Kiedyś podręczniki były używane kilka lat, tak więc jeśli w rodzinie było rodzeństwo to w spokoju mogli z książek korzystać. przyszły teraz takie czasy ze wychowawcy dostają propozycje od wydawcy ( ponoć dostają wycieczki , sprzęt agd, rtv) żeby korzystali z ich książek, co przenosi się niestety na dzieci a właściwie ich rodziców, którzy muszą słono za to płacić!
@alexo: mało tego że były używane, były normalne giełdy w szkołach robione i kto chciał to zostawiał stare podręczniki z napisaną ceną ołówkiem za ile chce sprzedać.. w ten sposób komplet używanych podręczników można było kupić co najmniej 50% taniej niż nowy. i to była norma, standard. i założę się że połowa podręczników z moich czasów spokojnie wystarczyłaby w dzisiejszych.
podstawa programowa się niby zmienia, ale co się ma zmieniać?
@Kargaroth: Giełdy w szkołach wciąż działają. Na całe szczęście nie zmieniają podstawy co roku, więc od rok starszych uczniów jeszcze można kupić dobre książki.
Stały argument wydawców. Jeden z naszych pracowników był kiedyś na EduCampie, gdzie miał (nie)przyjemność rozmawiać z przedstawicielami pewnego wydawnictwa, które idąc z duchem czasu zdecydowało się na umieszczenie części materiałów edukacyjnych z języka obcego w formie aplikacji webowej.
Dostęp do tej aplikacji był możliwy za pomocą kodu, który był unikalny dla podręcznika i dawał dostęp do platformy przez rok. Nie było zatem mowy o przekazaniu konta przy odsprzedaży podręcznika. Korzystanie z jednego
@futurehost: Ja myślę, że w porozumieniu cenowym wydawców uczestniczyli masoni i cykliści. To wcale nie jest tak, że koszt wydania książki jest wysoki - to specjalne zabiegi i oszustwa wydawnictwa utrzymają ceny podręczników na tak wysokim poziomie! Wolny rynek tu nie działa.
Mam takie pytanie - czy książka wraz z platformą stała się popularna? Może jakiś tytuł? Jeśli nie, to zadziałały zdrowe mechanizmy konkrecji.
@matips: Trudno jest nam powiedzieć, gdyż nikt z naszej firmy nie siedzi w branży wydawniczej, a sam pracownik już dawno zapomniał, jaki był tytuł tego podręcznika.
A z tym porozumieniem cenowym to rzeczywiście możesz mieć rację.
Podręczniki szkolne powinny zawierać co najwyżej 5% stawkę podatku VAT. Zaraz ignoranci z kręgów rządowych( czytaj PO) się odezwą iż tak nie może być, bo prawo unijne na to nie pozwala, co jest kompletną bzdurą, czego przykładem jest Wielka Brytania. Co do rządowych refundacji za podręczniki szkolne dla najbiedniejszych, w wielu przypadkach nie pokryją wydatków związanych z zakupem podręczników szkolnych. Po podwyższeniu podatku VAT do 22% książki zdrożały średnio o 20 %.
Bez przesady. Dla dorosłej, pracującej osoby zakup podręczników dla dziecka za 400 - 500 zł. naprawdę nie powinien stanowić większego problemu. To jest 1/3 minimalnej płacy, mniej więcej tyle większe zakupy w hipermarkecie. Ile Wy chcecie zarabiac w dorosłym zyciu ?
@burgund: To sobie pomnóż to np. razy trzy- nie każdy krzywdzi dziecko robiąc go jedynakiem. Poza tym takie rodziny mają rachunki( wyższe niż w przypadku posiadania 1 dziecka), czasem (w sumie to często) kredyty, muszą w ogóle wydawać na życie, benzynę, jedzenie, ubrania, itp. a i na pralkę nową trzeba, czy tam lodówkę albo na laptop na dzieci, czy samochód, ale coooo tam, przecież u nas jest zielona wyspa i
Uważam, że narzekania na podręczniki są bezzasadne. Znalezisko jest bardzo przekonujące i można swobodnie przyjąć, że cena podręczników nie będzie się znacznie różnić od cen innych książek: również je trzeba napisać, wydrukować, reklamować oraz dystrybuować. Może być trochę niższa ze względu na skalę, ale to i tak nie będą bardzo duże różnice.
Jest niewiele sposobów na rozwiązanie problemu płacenia za książki:
1. Może ich nie być. - Pomysł głupi, bo sprowadza się do obciążenia nauczyciela obowiązkami spoczywającymi na autorze książki. Za co oczywiście trzeba zapłacić, lub będzie wiązało się z obniżeniem jakości. Nie bez powodu nauczyciele (nie tylko w Polsce) używają książek - one zwyczajnie poprawiają wyniki.
@abc1112: Poza tym, druk to tylko 20% ceny. Rezygnacja z koloru i gorszy papier to oszczędności 5-10% ceny książki czyli 1-2zł. Więc wcale takie oszczędności to nie są.
Po co komu w epoce internetu jakieś zj%$%ne podręczniki, taniej wyjdzie kupić laptopa czy tablet i opłacać internet niż co roku kupować nowy zestaw podręczników.
Sposób nauczania też powinien się dostosować do realiów XXIw. i zamiast klepania na pamięć jakichś regułek, dat, pojęć itp. powinno się kłaść nacisk na umiejętność poszukiwania informacji, oceniania ich wiarygodności i praktycznego zastosowania.
No i oczywiście koniec z zeszytami dyktowaniem przez nauczyciela notatek, które i tak polega
@Lisiu: Przepisywanie jest bardzo dobrą metodą nauki, wykorzystywałem ją przez całe studia ( wiadomo jak było mało czasu na nauke na dany egz to odpadało ale tak to zawsze to stosowałem i z naprawdę dobrymi efektami ) poza tym fajnie jednak żeby młody człowiek poza umiejętnością szukania miał też coś w głowie :) Bo w takim wypadku zaczynasz zatracać możność przyswajania i przechowywania informacji a tylko uczysz się ich wyszukiwać.
@palegoldsnake: Każdy ma swoje sposoby zapamiętywania informacji, ja nie mogę nic zapamiętać z przepisywanego tekstu. Ja potrzebuje jakiejś formy wizualizacji informacji, w postaci wykresu, ilustracji, mapy, schematu itp.
Owszem pewna podstawowa wiedza z każdej dziedziny jest potrzebna, jak również wiedza którą często wykorzystujemy, czyli np związana z naszą pracą czy zainteresowaniami.
Ale po co wykuwać na pamięć jak się nazywa powiedzmy stolica Botswany, skoro przez całe życie możemy nie potrzebować
Tak jak wszystkie nieszczęścia w tym kraju to wina Tuska, Millera, Palikota i Kaczyńskiego. Łącznie z tornadami, gradobiciem, huraganami,paradą równości i Tańcem z Gwiazdami.
@qnebra: W naszym kraju istnieje odgórny obowiązek nauki. Państwo wymaga od rodzica, żeby co roku posyłał swoje dziecko do szkoły. OK. Do tego momentu fajnie. Ale jest to równoznaczne z tym, że państwo co roku zmusza rodzica do płacenia kilkuset złotych za książki. Więc tak, jest to wina Tuska i reszty polityków.
@wallian: A ich wina polega na braku działania, na tym, że nie unormują sytuacji na tyle, żeby jeden podręcznik starczał na kilka lat. Dla mnie idealnym układem byłoby to, że szkoła raz na kilka lat kupowałaby podręczniki (hurtowo) i wypożyczała je uczniom na czas nauki. Koszty można by rozłożyć na uczniów na początku edukacji a i tak wyszło by dużo taniej, żeby każdy uczeń zapłacił 100zł na dzień dobry, szkoła
Komentarze (135)
najlepsze
podstawa programowa się niby zmienia, ale co się ma zmieniać?
Dostęp do tej aplikacji był możliwy za pomocą kodu, który był unikalny dla podręcznika i dawał dostęp do platformy przez rok. Nie było zatem mowy o przekazaniu konta przy odsprzedaży podręcznika. Korzystanie z jednego
Mam takie pytanie - czy książka wraz z platformą stała się popularna? Może jakiś tytuł? Jeśli nie, to zadziałały zdrowe mechanizmy konkrecji.
A z tym porozumieniem cenowym to rzeczywiście możesz mieć rację.
My prawdziwi wykopowicze nie mamy żadnych problemów!
Jest niewiele sposobów na rozwiązanie problemu płacenia za książki:
1. Może ich nie być. - Pomysł głupi, bo sprowadza się do obciążenia nauczyciela obowiązkami spoczywającymi na autorze książki. Za co oczywiście trzeba zapłacić, lub będzie wiązało się z obniżeniem jakości. Nie bez powodu nauczyciele (nie tylko w Polsce) używają książek - one zwyczajnie poprawiają wyniki.
2.
@matips o Tym pisał w punkcie, że państwo robi wszystko gorzej i jakość spadnie.;-)
Sposób nauczania też powinien się dostosować do realiów XXIw. i zamiast klepania na pamięć jakichś regułek, dat, pojęć itp. powinno się kłaść nacisk na umiejętność poszukiwania informacji, oceniania ich wiarygodności i praktycznego zastosowania.
No i oczywiście koniec z zeszytami dyktowaniem przez nauczyciela notatek, które i tak polega
Owszem pewna podstawowa wiedza z każdej dziedziny jest potrzebna, jak również wiedza którą często wykorzystujemy, czyli np związana z naszą pracą czy zainteresowaniami.
Ale po co wykuwać na pamięć jak się nazywa powiedzmy stolica Botswany, skoro przez całe życie możemy nie potrzebować