak z historii powyżej. Gdyby nie dopłaty rządowe, to rynek nieruchomości znacznie szybciej by się skorygował i ceny mieszkań osiągnęły by bardziej realne wartości - przez co i kredyty byłyby bardziej korzystne
@Bieniuraper: zgadzam się w 100%. Program RNS to tykająca bomba finansowa. Niektóre banki w czasach świetności tego programu liczyły zdolność kredytową pod wysokość raty właśnie dofinansowanej programem a nie pełnej raty kredytowej. Nie trzeba długo zastanawiać nad skutkami takiego działania po 8 latach od zakupu mieszkania. Początkowo skrojona na styk rata kredytu ledwo zamyka budżet domowy, potem państwo kończy z prezentami i zaczyna się płacenie pełnej raty to nic innego jak
@gottie: Jestem pewny że RNS przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Ceny mieszkań wzrosną ponieważ deweloperzy "wywąchają" pieniądze i to pociągnie również zwyżkę cen domów.
Jestem również pewny że cały ten program został przepchnięty przez banki i deweloperów, którzy przecież muszą ściśle ze sobą współpracować, i z pomocą młodym Polakom nie ma wspólnego zupełnie nic.
"Alicja: Już w trzecim roku mieszkania tu zaczęło się miedzy nami psuć. Była ostra zima. Opał skończył się przedwcześnie. Musieliśmy wziąć kolejną pożyczkę, aby dokupić węgiel. ". Nie mieli nawet 1000 złotych oszczędności i musieli brać kolejną (!) pożyczkę? To nie jest historia pewnego kredytu tylko historia ludzi, którzy podejmują błędne decyzje i nie liczą się z konsekwencjami.
"Adam kontynuuje: To może głupio zabrzmi, ale ciągle wyskakiwało coś, co nas… zaskakiwało. I
@chafer: Nie do końca jest pewnie przesadzona, ale prawdą jest, że wielu z nas żyje ponad stan. Nie liczy się z tym, że może stracić pracę lub zdrowie. I to nie jest wina banków, że udzielają takich kredytów, nikt nie każe ich przecież brać. To wina ludzi, którzy nakręcają cały mechanizm. Ludzie nauczyli developerów zawyżania cen mieszkań, domów. Ludzie też nauczyli banki, udzielania horrendalnych kredytów do usranej śmierci.
Sam właśnie kupiłem mieszkanie. Babka w banku dziwiła się, czemu kupuje takie tanie, mógłbym dom wybudować, a kredyt wziąć na 30 lat. Bank by dał, bo zdolność była. Mam trochę rozumu, podziękowałem.
@dofist: Ja tak samo wolałem mniejsze, tańsze mieszkanie i szybki (jeśli można tak powiedzieć) 10-letni kredycik. Wizja kredytu nawet na 30 lat jest nie do pomyślenia. Po spłacie jeśli dalej finanse pozwalają można zmienić na coś większego lub kupić drugie na dłuższy okres kredytowania i wynajmować.
Szczerze, jak to przeczytałem to odniosłem wrażenie, że "bohaterowie" są strasznie niedojrzali i nie wiedzieli czego chcą. Nie mieli świadomości wysokich kosztów dojazdu, ogrzewania, tego, że trzeba podpisać odpowiednie umowy z wykonawcami na wypadek fuszerki (dach). Jeśli żadne z nich nie odczuwało potrzeby życia na uboczu, na wsi, nie mieli potrzeby majsterkowania, posiadania ogródka, etc. To po co się przenosili do domu? I do tego kredyt na 50 lat?
Szczerze, jak to przeczytałem to odniosłem wrażenie, że "bohaterowie" są strasznie niedojrzali i nie wiedzieli czego chcą. Nie mieli świadomości wysokich kosztów dojazdu, ogrzewania, tego, że trzeba podpisać odpowiednie umowy z wykonawcami na wypadek fuszerki (dach). Jeśli żadne z nich nie odczuwało potrzeby życia na uboczu, na wsi, nie mieli potrzeby majsterkowania, posiadania ogródka, etc. To po co się przenosili do domu? I do tego kredyt na 50 lat?
Ale kretyński tekst pisany pod tezę. Ja tam nie widzę problemów z kredytem, tylko z głupotą. Dobrze napisali, że dom nie jest dla każdego. Jak sobie ktoś nie radzi z takimi rzeczami, przerasta go opieka nad tym domem, to faktycznie tak się kończy. Rozwaliło mnie, że depresję powodowało błoto albo śnieg, czy też szczekający pies. To czego oni niby oczekiwali? Mieszkając w bloku też można trafić na upierdliwego sąsiada, kiepską obsługę ze
@jamtojest: no, troszkę trzeba uważniej czytać tekst - powodem depresji kolesia była frustracja i przemęczenie (długie godziny pracy bez perspektywy chwili odpoczynku przez najbliższe... 40-kilka lat, plus stres związany z tym, że nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek przerwę w pracy, bo natychmiast wzrasta mu dziura w budżecie.) Dodatkowo jeszcze rehabilitacja syna też pochłaniała o wiele więcej pieniędzy niż się spodziewali. Po prostu perspektywa niewolniczego kieratu przez prawie całe życie. I
Nie mam ostatnich danych ale wypowiem sie choc nie jestem wladny, moze ktos z dokladnymi danymi naprostuje moja wiedze.
Wydaje mi sie ze kupowanie mieszkania w polsce ma sens, natomiast wynajem nie ma zadnego. Skad te wnioski? Nie liczac emigrantow nie jestesmy mobilnych narodem, nie jezdzimy za lepsza placa na drugi koniec polski a wolimy dzien w dzien robic 50km w jedna strone. Kupujac mieszkanko za 150-350tys. placimy mniej wiecej tyle samo
@bazingaxl: Brak mobilnosci powoli znika - mlodzi ludzie sa o wiele bardziej sklonni zmienic miejsce zamieszkania niz starsi. Do tego w wiekszych miastach dochodzi mobilnosc na poziomie dzielnic - jesli mieszkam na jednym koncu miasta a prace mam na drugim, to ma sens przeprowadzic sie blizej pracy.
A co do kosztow - kawalerka w Warszawie 35m2 - koszt wynajmu to okolo 1500zl.
@rzep: wysztko pieknie tylko teraz stan przed mapa i znajdz kraj w srodku europy nastepnie powtarzaj sobie "chce zyc na 35m jak inni europejczycy bo to piekne zycie"
siedzę czytam i nie wierzę. 2 kredyty na 500tys. żona alicja. niepełnosprawne dziecko urodzone 2 miesiace temu? czy to moja przyszłość? rany ludzie nie tego mi trzeba teraz.
Proste definicje, których większośc dorosłych ludzi niestety nie jest w stanie ogarnąc:
1) Inwestycja - kupienie rzeczy która co miesiąc/kwartał/rok dokłada nam forsę do kieszeni (lokaty, obligacje, nieruchomości pod wynajem, itd.)
2) Konsumpcja - kupienie rzeczy, która nie dokłada forsy do kieszeni a tylko ją wyciąga (drogi samochód, drogie 'zabawki' typu rtv+agd, nieruchomość jako własne mieszkanie, wypasione wakacje za granicą, drogie ubrania itd.)
Budowa kosztownego domu NIE JEST żadną inwestycją, jest skrajną
Komentarze (221)
najlepsze
1. Wynajmuję niewielkie mieszkanie w - ładnie położonym i zielonym, ale jednak - blokowisku, natomiast moje wymarzone mieszkanie/dom to jednak nieco wyższy standard. Luźno policzyłem kiedyś, że kredyt kosztowałby mnie ok. 2500 - 2800
Lepiankę w Pcimiu dolnym sobie wynajmij to zaoszczędzisz 95% kosztów kredytu!
Jeśli chcesz porównać życie z kredytem i życie w wynajętym mieszkaniu, to spróbuj dowiedzieć się ile kosztuje takie mieszkanie które wynajmujesz i policz sobie ile kosztowałaby Cię rata kredytu plus wszystkie opłaty
Wg mnie poszedł na łatwiznę. On już nie ma żadnego problemu, za to została żona sama z dzieckiem (co z tego, że bez kredytu, skoro i bez męża).
Ot nie miał jaj, żeby w inny sposób sobie z tym poradzić.
Były przecież inne sposoby, żeby poradzić sobie z problemem. Mógł z żoną i dzieckiem emigrować, mógł sam pojchac gdzieś do Norwegii na platformę wiertniczą, pół roku czy rok przemęczyć się i zarobić sporo kasy itp.
PS
NAjpierw pisałeś, że
Jestem również pewny że cały ten program został przepchnięty przez banki i deweloperów, którzy przecież muszą ściśle ze sobą współpracować, i z pomocą młodym Polakom nie ma wspólnego zupełnie nic.
"Adam kontynuuje: To może głupio zabrzmi, ale ciągle wyskakiwało coś, co nas… zaskakiwało. I
Sam właśnie kupiłem mieszkanie. Babka w banku dziwiła się, czemu kupuje takie tanie, mógłbym dom wybudować, a kredyt wziąć na 30 lat. Bank by dał, bo zdolność była. Mam trochę rozumu, podziękowałem.
EDIT
Znalazłem nawet ofertę z tego roku
I jasne, o
@Etiopski_Zyd: dokładnie.
Wydaje mi sie ze kupowanie mieszkania w polsce ma sens, natomiast wynajem nie ma zadnego. Skad te wnioski? Nie liczac emigrantow nie jestesmy mobilnych narodem, nie jezdzimy za lepsza placa na drugi koniec polski a wolimy dzien w dzien robic 50km w jedna strone. Kupujac mieszkanko za 150-350tys. placimy mniej wiecej tyle samo
A co do kosztow - kawalerka w Warszawie 35m2 - koszt wynajmu to okolo 1500zl.
Gdybym chcial kupic - 35*7000 - kredyt na 245000
1) Inwestycja - kupienie rzeczy która co miesiąc/kwartał/rok dokłada nam forsę do kieszeni (lokaty, obligacje, nieruchomości pod wynajem, itd.)
2) Konsumpcja - kupienie rzeczy, która nie dokłada forsy do kieszeni a tylko ją wyciąga (drogi samochód, drogie 'zabawki' typu rtv+agd, nieruchomość jako własne mieszkanie, wypasione wakacje za granicą, drogie ubrania itd.)
Budowa kosztownego domu NIE JEST żadną inwestycją, jest skrajną