Wpis z mikrobloga

Ostatnio mnie naszlo na przemyslenia odnosnie dziecinstwa i relacji z rowiesnikami. Doszedlem do wniosku, ze bylem jakis uposledzony. Kiedys nie wpuscilem dla zartu kumpla do domu, to po prostu przestal do mnie przychodzic, a jak ze mnie inne dzieciaki szydzily w szkole, to dalej sie z nimi zadawalem. Trzeba bylo po prostu dac sobie spokoj i sie do nich wiecej nawet nie odzywac. Dobrze mi powiedzieli, ze sie zachowuje jak pies. Mieli racje, ale moj mozg jakos nie potrafil tego przetrawic.

#przegryw
  • 3
  • Odpowiedz
@akaisterne: u mnie w szkole jedyne osoby z jakimi miałem jakiś kontakt i się zadawałem to Ci co mnie najbardziej tyrali, w pewnym momencie już to było lepsze niż traktowanie jak powietrze. A w podstawówce to każdą przerwę w kiblu spędzałem bo nie miałem kolegów a się wstydziłem sam pod salą stać. #!$%@? ugułem...
  • Odpowiedz
  • 2
@abuk123: Trudna sprawa. Jedno i drugie pewnie negatywnie wplywa na psychike. Dla mnie ignorowanie bylo pewnego rodzaju wytchnieniem po bykowaniu. Dalej nie bylo to komfortowe, ale przynajmniej nikt mnie nie bil i nie wyzywal.
  • Odpowiedz
@akaisterne: ehh właśnie najgorsze było to tyranie fizyczne, rozwalony bilet miesięczny, podarte koszulki, piórnik w śmietniku...
całe życie jako odpad, #!$%@? podczłowiek...
  • Odpowiedz