Wpis z mikrobloga

#kononowicz Patostremer się skarży: hejtują nawet moją żonę i dziecko, stalkują nas
Dom Sławka. Mała, górska wieś, na granicy województwa śląskiego i małopolskiego. Kiedyś montował ludziom kamery monitoringu i marzył o karierze internetowego celebryty. Dziś woli je montować w domach osób nieporadnych życiowo, uzależnionych, których życie uwielbiają podglądać internauci.

Mieszka tu z małym synkiem i z żoną. Stąd zarządza swym patostreamingowym imperium. Zajadając ulubione rogaliki przez liczne kamery obserwuje co dzieje się na podwórku Kononowicza, kto do niego przychodzi, o czym z nim rozmawia. Dzięki temu na przykład o niezapowiedzianej kontroli u "podopiecznego" przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku Nowak może wiedzieć pierwszy, choć sam siedzi w pokoju przy laptopie na drugim końcu Polski.

Ma całkowitą kontrolę na kanałami Kononowicza a wcześniej też Suchodolskiego i zyskami z tych nagrań. Posiada zdalny dostęp do ich telefonów i to on decyduje z kim mogą rozmawiać a z kim nie. Dzięki temu łatwo może manipulować oboma panami, którzy nie są w ogóle świadomi sytuacji. Widziałem nawet SMS, w których Sławek żąda dostępu do konta bankowego jednego z nich - opowiada nasz informator.

Sławomir Nowak z rozmowie z "Krakowską" temu nie zaprzecza.
To są moje kanały, nie Kononowicza. Z kolei hasło do konta bankowego Suchodolskiego rzeczywiście było mi potrzebne, żeby sprawdzać czy otrzymuje przelewy za transmisje internetowe. Ostatecznie jednak nie otrzymałem tego hasła - zapewnia.

- Mam też dostęp do monitoringu na wyraźną prośbę właściciela posesji, czyli Kononowicza. Korzystam z niego, jeśli dochodzi do wtargnięcia lub dewastacji, przygotowuje materiały dla policji, mają ze mną kontakt, jeśli zachodzi taka potrzeba. Nagrania nie są archiwizowane, są nadpisywane w pętli, można cofnąć się tylko kilka dni do tyłu - dodaje.

Sam przyznaje, że ma nadal ma zdalny dostęp do telefonu i laptopa swoich "podopiecznych". Po co?

Służą do tego specjalne programy do pomocy zdalnej i nie są to programy szpiegowskie. W momencie połączenia, tapeta znika, robi się czarne tło i użytkownik widzi, co się dzieje na ekranie komputera. Tego typu możliwość była wykorzystywana przeze mnie tylko na ich prośbę i tylko w dobrych celach. Robiłem tak, gdy filmy były nagrane, ale nie przesyłały się na chmurę. To ja w imieniu Majora Suchodolskiego i na jego prośbę zgłaszałem filmy nagrane z jego udziałem przez innych ludzi, takie na których na przykład wącha rozpuszczalnik w lesie - tłumaczy się Sławek.

Zapewnia, że sam takich nagrań nie publikuje.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach