Wpis z mikrobloga

Kisnę.

Jechalim z różowym paskiem rowem wzdłuż ściany lasu.

Zatrzymała nas trójka dzieciaków. Mówi do mnie dziewczynka (ca. 13 lat). Pyta czy nie widzieliśmy jojka. Pytam co to jest jojek. Okazało się, że wada wymowy (typu HGW) motzno i chodziło o psa jorka. Smutłem, bo skumałem w jednej chwili, że dziecko dopiero co płakało (pjes musi uciekł) i jeszcze niechcący upokorzyłem istotę.

Mówię do dziewczynki, że jakby pies się nie znalazł, to w szafce mam czipsy i batony. Pytam gdzie ich szukać jakbymy znalazły pieska. Dziecko dyktuje mi numer telefonu, żeby dzwonić jakby bydle się znalazło. OK.

Ruszamy, cmokamy, gwizdymy, żeby pjes wyszedł z lasu. Zonk. Las się skończył, szansę na znalezienie jojka spadły do zera. A mój rużowy paseg muwi:


nie wiem czy #coolstory, ale #story, też #heheszki #bekazrozowychpaskow, na pewno zaś #nocnazmiana
  • 21
@levelus: miałem taka sąsiadke , kazaliśmy jem mówić CHÓR :D

btw nawet jakby go znalazła to by jej nie uwierzyli , załóżmy że go znalazła idzie do rodziców , na pytanie i co znalazłaś pieska ona mówi szczęśliwa :

#!$%@?!! ZNALAJAZŁAM !
@parasolki: było (uwaga, mocna fraza) ich troje. Wszystkie scenariusze były możliwe. Ale najgorszy byłby taki, że szczawik wyjmuje Nokię 3310 i puszcza bibera, a wszyscy przybijają piontke i idą w radosnym uniesieniu na grzyby