Wpis z mikrobloga

Kompletnie nie umiem sobie poradzić z uczuciem, że nigdzie nie pasuję. Jak przebywam sam ze sobą to czuję wewnętrzną pustkę, boli mnie samotność, a z fobią społeczną, lękiem przed odrzuceniem nie wychodzę z inicjatywą. Nawet jak pojawiały się czasem propozycje od rodzeństwa, czy kogoś znajomego, by gdzieś wyjść to ucinałem to, bo albo objawy nerwicy by mnie zjadły, albo uważałem, że nie jestem wart spędzania czasu ze mną.

Żaden z wypróbowanych leków od psychiatry nie potrafił naprostować mnie, a prawie każdy powodował wrogość, agresję, bądź potęgował lęki.
Teraz jestem na 30mg citalopramu i 600mg pregabaliny i no nie potrafię, nadal nie potrafię odnaleźć się w życiu.

Kiedyś byłem na terapii, ale uważam, że nie da się naprawić tego uczucia, które towarzyszy mi od dziecka. Zresztą jestem za biedny na terapię, a nie wiem jak na nfz z tym wygląda, ale jak patrzyłem po necie to straszne kolejki są.

Jak poczuć się dobrze z samym sobą, gdy za dzieciaka spotykały przykrości od rodziców, otoczenia.
Nigdy nie czułem się kochany.

Ktoś ma podobnie? Poradził sobie z tym?
Chciałbym móc odczuwać przyjemność nawet ze zwykłego przebywania w samotności.

Do tego dochodzi do mnie, że nigdy nie będzie mnie stać na własne lokum i będę na wiecznym wynajmie.

#depresja #fobiaspoleczna #samotnosc #dysmorfofobia
  • 3
  • Odpowiedz
  • 0
@supermano: znalazłeś jakiś sposób na radzenie sobie z tym? Ja ostatnio po prostu chodzę po mieście. Nie wiem po co, ale od zawsze ruch mnie uspokajał, a nie mam jakoś weny, by robić jak kiedyś, czyli biegać, jeździć na rowerze.
  • Odpowiedz