Wpis z mikrobloga

#heheszki #coolstory

#karma

Idziemy do kina na nowy film Wesa Andersona, a ja aż opluwam sobie brodę, krytykując pantomimę Charliego Chaplina. Stary, oglądaliśmy „Światła miasta” w szkolnym kinie - mówię - i miałam taki okropny brak jaranka! Rozumiem, slapstick i w ogóle, ale dla mnie tego rodzaju humor to jak protoplasta tych wszystkich wygłupów rodem z „American Pie”. Bo zjadanie mydła w filmie z 1931 roku jest równie nieśmieszne co pałaszowanie na ekranie kremówek ze spermą buldoga! – i tak nawijałam przynajmniej pół godziny, bo jak mnie coś #!$%@?, to trudno mi się zamknąć. Gdzieś w międzyczasie kupiliśmy bilety na seans i wystarczyło nawet czasu, żeby podbić do galerii handlowej na szybkie sprawunki.

W złotych tarasach pachnie perfumami i pieniędzmi, a panie na stoiskach poprawiają schludne, firmowe koszulki. Jesteśmy w stolicy państwa kapitalizm, a ja mam ochotę zrobić coś wywrotowego, skoro zaraz przypominają mi się te wszystkie korporacyjne okropieństwa o których opowiadała Naomi Klein. Wiecie, spaliłabym tę budę, ale najpierw kupiłabym parę butów. Wystrzelałabym chłoptasiów w pożyczonych garniturach reklamujących kredyciki city bank, ale przecież oni też muszą z czegoś żyć.

Co by tu złego.

Pada na niewinną kradzież. Na wysepce z drogimi kosmetykami leżą ułożone na półmisku atrakcyjnie zielone żelki i krzyczą „WEŹ MNIE, JESTEM MARKETINGOWĄ PRZYNĘTĄ”. Zawsze, jak je mijałam, miałam ochotę się poczęstować, ale jak to tak, skoro nie jestem klientem, tylko jakimś tam głodnym i chciwym przechodniem. Cebulaczkiem, co by chciał za darmo nachapać się żelatyny. Czułam wstyd, więc nigdy nie. Dzisiaj jednak jestem rebelem wywrotowcem, złą dziewczynką co idzie gdzie chce, mentalnym anarchistą, Michaiłem Bakuninem w butach new balance! I bez żenady, z palącymi policzkami, chwytam sobie jedną żelkę i chowam w kieszeń.

Co za satysfakcja. Jestem taka niegrzeczna. Jak ta typiara z teledysku Aerosmith. Wow.

Więc od razu zeżrę dowód zbrodni! I wrzucam zielone pyszności w całości do paszczy, żeby po krótkiej sesji żucia, wypluć wszystko, bo żelka okazała się MYDŁEM. Nawet zdążyła się nieco zapienić w moich ustach.

Nigdy nie drwij z klasyki kina. Nigdy nie kradnij w galeriach handlowych.
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach