Polska szkoła źle uczy języków
Choć młodzi Polacy na potęgę wkuwają angielski, to gdy przychodzi co do czego, wielu boi się wykrztusić słowo. Dlaczego w polskiej szkole tak trudno nauczyć się rozmawiać w obcym języku?
Zenon_Zabawny z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 162
Komentarze (162)
najlepsze
Nawiązując do tych "kwestii nie do rozwiązania dla native speakerów", aż sobie przypomniałem, jak moja nauczycielka z j. francuskiego zadała nam tak trudne zadanie (przetłumaczyć i wykuć na pamięć zdania), że nawet moi koledzy, Francuzi z wymiany studenckiej nie potrafili poradzić sobie z tym zadaniem.
Nauczyciele powinni stale być wysyłani na jakieś szkolenia dot. prowadzenia zajęć, zwłaszcza Ci, co uważają, że ich "cudowne" metody nauczania są lepsze od sprawdzonych metod.
Poza tym mówisz o sprawdzonych metodach - w Polsce właśnie takie wynalazki to "sprawdzone" metody. Tak samo wykuwanie na pamięć tabelki z czasownikami nieregularnymi z angielskiego/niemieckiego, a potem dopiero uczenie zastosowania tych form (często sporo później w przypadku "trzeciej kolumny").
Angielskiego uczyłem się 8 lat, niemieckiego 10 lat, Matura z angielskiego zdana na 50% na poziomie rozszerzonym.
A jak przychodzi co do czego to boję się powiedzieć coś więcej po angielsku jeśli tylko wiem że mogę popełnić mały błąd. W szkole specjalnie dużo nie gadałem, 80% czasu nauczyciel poświęcał na rozmowy z lepszą połową klasy która uczęszczała na zajęcia w prywatnej szkole w której uczył. Nie
No, może oprócz pratchettowych tłumaczeń Piotra Cholewy. Ale wyjątek potwierdza regułę. ;)
@Casseith: A Gothic?
Uczyłem się w szkole przez 9 lat języka angielskiego, po wyjeździe do Irlandii nie byłem w stanie się dogadać z tubylcami. Pierwsze kilka miesięcy za granicą dało mi więcej niż lata pseudonauki.
Jedyne na co ich było stać to dawanie do rozwiązywania ćwiczeń z książki i puszczanie krótkich filmików na telewizorze.
Raz do mojej szkoły przyjechała nauczycielka na wymianę z Anglii, moja anglistka miała duży problem żeby się dogadać...
I bardzo mi się podoba pomysł z podkreślaniem dobrych zdań i poprawianie przez ucznia tych złych, dużo mniej zniechęcające do pracy nad własnymi błędami :) .
Z drugiej strony,to że ktoś uczył się 10 lat języka i dalej nic nie potrafi powiedzieć, nie zawsze musi być winą nauczyciela,bo jeśli uczeń jest oporny i leniwy to nauczyciel nic
@rutek91: A co ma zrobić nauczyciel, który dostaje klasę/grupę, w której są zarówno osoby, które nie umieją nic jak i takie, które już na starcie wykraczają z wiedzą poza program, a cała reszta jest równomiernie rozłożona pomiędzy? I to nie tylko języków obcych dotyczy, ale w zasadzie każdego przedmiotu - chemii, matematyki, biologii. W językach obcych
i to nie byłoby śmieszne gdyby nie to, ze to 2 klasa technikum i osoby ww. uczyły się wcześniej angielskiego(cała podstawówka i gimnazjum)
Jedna rzecz której się na pewno nauczyłem w szkole (na sprawdzianach) - oszukiwać.
Nie liczcie na to, że szkoła Was nauczy czegoś praktycznego prócz pisania, mówienia i liczenia (czego
Czyli, powiadasz, przez kilkanaście lat mimo lepszych, czy gorszych wysiłków twoich nauczycieli nie zechciało ci się ruszyć dupy do niczego, zapoznać się z czymś więcej, pogłębić wiedzę samemu, zrewidować jakiś fakt ?
Powiem ci tak - boję się was. Autentycznie, przerażacie mnie bardziej niż mój PIT, wy, ludzie, którzy tylko i wyłącznie czekacie aż wam ktoś dostarczy wszystko co potrzebne na
sami
Tu popełniasz błąd.
@malytrol:
Ludzie, najczęściej młodzi, którzy uważają szkołę za stratę czasu zapominają o wielu rzeczach.
- Na przykład o tym, że doskonały system edukacyjny NIE ISTNIEJE i nigdy nie będzie istniał. Każdy jest i będzie obciążony wadami.
- O tym, że zadaniem szkoły jest zapoznać ludzi z wieloma rzeczami i pomóc im odnaleźć coś, co ich zainteresuje.
- O tym, że prócz rzeczy opisanych programem
Zdarza się, że znam angielski gorzej od ludzi w moim otoczeniu. Tylko że oni mają problem, żeby się odezwać.