Wpis z mikrobloga

W lesie, gdzie uprawiam spierdoruny są dwa rozwalające się domki i siedzą tam jakieś dziady. Jeden puszcza muzykę na full, tak że niesie się na kilometry wgłąb lasu, głównie hity PRL. Z drugiego przez zawsze otwartą bramę wylatują na mnie pieski, obszczekują mnie albo koguty jakieś latają. Czy to moja przyszłość? Też tak będę siedział?

W lesie też dziwne wydarzenia. Spytki jakiegoś obdartusa z menelicą na skuterkach w samym środku kompleksu leśnego. Napotkany wioskowy głupek-łazęga pyta gdzie biegnę. Na drzewie obraz Matki Boskiej w stylu jakiejś afrykańskiej sztuki, celem ochrony przed epidemią covid. Gość w zapakowanym kombi zawraca na mój widok (pewnie śmieci chciał wyrzucić yebaniec). Na drodze pełno łusek, chyba z karabinku ktoś strzelał seriami, bo sporo tego. Auto na awaryjnych przy drodze - i jakieś kobity na poboczu, ja zaniepokojony a tam okazuje się, że sesja zdjęciowa ciążowa. Znów pies puszczony luzem, ogromy typu wilczur - serce w przełyku, ale nic mi się nie stało. Jeden chłop czegoś szuka po krzakach, na mój widok przestraszony krzyczy, że on tyko grzybów szuka, bo już czerwiec przecież.

To są właśnie przygody na miarę huopa. Takie mam.

#przegryw #spierdotrip
  • 6
  • Odpowiedz