Tekst pisany pod wpływem emocji o godzinie 1:03 w jednym z Polskich szpitali (O ile można nazwać to miejsce szpitalem).
W piątek w nocy uległem wypadkowi w którym mój środek lokomocji dachował. Szczęście w nieszczęściu że nic poważnego się nie stało, diagnoza - będę żył, a tak profesjonalnie prosto z bazgrołów na karcie szpitalnego łóżka. Złamanie wyrostka kolczystego C4 i skręcenie kręgosłupa szyjnego. Nie byłem w szpitalu nigdy, zderzenie z rzeczywistością tak zmiażdżyło mi psychikę że wyjdę stąd gorszym stanie niż mnie przyjęto.
Cały cyrk zaczyna się w dniu przyjęcia mnie czyli sobota nad ranem. Do szpitala przyjechałem o własnych siłach ze skierowaniem w ręku otrzymanym na pogotowiu. Na izbie przyjęć od razu mnie poinformowano że przyjmą mnie, lecz lekarz ortopeda będzie dopiero w poniedziałek. Więc pytam czy nie mogę spędzić weekendu w domu i wrócić w poniedziałek gdy ów specjalista będzie w pracy. Oczywiście że nie mogę ponieważ w poniedziałek moje skierowanie będzie już przedawnione. Tak więc miałem wybór, przemęczyć się dwa dni w szpitalu i poczekać na specjalistę, umówić się do specjalisty we własnym zakresie i oczekiwać aż ten mnie przyjmie łaskawie pod koniec roku gdy przyjdzie moja kolej lub iść do prywatnego specjalisty i zapłacić zapewne za kilka wizyt trochę banknotów. Wybrałem wersję pierwszą - najgorszą z możliwych.
Po przebraniu ładują mnie do sali w której są już 2 osoby. Staruszek który podciąga się na wyciągu zamontowanym przy łóżku z językiem na wierzchu, który oddycha jak lord wader i ogólnie wygląda jak śmierć i mężczyzna mniej więcej 40 lat z kostką złamaną w piętnastu miejscach i ów kostka wygląda jakby była w stanie rozkładu. Położyłem się na łóżku i nasłuchując dźwięku vadera mówię do siebie ''Ja pierdole, gdzie ja jestem ??". Mijają 2 minuty i wpada salowa z basenikiem na odchody do staruszka który chciał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Mimo chowania głowy pod kołdrą smród przeokrótny, myślałem ze zwymiotuję. Nie zastanawiając się zbyt długo pobiegłem do pokoiku salowych i zapytałem czy nie mógł bym się przenieść na korytarz. Udało się. Jak udało mi się ustalić na oddziale ortopedii leżało ok 15 osób w tym 2 nie przykute do łóżka No i kolejna niespodzianka bo wpada ekipa ze śniadaniem.
Poniżej zdjęcie, niestety nie zrobiłem zdjęcia ,,zupy mlecznej". Obiadu i kolacji już nie brałem nawet z czystej ciekawości. Dodam że na oknie obok mojego łóżka w garnku stał kompot jak się dowiedziałem od 2 dni. Pani z kuchni podczas wydawania obiadów zapytała mnie tylko czy coś jeszcze w środku jest. Obstawiam że za 2 tyg ten sam kompot będzie tam stał.
Myślałem że gorzej już być nie może. W nocy staruszek zasrał całe łóżko ponieważ nie miał pampersa i nie zadzwonił po basenik dzwonkiem który jest zamontowany w sali przy każdym łóżku. Obudziły mnie krzyki salowej która wręcz darła się na staruszka. Później jeszcze ten smród na cały oddział. Lecz nie był to przypadek jednorazowy przez cały pobyt tutaj musiałem się przyzwyczaić że gdy idzie salowa z basenikiem do którejś z sal zaraz będzie nieziemski smród i będę zmuszony pochodzić ze 20 min po szpitalu i poczytać instrukcje przeciwpożarowe bo jedynie to zabijało czas. Personel szpitala totalnie olewa starców, często przychodzi 15 min od jebanego dzwonka którego dźwięk doprowadza mnie do szału, a gdy przychodzili z wielką łaską i pogardą na twarzy przy czym zmuszeni byli wykonać swoją pracę wyżywali się na nich słownie. Szczerze nigdy nie pozwolę by ktoś z moich rodziców na starość trafił do szpitala społecznego.
Długo oczekiwany poniedziałek na porannym obchodzie ordynator zaleca założyć kołnierz na szyję(Za Który oczywiście musiałem zapłacić 90zł).
Kołnierz jest, godzina 12:00, kontrola lekarza i wypis do domu. Tak mi obiecywano.
Miał mnie przebadać tylko neurolog by sprawdzić czy nie ma zaburzeń ruchu i czucia. Puknął kilka razy młotkiem, kazał śledzić wzrokiem palec i powiedział ze wszystko jest ok. Więc zadowolony wyczekuje momentu gdy przyjdzie ordynator i powie że mogę się zawijać do domu. Czekałem tak godzinę, spotykam go na holu, mówię o całej sytuacji i pytam kiedy wyjdę... cytuję ,, Masz leżeć w łóżku i czekać, a nie biegać i pytać". Myślałem że go zabiję wzrokiem. Ok wracam i czekam, mijają 3 godziny i przychodzi inny lekarz który mi oświadcza że nie wyjdę dzisiaj bo statystyka musi ogarnąć wszystkie dokumenty a dzisiaj już nie da rady. W związku z czym oficjalny wypis będę miał dopiero jutro.
Wyczekując jutra postanowiłem napisać jak to jest w polskich szpitalach i całym zjebanym polskim systemie zdrowia. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, stylistyczne, przecinki itp. ale jestem leniem i nie chce mi się czytać tego jeszcze raz i sprawdzać czy wszystko jest ok ;) a z polskiego nigdy dobry nie byłem ;)
Na sam koniec podsumowując - spędziłem w szpitalu 4 dni tylko po to by lekarz przepisał mi kołnierz w którym mam chodzić minimum 4 tygodnie, wypisał leki. Przy czym musiałem się nawąchać okropnego zapachu i nawkurwiać za wszystkie czasy....
Jedno pytanie. Dlaczego nie mógł tego zrobić lekarz który na pogotowiu oglądał moje zdjęcia RTG ?
Dobrej Nocy
.
Komentarze (235)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
nie-sły-cha-ne
zlikwidowac darmowa sluzbe zdrowia, zrobic tylko prywatna, pieniadze przeznaczyc na renty i emerytury aby obecne babcie hipohondryczki mialy piniondze na bolace stawy
Ej, Panowie, coś wam powiem
Lub zaśpiewam raczej,
- Nie ma to jak zdrowie - powiem,
Wiecie co to znaczy!
Kiedy boli ręka, głowa,
Ucho, oko, udo, noga,
Każdy wtedy kwili, jęczy,
Czy to warto tak się męczyć?
Czy to warto prochy ćpać?
Czy to warto leki pić?
Plaster, maść na siebie kłaść?
Czy w ogóle warto żyć?
Warto, ale po co
Rok temu miałam nieszczęście trafić 3 miesiące przed 18 urodzinami do szpitala chorób płuc na oddział dziecięcy. No cóż, trzeba to trzeba, myślałam, że będę miała chociaż trochę spokoju.
Powitały mnie grzyby na ścianach i łóżka pamiętające pewnie jeszcze czasy wojny. Pielęgniarki budziły nas o 5.00 żeby pobrać krew ( żeby dzieci nie zdążyły czegoś zjeść wcześniej). Jedzenia tyle, co kot napłakał, a to co było raczej
Patrząc na to co się dzieje w polskich szpitalach odnoszę wrażenie, że pracownicy celowo zaniedbują opiekę nad osobami starszymi. Bezbronnymi, chorymi i uzależnionymi od pomocy innej osobami. Tylko po to, bo liczą na to, że jeśli taka osoba prędzej zejdzie z tego świata to oni już nie mają problemu. Ciężko to potem udowodnić, ale myślę, że może kiedyś ktoś stanie przed sądem za chociażby słowne wygrażanie
http://s18.postimage.org/r5t32kuop/szpitalnejedzenie.jpg
Tak, płaci się za dużo, pieniądze są marnowane przez niewydolne zarządzanie państwowymi szpitalami i machinę biurokratyczną NFZ, ale składka rentowa i emerytalna nie idą (z zasady nie powinny iść) na NFZ.
Jeśli ktoś twierdzi, że na marne żarcie w szpitalu odkłada miesięcznie 1000
O mało nie zwymiotowałem, po prostu
@teleimpact: bycie tylko patriotą jak w kraju dzieje się dobrze to jak dla kobiety bycie z kimś kto ma pieniądze jak skończą się pieniądze to skończy się związek, w przypadku związku to się nazywa @%$#@stwo, w przypadku patriotyzmu jest podobnie. Było by to bardzo wygodne gdyby patriotą można było być za
To jest szpital stary. Tam ludzie umierają i robią pod siebie, czego się spodziewałeś? A to, że budowane w komunie i
a twoje komentarze z niemałą dawką ironii irytują mnie prawie tak jak cały ten szpital ;) chyba założę osobny wykop i się na ciebie pożalę ;)