Wpis z mikrobloga

Mój gówniak przyniósł ze żłoba kolejne choróbsko i od kilku dni szczam dupą. Któregoś wieczoru siedząc na fotelu przy kompie poczułem, że muszę pierdnąć i doszło do incydentu kałowego, skutkiem czego gówno przebiło przez wszystkie warstwy dochodząc do fotela. Myślę sobie - trudno, każdemu może się zdarzyć. Od tej pory byłem bardziej czujny.
Wczoraj już było lepiej, wrócił apetyt, pojawiły się gazy - oznaka normalnej pracy jelit. W środku nocy się przebudziłem i poczułem, że muszę pierdnąć. Nie będąc w pełni świadomy, straciłem czujność i zadziałałem instynktownie.
Znacie to, kiedy delikatnie odkręcasz plastikową nakrętkę od Coca Coli i powoli ucieka gaz w kontrolowany sposób, ale w pewnym momencie nagle zaczyna się pienić i momentalnie podchodzi do góry? Niestety i tym razem nie zdążyłem zakręcić zakrętki. Szczęście w nieszczęściu leżałem na boku i nie obsrałem łóżka.
Kryję się z tym przed żoną, ale boje się, że gdy zacznie się przyglądać moich ciuchom w koszu na pranie odkryje mój sekret. Może przy kolejnym incydencie jej o tym powiedzieć w formie żartu? Czy mieliście podobne problemy?
  • 2
  • Odpowiedz