Wpis z mikrobloga

Mirunie, pojszłem sobie do księgarni, coby nabyć książkę, która od dawna za mną chodziła, a której nie miałem okazji dokończyć przy poprzednim czytaniu. Mowa o Moby Dicku - klasyce klasyki; książce, o której słyszał chyba każdy, nawet dowolny pięciolatek.

Podchodzę do pani za ladą, na oko 20 lat, i pytam: "jest Moby Dick?", na co ona patrzy na mnie tak trochę, jakby nie dosłyszała - no ale niewyraźnie czasem mówię, więc powtarzam: "Moby Dick", przy czym mówię to tak raczej szybko - zabrzmiało jak "mobidik" czy podobnie. Mimo wszystko chyba wiadomo, o co chodzi. Nazwiska autora nie wspomniałem, no bo kurna, Moby Dick to Moby Dick. Nie ma zbyt wielu książek o tym tytule.

Pani pomyślała chwilę i powiedziała, że nie mają na sklepie, ale sprawdzi w hurtowni. Wyszła, wraca i mówi: "jest, ale Moby (z pokreślonym "y"; następnie długa pauza) Dick. Za 12 zł".

No ok, pytam więc, czy to nie jakieś skrócone wydanie, bo 12 zł to jednak podejrzanie niska cena. Jak ostatnio miałem tę książkę w rękach, była podzielona na dwa tomy, no i nie jest to najkrótsza książka świata (choć najdłuższa też nie). Poza tym pokażcie mi książkę za 12 zł.

Pani wychodzi, wraca i mówi: nie, Moby Dick to Moby Dick i kosztuje 12 zł. Jak nie wierzę, mogę zobaczyć na komputerze. Poszedłem więc do jej kanciapy, patrzę na ekran, a pierwsza rzecz, jaka rzuca mi się w oczy, to zakładka Googla z wyszukiwaniem hasła "mobidick". Biedne dziewczę nigdy w życiu nie słyszało takiego tytułu.

No cóż, w końcu to tylko jedna z najważniejszych powieści w historii literatury, a ona pewnie dopiero co skończyła liceum. Może nie znać. Nic mi do tego. Wtedy babka pokazuje mi stronę tego "mobidicka" za 12 zł i okazuje się, że to jakiś edukacyjny audiobook w języku angielskim. Bo przeczytanie ze zrozumieniem opisu książki też jej nie wyszło.

Za to ja wyszedłem.

#coolstory #mobydick #ksiazki
  • 2