Wpis z mikrobloga

@californication: na dole jest abisyńczyk (o imieniu Talar), a na górze rosyjski niebieski (Rubel). Talar jest wyraźnie mniejszy, a jak był mały (3 miesiące) to mieścił się na dłoni :)

Dodam tylko, że koty abisyńskie to często niejadki - są nawet specjalne karmy mające zachęcić te wybredne stworzenia do jedzenia. Mi jednak trafił się jakiś wadliwy egzemplarz, który zje nawet skórkę chleba, jak jej nie upilnujesz ;)
  • Odpowiedz
@abstrakcyjny_nick: obejrzałam fotki małego Talara - śliczności :D bardzo podobają mi się koty egzotyki, ale jakbym miała wybrać rasę to mam mętlik w głowie... Abisyńczyk, Korat, Bengalski, Somalijski, Turecki Van, a może syjam z czarną mordką i białymi wąsami? A może jednak Norweski Leśny, Syberyjski, Maine coon? Wybór mnie przerasta, wszystkie takie piękne :)

Z dwojga złego chyba lepszy żarłok niż niejadek ;)
  • Odpowiedz
@californication: Syjamy są śliczne, ale wymagają uwagi i są zazdrosne i głośne, nie zdecydowałabym się na nie, ale zazdraszczam tym, co mają :)

Maine coony to chyba moje ulubione długowłose. Tam gdzie odbierałam Talara, pani miała też Maine Coony. MATKO JAKA TA SIERŚĆ JEST MIĘCIUTKA. Nie spodziewałabym się. Macałam persy kiedyś i to w ogóle nie to samo. Maine Coony śliczne są... ale zadaj sobie pytanie, czy chcesz mieć długowłosą rasę.
  • Odpowiedz
@abstrakcyjny_nick: o rany jaka wyczerpująca odpowiedź :)

Rzeczywiście, dużo istotnych kwestii jest do poruszenia przy wyborze rasy. Ja na razie jestem na etapie ślinienia się na prawie wszystkie koty, może oprócz persów i devonów. I póki co musi mi mój europejski mieszaniec wystarczyć, jak już będę miała dom z ogródkiem to coś wybiorę :) Oczywiście będę się kierować charakterem, pielęgnacją i na pewno ceną, natomiast dostępność jest mi raczej obojętna -
  • Odpowiedz
@californication: Bengale mogą 3k kosztować, ale raczej w Warszawie :)

Koty są jak kobiety - nie wiedzą czego chcą :D kiedyś Rubel bardzo chciał w zimę wyjść, a nie znał śniegu. Poznał i pobił rekord prędkości biegnąc do domu, do ciepełka. Talar za to uwielbia śnieg. Co te koty...

Ja mam dom z ogródkiem, ale koty wychodzą "na spacer" tylko pod kontrolą, tzn. muszą być na widoku. To takie kanapowe pierdoły,
  • Odpowiedz
@abstrakcyjny_nick: idealne porównanie do bananowych dzieci :) Ja planuję dom z ogródkiem z ograniczonym sąsiedztwem, więc trochę bezpieczniej, ale i tak strach rasowce wypuszczać samopas. Aczkolwiek wszystko zależy od ich charakterów.

Co ciekawe Ziutę nauczyłam wypuszczać od małego /w wieku kilku miesięcy/ a wtedy na studiach mieszkałam w bloku na parterze w pokoju z drzwiami balkonowymi bez balkonu (tylko "rzygacz" był z miejscem na jedną osobę). Nauczyłam ją wyskakiwać na trawę,
  • Odpowiedz
@californication: ojej, to musiał być stres. Jakoś wiele ludzi ma wychodzące koty (najczęściej dachowce) i one wracają, nawet po tygodniu-dwóch, ale ja bym się bała, że nie wróci. Dobrze, że Ziuta wróciła cała i zdrowa :)

Rubel nam kiedyś zginął na 2 tygodnie. Rozwieszaliśmy ogłoszenia z ofertą nagrody dla znalazcy, mieszkamy przy ruchliwej ulicy i codziennie mieliśmy nadzieję, że nie trafimy na truchełko na drodze. No ogólnie wielki stres i smutek,
  • Odpowiedz
@abstrakcyjny_nick: wiedziałam, że miałam gdzieś komuś odpisać i zapomniałam :D Cała ja ;)

Wiesz moi rodzice mają wychodzące koty domowo podwórkowe, ale co ciekawe w środku lasu są bezpieczniejsze niż w mieście a nawet na wsi. Jedyny problem mieli z kotką, która właziła na czubki sosen i potem nie mogła zejść, trzeba było drzewo ścinać :) Raz nie udało się jej znaleźć, bo dużo sosen dookoła i po 5 dniach przypełzła
  • Odpowiedz