Wpis z mikrobloga

Choć jestem kociarą, to naprawdę lubię pieski, ale w pewnych sytuacjach nóz w kieszeni sam się otwiera.

Byłam niedawno parę razy u weta z kotką mojej mamy. Gabinet trochę "staroświecki, bo nie ma umawiania się na konkretne godziny. Przychodzisz i czekasz. Czasem chwilę, czasem dwie godziny.

Poczekalnia jest malutka, 3 krzesła i zero jakiejkolwiek przestrzeni. Stąd, gdy zazwyczaj jest więcej osób, stoją lub siedzą na zewnątrz na takich kamyczkach.

I tu mnie bierze #!$%@?. Ludzie przychodzą głównie z kotami w transporterach i z psami... bez kagańca i bez mózgu.

"O, jaki ładny kotek, pimpek może powąchać?"

"Ale Pani ma ładnego Reksia, czy może się pobawić z moim Azorkiem? OJOJOJ, CZEMU ON TAKI AGRESYWNY?"


I latają te śmierdziele dookoła, raz jeden prawie nasiurał na transporter jakiejś babki. Część innych zwierząt przerażona, bo nie wiedzą co się dzieje, ale pieski takie spokojne przecież.

Ja wiem, że część właścicieli psów ogarnia, co, gdzie i jak, ale parafrazując - psiarze są #!$%@? najgorsi.

#psiarze
  • 1
  • Odpowiedz
psiarze są ku&wa najgorsi.


@pieczarrra psiarze stają się powoli jedną z kolejnych znienawidzonych grup społecznych obok pedalarzy i samochodziarzy, bo ile można.

Dziś czytałam o kolejnym pogryzionym jeżu, bo pimpuś się musi wybiegać i nie miał smyczy. Psiarzy trzeba nauczyć ostracyzmem społecznym, że ich psiecka to nie jest jakiś nadrzędny, lepszy niż inne gatunek. Zaburzone, roszczeniowe zje&y.
  • Odpowiedz