Wpis z mikrobloga

Witam, jeśli ktoś kojarzy udzielającego się tu kiedyś bezdomnego z barcelońskiej ulicy, to ja.

Jeśli kogoś ciekawiło co u mnie było przez ten czas (chłopaki z serwera wiedzą co nieco, do pewnego momentu), to potem wyjechałem do innego kraju, pracowałem przez rok, pokazałem, że mogę żyć jak to się mówi normalnie (w pracy szybko byłem jednym z lepszych, brałem nawet i nadgodziny, miałem nieporównywalnie lepiej, niż typowy polski kołchoźnik za psi grosz, no ale ja i tak nie mogę tak żyć, po prostu, bez żadnej nadziei, nawet takie życie to jest tylko życie żeby przeżyć, jedynie nieco wygodniejsze, bo się lepiej zarabia, niż w jakimś powiatowym obozie zagłady), ale ja zwyczajnie nie chcę, nie mogę, nie potrafię tak żyć, tyrać i gnić na jakimś pokoju i tak bez żadnych lepszych perspektyw do końca życia.

Z własnego wyboru jeszcze w tym tygodniu rzucam to wszystko, i co, idę ponownie na ulicę, ale już bez nawet odrobiny woli przetrwania, będę gdzieś po prostu leżał i czekał co się wydarzy. W systemie nie możesz sobie pozwolić na żadną chwilę słabości, masz być jak robot, a ja co mam poradzić, że nie mam żadnej wiary w sens życia (bo takich rzeczy nie ma), nic na dobre nie może mnie uszczęśliwić no i przede wszystkim - prawie całe życie towarzyszącą prawdziwa depresja z naprawdę silnymi jej napadami.

Gdybym mocno się uparł to pewnie bym to jeszcze jakiś wytrzymał i dalej jeszcze przetrwał, nawet i pracował, ale po co? Wiem, że w niedalekiej przyszłości byłby kolejny atak depresji, z każdym razem mocniejszy.

Generalnie wróciłem na chwilę by powiedzieć, że depresja to nie są żarty i nie można jej lekceważyć jak to robi chociażby boomerstwo ględzeniem typu aaa dziewczynę sobie znajdź do kołchozu idź to ci przejdzie, a nie wymyślasz jakieś depresje, za moich czasów takich rzeczy nie było.

#przegryw #bezdomnosc
  • 18
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@oinczorniasty: @Tata_Kasi zarabiałem w pracy, która raz była gorsza, a raz lepsza na tyle, że mogłem sobie z 3-4 razy w roku zrobić mniejsze bądź większe wakacje, ale to i tak co z tego, całe życie by i tak wyglądało tak samo lub gorzej, tyranie, gnicie na pokoju, samotność, jak to się mówi to by nic nie dało.
  • Odpowiedz
@ZwyklyRoman: Nie mam celu żadnego, więc po co robić coś tak wymagającego bezcelowo i cierpiąc. Najgorsze właśnie, że nie można pozwolić sobie na chwilę słabości, rok pracowałem w sumie ile się dało, a teraz silny atak depresji i nie jestem absolutnie w stanie tam pójść, więc co zrobić?
  • Odpowiedz
@ZwyklyRoman: @ZwyklyRoman: To znaczy na ulicy jakbym chciał to już doskonale wiem, że może być nieźle, oczywiście są tam różne kryzysy i niedogodności, ale też na swój sposób człowiek jest szczęśliwszy. Co do leżenia pod śmietnikiem, lepiej nie będzie, ale jest szansa, że nie będzie nic, bo cud to się raczej nie wydarzy.

Żyjąc "normalnie" też nie będzie lepiej - tyranie, gnicie w pokoju, sranie, cierpienie, samotność, tak
  • Odpowiedz
@Voiman_etsija: Za pierwszej bezdomności to jedzenia nie brakowało nigdy, poznało się knajpy, gdzie było wiadomo w jakie dni i o której można przyjść po coś, ludzie sami też dużo dawali, a potem po dość krótkim czasie miałem dobre, codzienne obiady (pierwsze, drugie, deser), jak się ogarnęło jakiś hajs albo produkty po terminie to i się gotowało (na ulicy niczym Makłowicz), ale teraz to naprawdę chciałbym tylko się położyć gdzieś, nie
  • Odpowiedz
@Blaskun: Nic od nikogo nie wyłudzałem, z kilka dych dostałem tu maksymalnie i to od ludzi, którzy sami chcieli mi dać. Nie chcę nic, bo nawet więcej, niż tego posta nie zamierzam publikować. Jakby o hajs chodziło, to mógłbym sobie dalej pracować.
  • Odpowiedz
@depresjaeutanazja: nie zrozum mojego pytania źle, na nic nie namawiam, raczej że szczerej ciekawości pytam - co Cię trzyma przy życiu? Sam się rozbijałem o bezdomność swojego czasu i też bywało serio źle i ciekaw jestem jak to wygląda z Twojej perspektywy.
  • Odpowiedz