@kamilztorunia: Owszem, ma rację. To Ty nie masz. Każda dzielnica rządzi się swoimi prawami. Trudno oczekiwać, że ludzie nie będą chcieli poimprezować w centrum czy na Starówce. To tak, jakbyś mieszkał w centrum i narzekał na duży ruch samochodowy. Po prostu to jest centrum! W każdym mieście na świecie to zrozumieli. Paryż czy Londyn żyje po godzinie 22 i nikomu nie dzieje się krzywda. Warszawa, poza nielicznymi wyjątkami, jest pusta i
@g455: pytanie za 3 punkty, jak za trudne, to dam łatwiejsze: kto był pierwszy w spornych lokalizacjach: mieszkańcy czy kluby?
Jeżeli ludzie protestują przeciwko budowie drogi szybkiego ruchu, a wiedzieli, że taka powstanie lub obok kupili mieszkanie, to są głupi i nie mają racji. Ale na Starówkach zwykle ludzie mieszkają od pokoleń. Więc kto do kogo przyszedł? Kto się nie liczył z zastanym stanem?
Ja mogę powiedzieć jak to jest z doświadczenia, ponieważ mieszkam w ścisłym centrum Wrocławia (praktycznie na środku Rynku). Wiadomo, że nikt kto tu mieszka nie oczekuje ciszy rodem z przedmieść dlatego nikt nie śle 100 zażaleń tygodniowo na hałas z ogródków. Sami mieszkańcy również wykorzystują atrakcyjność rynku i remontują swoje kamienice za pieniądze zebrane z wywieszonych reklam.
Należy jednak zachować pewien balans. Kiedy całodobowa pijalnia "Przedwojenna" otwierała swoje podwoje na naszym podwórku
@Baron_Al_von_PuciPusia: Twoja wypowiedź w przeciwieństwie do @MoustacheJoe za to aż bije od sensownych argumentów. Co widzisz nieprawidłowego w tym 'monologu'?
@MoustacheJoe: Będąc na jednym z koncertów w Puzzlach zastanawiałam się jak mieszkańcy kamienicy radzą sobie z hałasem, jaki panuje na imprezach w lokalu. Widzę, że jednak ktoś pomyślał o tym, żeby wyciszyć lokal na tyle, żeby nie przeszkadzał innym.
Ogólnie trudno się nie zgodzić z tym co piszesz - czytając artykuł miałam podobne odczucia. Oczywiście, życie kulturalne czy zwykłe imprezy są potrzebne i po prostu fajnie jest mieć gdzie wyjść, jednak
Decyzja co ważniejsze powinna zależeć od części miasta (np. Rynek) i od pierwotnego przeznaczenia.
Zbliżona sytuacja jest z torami wyścigowymi. Ludzie kupują mieszkania toru, bo są tańsze ze względu na uciążliwe sąsiedztwo, a potem starają się zlikwidować tor "bo im za głośno".
@Baron_Al_von_PuciPusia: akurat jesli chodzi o tor (glosna sprawa z Lublina) to jest on jakies 40 lat starszy niz bloki postawione obok (tor powstal jeszcze w PRL, odbywaly sie na nim zawody motocyklowe i kartingowe, gieldy samochodowe etc.) a bloki to nowe budownictwo.
Ja sie zgadzam, ze wolnosc jednego czlowieka konczy sie tam gdzie zaczyna sie wolnosc drugiego - tylko w takich sytuacjach trudno wyznaczyc te granice.
Bardzo ciekawe ujęcie sprawy, w Polsce, w której kilkadziesiąt lat PRL-u stłamsiło życie nocne, a jeszcze na początku lat 90-tych wrocławski Rynek, o ile dobrze pamiętam, zdobiły dwie kawiarenki i stacja CPN :-)
To jak próbować rozwiązac dylemat jajka i kury. Oczywiście, w 95% przypadków najpierw były lokale mieszkalne a potem imprezownie, z tej prostej przyczyny, że życie nocne (jak i prywatna przedsiębiorczość
Ponad 60 lat komuny zrobiło swoje. Patrząc po niektórych komentarzach, niektórzy z Was zmienili się już w homo sovieticus, żadnych oznak radości, milicyjny porządek, cisza, rozejść się i tak dalej. Tak samo związana z komunistycznym reżimem jest ta nadgorliwość SM. W ogóle nie rozumiem jakim prawem można zamknąć komuś lokal, jeśli nie narusza prawa? Owszem, powinny być jakieś normy hałasu, za przekraczanie których lokal może zapłacić karę, ale jak czytam - były
@pies_harry: Mieszkam w średniej wielkości wsi i codziennie są 2 duże markety otwarte do 22 oraz jeden mniejszy sklep 24h na dobe. Nawet mamy knajpe otwartą codziennie do przynajmniej 2:00. Mało bywam w większych miastach, ale rzeczywiście trochę to przerażające :P
ehh... Pomijajac argumenty podane juz wyzej pozwole sobie zauwazyc ze zamykanie klubow na dluzsza mete prawdopodobnie spowoduje po pierwsze rozproszenie calego towarzystwa po setkach domowek a po drugie zacznie sie braming(picie po bramach;) obydwa zjawiska beda wiec trudniejsze do okielznania i pogorszy to jakosc zycia w CALYM miescie. Jesli wiec uzywamy w polskim prawie terminu "dobra wyzszego" to tu mamy chyba jego podrecznikowy przyklad.
@perundar: Jaki braming? Chyba w całej Europie na południe i na zachód od Polski piwo/wino można legalnie pić w dowolnym miejscu. Ludzie częściej się ze sobą spotykają np na trawce w parku i nie są smutasami jak większość Polaków.
Ale u nas jak małe dziecko zobaczy, że pijesz piwo na ulicy, to zaraz - jak tylko będzie miało okazję - wywali sobie parę browców z lodówki. Za to jak tatuś i
@kemek: nie w kazdym - z tych miast co odwiedzilem to na 100% w Amsterdamie i niektorych obszarach Londynu pod chmurka pic nie wolno. Tez bym chcial zeby bylo tak jak mowisz ale po pierwsze mamy inny model picia, inna kulture, a po drugie, w obrebie ulic, placow, wiekszosci parkow itp. caly czas obowiazuje zakaz picia.
Żaden człowiek nie ma prawa zanieczyszczać hałasem własności innego człowieka. Niech sobie kluby wytapetują lokale jakimiś nieprzepuszczającymi dźwięków materiałami i hałasują do woli u SIEBIE a nie u INNYCH.
To że zdarzają się sytuacje zamykania pojedynczych lokali (jakich przykłady są podane w artykule) to nie znaczy że jest jakiś ogólny problem z nocnym imprezowaniem. Co prawda patrzę z perspektywy Krakowa, nie wiem jak jest w innych miastach, ale w tym artykule twierdzi się, że ten problem dotyczy także Krakowa, tymczasem widze że w Krakowie w "imprezowych" rejonach takich jak okolice Rynku czy Kazimierz jest mnóstwo lokali otwartych całą noc
@mdesign: Być może, tak jak pisałem nie znam sytuacji w innych miastach. Ale autor artykułu najprawdopodobniej też nie zna, bo pisze że tylko we Wrocławiu nie ma problemu, a w Krakowie jest. A ja wyraźnie widze że w Krakowie też nie ma, i dlatego napisałem ten komentarz. Bo podejrzewam że tak jak dziesiątki róznych artykułów na rózne tematy, jest on tak naprawdę napisany z perspektywy Warszawy. Być moze w Warszawie faktycznie
@mdesign: jaki problem, zaproponowałeś rozwiązanie starszej babci kilka postów wyżej, więc z niego skorzystaj wyprowadź się do Las Vegas. Chcesz się bawić? Nie mieszkaj w Zielonej Górze.
Ten filmik dedykuję wszystkim tym komunistom, którzy doprowadzili w Polsce do tego, że po godzinie 20 (a w moim mieście to już po 18) nie warto wychodzić z domu bo wszystko jest zamknięte, nawet kioski ruchu:
Ale to jest jeszcze nic! Czasami jak wracam do domu wieczorem, albo w nocy, to czasami aż strach iść! Na ulicach nikogo nie ma, nie jeżdżą żadne samochody, ludzie nie chodzą po chodniku - strach
@Axelio: Inna sprawa, że w Polsce przez pół roku jest relatywnie zimno i nie będziesz miał takiego nocnego życia jak w krajach południowych. Komu chce się wyłazić na mróz, szczególnie, gdy jutro z rana trzeba zasuwać do roboty. Taka kultura, klimat był zawsze raczej przeciwko nam.
Komentarze (252)
najlepsze
Jeżeli ludzie protestują przeciwko budowie drogi szybkiego ruchu, a wiedzieli, że taka powstanie lub obok kupili mieszkanie, to są głupi i nie mają racji. Ale na Starówkach zwykle ludzie mieszkają od pokoleń. Więc kto do kogo przyszedł? Kto się nie liczył z zastanym stanem?
Należy jednak zachować pewien balans. Kiedy całodobowa pijalnia "Przedwojenna" otwierała swoje podwoje na naszym podwórku
Ogólnie trudno się nie zgodzić z tym co piszesz - czytając artykuł miałam podobne odczucia. Oczywiście, życie kulturalne czy zwykłe imprezy są potrzebne i po prostu fajnie jest mieć gdzie wyjść, jednak
Zbliżona sytuacja jest z torami wyścigowymi. Ludzie kupują mieszkania toru, bo są tańsze ze względu na uciążliwe sąsiedztwo, a potem starają się zlikwidować tor "bo im za głośno".
Ja sie zgadzam, ze wolnosc jednego czlowieka konczy sie tam gdzie zaczyna sie wolnosc drugiego - tylko w takich sytuacjach trudno wyznaczyc te granice.
W Polsce "swiety spokoj" mieszkancow
Bardzo ciekawe ujęcie sprawy, w Polsce, w której kilkadziesiąt lat PRL-u stłamsiło życie nocne, a jeszcze na początku lat 90-tych wrocławski Rynek, o ile dobrze pamiętam, zdobiły dwie kawiarenki i stacja CPN :-)
To jak próbować rozwiązac dylemat jajka i kury. Oczywiście, w 95% przypadków najpierw były lokale mieszkalne a potem imprezownie, z tej prostej przyczyny, że życie nocne (jak i prywatna przedsiębiorczość
Ale u nas jak małe dziecko zobaczy, że pijesz piwo na ulicy, to zaraz - jak tylko będzie miało okazję - wywali sobie parę browców z lodówki. Za to jak tatuś i
To że zdarzają się sytuacje zamykania pojedynczych lokali (jakich przykłady są podane w artykule) to nie znaczy że jest jakiś ogólny problem z nocnym imprezowaniem. Co prawda patrzę z perspektywy Krakowa, nie wiem jak jest w innych miastach, ale w tym artykule twierdzi się, że ten problem dotyczy także Krakowa, tymczasem widze że w Krakowie w "imprezowych" rejonach takich jak okolice Rynku czy Kazimierz jest mnóstwo lokali otwartych całą noc
http://www.youtube.com/watch?v=TqGoTyb2UzE
Ale to jest jeszcze nic! Czasami jak wracam do domu wieczorem, albo w nocy, to czasami aż strach iść! Na ulicach nikogo nie ma, nie jeżdżą żadne samochody, ludzie nie chodzą po chodniku - strach