Wpis z mikrobloga

Specjalnie dla prawakoidalnych oszołomów uważających, że LGBT to zło i szatan wcielony, a nasza narodowa tradycja jest ostatnią ostoją normalności:

##!$%@? od popularnej skądinąd autorki SF Anny Brzezińskiej, na co dzień mediewistki lubującej się w wyszukiwaniu takich kwiatków:


W 1561 r. przed sąd w Kazimierzu rozpatrywał sprawę Wojciecha – lub Wojciechy, choć tu uznano go za mężczyznę, więc utrzymuję tu źródłową formę – z Poznania. Wojciech zeznał, że w Poznaniu był mnichem, a kiedy wyszedł z klasztoru, rajcy kazali go obejrzeć na ratuszu paniom, prawdopodobnie położnym, w obecności burmistrza. Wskutek oględzin rajcy nakazali jego matce „pod gardłem i pod imieniem”, aby go odtąd ubierała w stroje kobiece i „tamże na ratuszu, wziąwszy od matki zapaśnicę, kazali go zawić” . Potem matka kupiła suknię kobiecą i – nadal na ratuszu – kazali Wojciecha w nią ubrać.
W kobiecym stroju spędził następnych 10 lat.
W Krakowie nasz Wojciech wziął ślub z Sebastianem słodownikiem i przeżył z nim dwa lata w Poznaniu. W związku otwartym, ponieważ obaj żyli również z kobietami, Wojciech – ze swoją dawną kochanką Klarą. Podczas kłótni o kobietę Wojciech uderzył Sebastiana cegłą w głowę. Podczas przesłuchania twierdził, że Sebastiana „zaleczono”, ale potem umarł, i nie wiadomo, czy od ciosu, czy nie.
Następnie na Kazimierzu Wojciech wziął ślub z jakimś Wawrzyńcem. Potem ponownie zawarł ślub w kościele w Szydłowie z jakimś Janem, kowalem.
Kochliwy był. W śledztwie opowiedział, że jeszcze jako mnich w klasztorze obcował z jakąś mężatką Rybicką oraz – na spółkę z organistą – z Niemką Klarą. Kiedy po wyjściu z klasztoru, już w niewieścim stroju, uczył się hafciarstwa, romansował z jakąś Anuchną. Zeznał też, że kiedy nosił kobiecy strój „niewiasty ku swej woli miewał i z i niemi cielesności zażywał.” W ogóle życie prowadził bujne: wyłudzał pieniądze, włóczył się, szynkował piwo, utrzymywał ladacznice na własną i innych rozrywkę.
Spalono go. Nie zachowała się sentencja wyroku.
Nic więcej nie wiem. Nie wiem, kim się czuł(a)(o) ani czego pragnął(ęła)(ęło). Ale jeśli się Wam wydaje, że przeszłość była taka porządna – panowie na prawo, panie na lewo – to pamiętajcie o Wojciechu lub Wojciesze, bo poznański magistrat uznał za kobietę, a kazimierski sąd skazał jako mężczyznę. Płeć bywa bardzo trudną kategorią.
Bardzo rzadko widzimy takie osoby z przeszłości. Zwykle pojawiają się w źródłach sądowych, więc spoglądamy na nie przez pryzmat przestępstw, które popełniały lub które popełniano przeciwko nim. To niesprawiedliwe, ale natura źródeł sprawia, że są zredukowani do tych przestępstw. Cała reszta nam umyka. Całe zwyczajne, codzienne życie i wszyscy, którzy przeżyli je z dala od sądów.
Pomyślcie również o tych kolejnych małżeństwach Wojciecha vel Wojciechy. Nie wiemy, dlaczego je zawierał(a), choć bez wątpienia narażały na niebezpieczeństwo. Widzę w nich pogoń za choćby ułudą stałości w życiu, które wydaje się budowane na ruchomych piaskach.
Naprawdę czas już na ustawę o związkach partnerskich.
Jarek_P - Specjalnie dla prawakoidalnych oszołomów uważających, że LGBT to zło i szat...

źródło: 429864487_913943334069390_4203380004257183462_n

Pobierz
  • 2