Wpis z mikrobloga

Jak to jest, że jak ktoś w zespole zada czasami jakieś proste pytanie na temat wiedzy/procesu, to każdy normalnie odpowiada, a jak ja się o coś zapytam, to ludzie odpowiadają z takim jakby oburzeniem? Zaczynają wtedy zdanie od mojego imienia i z taką niechęcią w głosie, że jak ja tego mogę nie wiedzieć. Zawsze się czuję wtedy winny, jak zbity pies. Tzn. wiem czemu tak robią, po prostu mnie nie lubią. xD To pytanie retoryczne, no ale #!$%@? tak jakoś.

Nie lubię tej niesprawiedliwości. :/ Jak ktoś nie umie czegoś, co powinien wiedzieć i się o to zapyta, to jest: "Hehe, oj tam oj tam, już ci wszystko tłumaczymy dobry koleżko." Jak ja, spierdon, gdy czasami się o coś zapytam z konkretnej części procesu to jest: "Telegazeciarz, ale to jest oczywiste, że to jest tak i tak, powinieneś to wiedzieć" (może nie dosłownie, ale w takim mniej więcej charakterze).

A potem na rozmowach z przełożonym oczywiście słyszę: "jak czegoś nie wiesz, to śmiało pytaj". xD

Tak samo było już na WF-ach. Jak dynamiczniak zawali pewną akcję i nie strzeli bramki, to się uśmiechnie do każdego i hehe nic się nie stało, cisza jak makiem zasiał. A jak ja coś #!$%@?łem, to od razu do mnie z ryjem. Albo jedyne komentowali to ciszą i taką skwaszoną miną z mocno zaciśniętymi ustami, przeszywając mnie wzorkiem.

Właśnie przez takie sytuacje czuję się czasami w pracy jak taki spierdon w szkole, eh. A czasami zdarzy się sytuacja, że muszę pogadać z kimś z innego zespołu i jakoś nie ma takich barier i wydaje mi się, że wtedy normalnie się dogaduję. Ale pewnie za krótko mnie znają.

To jest taka samo nakręcająca się spirala. Bo żebym przełamał ten schemat, to musiałbym się zmienić, żeby mnie lubili. Ale nie zrobię tego, bo gdybym to zrobił, to i tak będę wiedział, że był moment, gdzie mnie nie lubili. A jedyne co się zmieniło, to moja otoczka, czyli pozory i kłamstwa. Trochę jak klaun w cyrku, który robi sztuczki, ale nikt nie bije braw, więc próbuje innych i bacznie analizuję widownię, kiedy zacznie się w końcu uśmiechać. Ciężko u mnie z zaufaniem do ludzi, a chyba to zaufanie jest potrzebne, aby z kimś się dogadać w taki sposób, który nie wymaga gimnastyki i dróg na około, tylko przychodziłoby to naturalnie. Udawało mi się to kiedyś w przeszłości, nawet w pracy. Nie mówię tu o jakichś nie wiadomo jakich znajomościach i kontaktach metafizycznych. Ale dało się być sobą i dogadywać.
Nie wiem, coś się... coś się popsuło. xD

Niby nie najgorsza praca, a czasami tak jej nienawidzę. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

##!$%@? #praca #gorzkiezale
  • 1
  • Odpowiedz