Wpis z mikrobloga

Witam, chcialbym sie podzielic z Wami moim bardzo intymnym przezyciem.

Kilka miesiecy temu wygralem konkurs architektoniczny. Nagroda bylo 500 euro i wylot do Brukseli na jakies warsztaty. Co tu duzo mowic, cieszylem sie jak szalony.

Wszyscy dookola mi gratulowali, w tym rodzice mojej dziewczyny. Kilka dni przed wylotem zaprosili mnie na obiad, wypilismy z tesciem po kilka kieliszkow i zaproponowal mi, ze z wielka checia podrzuci mnie na lotnisko. Do Pyrzowic mam ponad 100 km, wiec bez wahania sie zgodzilem.

Dzien przed wylotem mocno sie stresowalem, mial to byc moj pierwszy lot w zyciu. Wraz z dziewczyna i paczka znajomych skoczylismy na kilka piw do pubu. Oprocz piwa polala sie ostatecznie wodka, a do tego dolozylismy jakies ostre jedzenie. Biorac pod uwage fakt, ze musialem wstac o 5 rano dnia nastepnego, nie byl to najlepszy pomysl.

Juz o 5:30 pod blokiem czekal na mnie przyszly tesciu w swoim nowiutkim Citroenie C4, a podroz na tylnym siedzeniu miala umilac nam moja dziewczyna. Jeszcze na lekkim kacu, zdarzylem z rana wypic tylko kawe i ruszylismy w trase.

Wszystko bylo dobrze az do momentu, gdzie zaczelo dziwnie krecic mnie w brzuchu. Co jakis czas wypuszczalem kontrolowane cichacze, ale te dziwne uczucie zaczynalo mnie niepokoic.

Mielismy jeszcze okolo 20 kilometrow do lotniska, wtedy nadszedl kryzys. Krecilem sie na fotelu jak #!$%@?, a zwieracze powoli przegrywaly wojne z nadciagajaca lawina gowna. Zagryzalem ostro zeby i sciskalem oczy, przez ktore ledwo juz widzialem.

Tesciu cos tam zagadywal, ale powoli tracili ze mna kontakt. Pamietam przez mgle jak dziewczyna zapytala, czy wszystko ze mna dobrze. Z trudem - caly w przeszywajacych dreszczach - wymamrotalem, ze nie. Ze strasznie chce mi sie sikac i chyba mam jakies zapalenie pecheza po alokoholu. Bo co mialem powiedziec?

Jedziemy dalej, lzy juz cieknal mi po policzkach bo wiem, ze moj swiat zaraz legnie w gruzach. Doslownie w gruzach. Niespodziewana fala kupska zniszczy moj ciezko wypracowany szacunek u ojca dziewczyny.

Tatko smieszkuje, ze co to ja bredze, przeciez normalnie wytrzymam z tym sikaniem i ze spokojnie odleje sie hehe na lotnisku. Spogladam w dal... jest i ona, moja ostatnia nadzieja: stacja benzynowa.

Uprzejmie prosze ojca mej loszki, zeby zjechal i to zajmie tylko kilka minut. On hardo, ze nie, ze co to za panienka ze mnie, ze zaraz bedziemy na lotnisku i tak juz spoznieni, wiec on nigdzie sie nie zatrzyma.

W tym momencie sie poddalem. Nie umialem juz dluzej z tym walczyc. Niezrozumiany, porzucony, zdradzony o swicie przez niedoszlego tescia, popuscilem.

Najpierw dziwny, wibrujacy dzwiek. Potem ohydny smrod i wreszcie przykra, niezreczna cisza.

"Co sie stalo?" - zapytala z przerazeniem moja dziewczyna. Wzialem gleboki oddech, chociaz pewnie nie powinienem, i z trudem, lekko szlochajac odpowiedzialem, ze popuscilem.

I ponownie, ta dziwna przerazajaca cisza. Kilka sekund, ktore byly najgorszymi w moim zyciu. Pokonany przez wlasne gowno, spogladam w okno z nadzieja, ze to tylko zly sen.

"Jak to #!$%@? popusciles!? Na nowy fotel mi w aucie! Chyba zartujesz!" - wykrzyczal troche przez smiech ojciec. Tlumacze sie, ze przeciez prosilem, zeby zjechal, bo zle mi, ze byla stacja!

Fotel na ktorym siedzialem doslownie zalal sie rzadka sraka. Plywalem w tym gownie jak w jakims jeziorze, moje spodnie byly kompletnie przemoczone.

Smrod, ktory kumulowal sie w aucie pokonal niestety moja dziewczyne. Biedaczka zaczela wymiotowac. Ojciec dostaje #!$%@?, ze co sie tu #!$%@? i natychmiast zjezdza na pobocze.

Wysiadamy, ja caly obsrany, dziewczyna obrzygana. Fotel na moim siedzeniu tonie w kupsku, podloga z tylu ufajdana w wymiocinach. Nikt nie wierzy w to co sie stalo.

Tesciu rzuca mi reczniki papierowe i krzyczy, zebym wytarl szybko siedzenie i podloge z tylu. Myje to wszystko jak tylko moge, dlonie #!$%@? po uszy gownem, dziewczyna z boku placze, a stary lapie sie za glowe.

Prosze go, zeby wyciagnal moja torbe z bagaznika i podal mi losowe spodnie. Polecialem w krzaki i czuje, ze kolejna fala nadchodzi. Sram na kucaka i szlocham ze wstydu, kilka metrow od mojej niedoszlej rodziny. Skreca mnie jak wczesniej, czuje lekka ulge, ze juz nie wale w fotel.

"Nowe auto #!$%@?! NOWE AUTO!!! ZASRAL MI AUTO!!!" - ojciec mojej dziewczyny nie moze zrozumiec tego co sie stalo.

Podcieram dupe, rece i nogi. Zrzucam spodnie i bokserki, juz nie beda mi potrzebne. Wolam jeszcze o butelke z woda mineralna, ktora lezala pod nogami ojca. Wystarczyla na przemycie sie.

Zakladam szybko spodnie, wychodze z krzakow. Jak to naprawic, jak to odkrecic? Co moge zrobic? Przeciez obsralem kolesiowi jego nowe auto. Chlop mial zostac moim tesciem, kobieta mojego zycia gardzi mna i nigdy tego nie zapomni, nie chce nawet na mnie spojrzec.

Wrocilismy po moich namowach do auta, usiadlem z tylu obok dziewczyny, okna pootwierane. Dojechalismy na lotnisko bez slowa, wyszedlem z auta i zabralem torbe. Chcialem cos powiedziec, ale ostatecznie wolalem nie pogarszac sprawy.

Od tego czasu nigdy juz ich nie widzialem...

#truestory #pasta #przegryw #coolstory
  • 19
@McCoy: Dla mnie nie ważne, czy to prawda, czy nie. Podoba mi się to skomentuję, dam plusa czy coś. Może być i pasta która krąży w internetach od miesięcy roków dekad itd.
@SmiesznyKrolik:

Po pierwsze - nie wierzę ci, musiałeś to gdzieś znaleźć i zrobić kopiuj/wklej.

Po drugie - nawet jeśli to prawda to czemu z Ciebie taka #!$%@? co nie umie wyraźnie powiedzieć "MUSZĘ DO ŁAZIENKI!"?

Po trzecie - rewelacyjna historyjka, za którą masz plusa.
Faktycznie wydarzenia sa zmyslone, natomiast inspirowane moja prawdziwa historia. Na szczescie tesciu zjechal na stacje, a ja sie uratowalem :-). Reszta historii to wynik przemyslen - co by bylo gdyby...


@SmiesznyKrolik: przyznaję, że naprawdę rewelacyjna - jest kwintesencją ludzkich lęków przed wstydem.