Wpis z mikrobloga

W latach 2006-2009 mieszkaliśmy przez chwilę z rodzicami w Hiszpanii, z tego rok (ostatni) w Barcelonie u mojej cioci. Ciocia miała 3-letniego synka (mojego kuzyna) i tak się jakoś złożyło, że często się nim zajmowałem. Miała to być niby szkoła języka dla mnie (dzieciak oczywiście mówił po hiszpańsku), tak naprawdę oczywiście znaleźli sobie darmową nianię.

Pewnego razu dostałem zadanie zabrania kuzyna do fryzjera. No to siedzę w poczekalni (salon nie jakiś mega biedny, ciocia miała kasę, ale też nie jakaś ultra wysoka półka) i nagle do tej samej poczekalni wchodzi >Leo Messi :D Przed wyjazdem do Hiszpanii myślałem, że będę codziennie trafiał na kogoś sławnego, a to była pierwsza taka sytuacja po prawie 3 latach tam spędzonych. Cholernie się zestresowałem, oczywiście instynktownie najchętniej bym do niego od razu podbił i zaczął sobie robić z nim zdjęcia i tak dalej, ale scykałem / nie chciałem być nachalny, więc po prostu >na niego nerwowo zerkałem co 2 sekundy, a on po prostu siedział i czytał jakieś pisemko. Po jakimś czasie mój kuzyn zaczął płakać - próbowałem go za wszelką cenę uspokoić, żeby nie zrobił mi siary przy Messim, ale ten ryczał i ryczał.

I nagle Leo wstał i do niego podszedł. Delikatnie go pogłaskał i zapytał co jest nie tak. Ja powiedziałem, że prawdopodobnie jest głodny czy coś. No więc Leo odłożył gazetę, wziął na ręce mojego kuzyna, podniósł koszulkę i na środku salonu fryzjerskiego nakarmił go piersią. Zajebiście sympatyczny facet.


Leo Messi karmiący Lamina Yamala.
Barcelona, 2009 rok.

#mecz #historiajednejfotografii
bonpensiero - >W latach 2006-2009 mieszkaliśmy przez chwilę z rodzicami w Hiszpanii, ...

źródło: 3504

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach