Wpis z mikrobloga

Podzielę się z wami moim dzisiejszy snem, a co mi tam. Enjoy.

Miejsce akcji to bardzo smutny i brutalny świat. Jako jego bohater znajduję się w czymś co teoretycznie ma być szkołą, a w praktyce jest więzieniem i miejscem tortur. Wszystkie dzieci (w tym śnie jestem młodszy, mam tak z 15 lat) są traktowane jak śmieci, bite, a nawet i zabijane przez strażników i pracowników tego miejsca. Początek jest długi i go nie będę opisywał ale generalnie jestem świadkiem samego zła.

W końcu ja i paru kolegów (nie było tam chyba w ogóle dziewczyn, straszne sausage party) widząc jak nam biją kolegę nie wytrzymujemy i atakujemy strażników znęcających się nad kumplem. Udaje nam się ich pokonać. W tym momencie wiemy, że generalnie właśnie jesteśmy martwi, bo jak wyjdzie na jaw co zrobiliśmy to nabiją nas na pal. Teoretycznie powinniśmy obrać azymut na #!$%@? i spróbować się jakoś uratować ale jako dzieci o zdewastowanej psychice boimy się tego zrobić.

Okazuje się, że biegnący po korytarzu strażnicy mijają mnie, nawet mnie nie zauważając. Jako jedyny z całej grupy próbuję iść dalej korytarzem, mając nadzieję, że mnie jakimś cudem nie zauważą, zaślepieni żądzą spuszczenia łomotu niedobrym dzieciom. Spokojnym krokiem, udając, że mnie tam wcale nie ma, powoli kieruje się w stronę, jak mi się wydaje, drzwi wyjściowych.

Sukces jakich mało – docieram do drzwi i pomimo, że całe to miejsce to więzienie, to drzwi nie mają nawet zamka i można je normalnie otworzyć. Tak też robię i moim oczom ukazuje się widok smutnego i szarego miasta. Nie widać też nigdzie żadnych ludzi.

Smutne czy nie smutne postanawiam jednak brać nogi za pas zostawiając za sobą wszystkim przyjaciół i dotychczasowe życie. Rzucam się w szaleńczy bieg przed siebie, widząc po niedługim czasie, że z mojego byłego domu wybiega za mną cała kolumna strażników(choć to może nie jest dobre słowo, bo głównie to były jakieś Grażynki) ubranych na czerwono. Po przebiegnięciu dalej, za jeden z budynków odkrywam, że wcale to miasto nie jest takie opuszczone. Na ulicach jest bardzo dużo ludzi. Wszyscy są radośni i sobie wesoło gadają. Parę osób też biegnie w podobnym kierunku co ja ale w przeciwieństwie do mnie nie wyglądają jakby przed kimś uciekali. Kiedy powiedziałem zaczepionym osobom, że właśnie mnie gonią strażnicy i mnie utłuką jak im nie ucieknę to postanawiają mi oni pomóc w ucieczce, chociaż widać, że nie są do końca przekonani o sensie tego co im opowiadam. Strażnicy niezbyt szybko mnie gonią więc nie widać ich już za mną. W miarę spokojnym biegiem (zmęczony już jestem) poruszam się przed siebie, gdy nagle zauważam, że strażnicy wybiegają już z bocznej uliczki. Na tęgie #!$%@? nadszedł czas. Wbiegam na teren ogródków działkowych, latam między drzewami żeby nie było mnie widać i w końcu wbiegam do jednego z domów.

Tutaj zaczyna się mindfuck.

Po chwili krążenia po domu zaczynam słyszeć całkiem ładny głos małej dziewczynki. Za moment owa dziewczynka wychodzi z pokoju i gdy mnie zauważa radośnie krzyczy moje imię i biegnie się do mnie przytulić. Nic z tego nie rozumiem. Za chwilę z tego samego pokoju wychodzi jej matka i również podchodzi się ze mną przywitać. Zaczynam tłumaczyć, że ja ich nie znam i w ogóle o co tutaj chodzi. Obie wyglądają na lekko zdziwione, po czym matka oznajmia, że przecież jestem jej synem i wróciłem właśnie ze spaceru. Nie ze mną te numery babo – myślę sobie. Zaczynam opowiadać, że byłem przecież całe życie w tym cholernym więzieniu i ich w ogóle nie znam. Kobieta ze spokojem zaprzecza temu i zaczyna opowiadać naszą wspólną historię. Pokazuje mi wspólne zdjęcia naszej rodziny. Mam też niby 2 braci, którzy przez chwilę tylko przemykają przez korytarz ale są zbyt cool żeby się przywitać. Wszystko co ona opowiada ma sens ale przecież ja wiem, że jest inaczej. Pamiętam więzienie, pamiętam moich przyjaciół, którzy tam byli. Z drugiej jednak strony zaczynają do mnie powoli docierać zamglone wspomnienia z poznanymi właśnie ludźmi. Może dom, do którego niby przypadkowo biegłem tak naprawdę nie był przypadkowy? Może po prostu podświadomie biegłem do domu? Ale ja przecież nie mam żadnego domu.

Tutaj niestety sen się urwał.

Może to brzmieć jak marna i nieumiejętnie napisana historia ale dawno nie miałem tak realistycznego i strasznego snu. Naprawdę czułem się jakbym tam był. Częściowo zrozumiałem jak straszne muszą być poważne choroby psychiczne kiedy nie umiesz odróżnić co jest prawdziwe, a co nie. Nie poznajesz własnej rodziny i tak naprawdę nie wiesz gdzie i kim jesteś. Nie wiesz czy to co niby wiesz, jest prawdziwe. Czy cokolwiek co pamiętasz jest prawdziwe?

#sny #narkotykizawszespoko #alezedudkanamundialniewzieli
  • 1
@Estilio:

tl;dr:

- byłem dzieckiem w jakimś wiezieniu

- kolega przez strażników tak bardzo #!$%@?

- strażnicy przez nas tak bardzo #!$%@?

- #!$%@?.avi

- nikt mnie nie widzi, #!$%@? na całego do miasta

- gonio mnie ale ja jestem szybszy

- jednak oni szybsi więc szczęśliwej drogi już czas

- do losowego domu chyc

- dom wcale nie taki losowy

- losowa matka appears

- wcale nie taka losowa, to