Wpis z mikrobloga

Dużo tego było ciężko to wszystko ogarnąć w jednym nawet największym wpisie. Zacznę od trzech największych imb , kóre można podsumować wspólnym mianownikiem #gowno

Pozwólcie, że będe nazywał mojego sierżanta Grzesiem*

Krótkim wstępem - śmieszek jakiego trudno spotkać w życiu, wieczny chłopiec, którego beztroskie poczucie humoru nie chciało opuścić nawet krótko przed trzydziestką.

Czasy wczesnego kapitalizmu i powstających wszędzie jak grzyby po deszczu seksshopów i sklepów z bronią. I jakaś dziwna plaga w postaci sklepów z śmiesznymi rzeczami(wolny rynek). Tak to nazywali pewnie #gimbynieznajo Asortyment typu pierdzące poduszki, zdechły kurczak i takie tam. Raj dla Grześka. Gdy tylko takowy otworzono w naszym garnizonie to był pierwszym klijentem. I to nie byle jakim. Byznesclass. No #!$%@?ł z pół wypłaty na te wszystkie gadżety.


No więc Grześ obkupił się jak na święta ale nalepszym zakupem okazało się.. gówno. Jak wygląda gówno każdy wie i to też tak wyglądało tylko było sztuczne. Perfekcyjna imitacja gówna. Do tego oczywiście butla "bąka w szpreju" i szkalne ampułki wypełnione oleistą cieczą o zapachu, którego żaden skunks by się nie powstydził.

Teraz pomyślicie: haha nie takie rzeczy się w szkole odwalało. Nie zapominajcie jednak, że Grześ był też bardzo dobrym żołnierzem i niejeden wojskowy plan strategii opracował, który wyżsi ofocerowie podpisywali bez czytania w ciemno.

Nadszedł ten dzień. Manewry międzynarodowe. Cały sztab pod ziemia w bunkrze, mapy, podgląd na żywo na pole walki, praca bojowa wrze a atmosferę dosłownie można kroić nożem. Od tych manewrów zależy nasza ocena z pracy bojowej za cały rok. Awanse i odznaczenia. Najpoważniejsza impreza w roku. Być albo nie być.

A więc bunkier. Jak kazdy bunkier ma słaby punkt a jest nim wlot pobierający powietrze z atmosfery. Oczywiście należycie zabezpieczony, zamaskowany, a całe ustrojswo wyposażone we wszystkie możliwe filtry umożliwiające przetrwanie inwazji zombi.

No ale nie Grzesia. Grześ pod pozorem udania się do ubikacji, wyposażony w całe opakowanie ampułek z wyciągiem ze skunksa udał się do wyżej wymienionego wlotu po czym zaaplikował to wszystko( bo jak mi później wyjaśnił w związku z kubaturą bunkra stwierdził, że jedna czy tam dwie to będzie za mało), a więc zwyczajnie wykonał atak biologiczny na cały sztab. Po czym spokojnie ukrył się na pobliskim pagórku obserwując wyjście bunkra. Możecie sobie wyobrazić co się stało, gdy pompy wielkiej mocy dosłownie w jednym momencie rozprowadziły ten straszny fetor równocześnie do wszystkich pomieszczeń. Maskara. Hekatomba. Oficerowie, zieloni na twarzy, z wytrzeszczonymi oczami, dosłownie na kolanach wypełzający z bunkra i żygający dalej niż widzieli. Manewry tak bardzo #!$%@?. Pała za cały rok.

Pewnie zastanawiacie się czy uszło to Grzesiowi płazem? I tak i nie. Otórz Grześ wmówił dowódcy, że to pewnie jakis kot wlazł( a bywało ich tam czasem sporo) i mu się biedakowi zeszło gdzieś w jakiejś studzience czy kanale na okablowanie. Zarządzono wielkie czyszczenie bunkra trwajace dwa tygodnie**, znaleziono nawet jakieś zmumifikowane truchło i sprawa rozeszła się po kościach. Niestety dowódca z jakiegoś źródła dowiedział się, że to jednak nie był kot i, z braku silnych dowodów, przez trzy kolejne lata zblokował Grzesiowi awans na straszego sierżanta.

#przygodysierzanta - ten tag mozecie obserwowac jak chcecie bo będzie więcej.

Miały być trzy imby ale sie nie da w jednym wpisie :)

spamlista: @Domowik: @avible: @paaszczaktaxi: @Rozkoszny: @dixvi

*zbierzność imion całkowiecie przypadkowa

**o tym sprzataniu jeszczę wspomnę
  • 8
p.s.

Wiem, że jak to czytacie to pewnie myślicie, ze ponosi mnie fantazja. Sam bym tak myślał. Chcecie wierzyć to wierzcie, nie chcecie to nie. Gorsze imby odchodziły łącznie z jedną, która o mało nie doprowadziła do rozformowania jednostki, ale to nie o Grzesiu i trochę wstyd więc nie będe pisał.

@Domowik: wolę nie wdawać się w szczegóły. Grześ po przejściu na emeryturę zajął się web-dew i może mieć tu jakies