Wpis z mikrobloga

No ja mialem taka historie. W szkole sredniej od poczatku jeden cwaniak mnie gnebil. Ja spokojny chlopak, nigdy sie nie bilem i nie uwazalem, ze przemoc moze w czyms pomoc.

Dodatkowo bylem pare razy okradziony ( wawa wola) glownie na przystanku tzw. dziesiona.

Zaczalem wiec chodzic na silownie.

I co pomoglo. Wzrosla pewnosc siebie. Kolejne pare prob kradziezy udaremnilem splawiajac gosci gadka.

Nastepnych juz nie bylo. Po ulicy chodzilem pewnie z glowa do gory patrzac innym wyzywajaco w oczy ale nie "bujalem" sie. Dalej bylem skromny.

Moje problemy z gnebicielem skonczyly sie kiedy przy calej szkolnej smietance (na stolowce). Wszedlem i powiedzialem, ze jakas nauczycielka zabiera nas na zastepstwo na boisko(czyli wypas zamiast matmy).

Jakub krzyknal "#!$%@? frajerze", dziewczyny sie chichraly. Ja z pogarda:" sam #!$%@?".

Na to on podszedl i zlapal mnie oburacz za bluze . Ja rowniez zlapalem jego i juz czulem, ze jest moj. Napialem ramiona i widze, ze nie moze sie ruszyc. Zrobil sie czerwony ze wstydu przed laskami. Powiedzial: "pusc mnie" i sprobowal uderzyc glowa. Slowo daje zabraklo mu z 3cm i lezalbym z krwawiaca twarza na ziemi. Po prostu zaskoczyl mnie ale trzymalem go mocno i nie mogl az tak sie zblizyc.

Po dluzszej pauzie mocno go popchnalem, tak ze az zrobil dwa kroki w tyl i powiedzialem do chlopakow zeby poszli za mna i nie czekajac na ich reakcje wyszedlem.

Niby nic ale az tyle. Od tej pory Jakub unikal mnie, udawal ze mnie nie widzi. Ja jego rowniez i na tym sie skonczylo.

Smutnr jest to, ze kazdy musi do tego dojsc sam bo pomaganie gnebionemu do niczego go nie zmotywuje.

#dyel #pasta #truestory