Wpis z mikrobloga

Mieszkam kilka kilometrów od miejsca, w którym pracuję więc zazwyczaj wracam do domu zjeść lunch. Oszczędzam sporo hajsu, mam czas dla siebie, generalnie jest to miło spędzona godzina. W ostatni poniedziałek byłem w całkiem niezłym nastroju a kiedy jestem w dobrym nastroju lubię sobie urządzać sesje muzyczne w aucie. Wtedy był czas na Foo Fighters. Jechałem więc do domu i słuchałem muzyki uważając na drodze ale nic poza tym - ot, czynność jaką zawsze powtarzasz. Niedaleko mojego domu jest dosyć niebezpieczny zakręt zasłonięty drzewami i innymi roślinami. Zwolniłem, podjechałem bliżej - okej, wszystko w porządku. Skręciłem i...

Przede mną stał samochód. Właściwie sznurek samochodów z małymi flagami na dachu. "O cholera, to procesja pogrzebowa! No nic, jestem ostatni, dam im trochę przestrzeni, niech pojadą i ja pojadę w swoją stronę". Przez minutę czy dwie wszystko szło dobrze, procesja przede mną skręciła w inną drogę. I wtedy zorientowałem się, że za mną jest samochód. Właściwie kolejny sznurek. Cholera, jak to możliwe, że wpadłem w środek procesji pogrzebowej? Przecież oni zwykle trzymają się blisko. Wcześniej byłem w środku procesji, teraz prowadzę! I, na swoje nieszczęście, mam na dachu flagę stanu, więc procesja za mną uznała, że prowadzę ich jak owieczki. Skręciłem w swoją okolicę. Oni też skręcili. Skręciłem w swoją ulicę - oni także. Wjechałem szybko do garażu i zamknąłem drzwi. Przez okno widzę jak samochody zatrzymują się przy moim krawężniku. Później zaczęli odjeżdżać szukając reszty procesji.

Siedzę i w milczeniu jem kanapkę. Jest cholernie dobra - pieczywo na zakwasie, indyk, awokado, ser cheddar, ostry sos i trochę nachosów żeby przyjemnie mi się chrupało - ale jestem pewien, że byłaby jeszcze lepsza gdybym nie rozpieprzył procesji pogrzebowej jadąc po nią.

#reddit #coolstory #heheszki #hasaczoweopowiesci (tak do subskrybowania/dodania na czarnolisto, zależnie od preferencji seksualnych oraz innych).
  • 10
  • Odpowiedz