Wpis z mikrobloga

#windows #januszeinformatyki #zwierzamboniezasne #comodo

uff, ale miałem stracha przed chwilą. Rano wyjeżdżam od rodziców, to jeszcze im postanowiłem wieczorkiem trochę komputer posprzątać. Klikam tak sobie machinalnie, i nim pomyślałem, lekką ręką usunąłem 2,5 tysiąca plików oznaczonych przez comodo jako "do zweryfikowania". Niby wszystko działa, dla pewności uruchamiam ponownie - i oczywiście zonk, komunikat za komunikatem, to się nie może uruchomić, tamto się nie może uruchomić, siamto i owamto. Internety nie działają. Przywracanie systemu nie działa (albo przynajmniej nie zadziałało)...

Już miałem wizję siedzenia do 6 rano (o 7 pociąg) i stawiania systemu od początku... Ale że komunikaty dotyczyły jednego pliku (msi.dll) ściągnąłem go lapkiem - i zdaje się wszystko działać. Uff...

Może się znacie:

1. czy to znaczy, że miałem jakąś fałszywkę tego pliku? W sumie to chyba dość istotny składnik windows, więc powinien mieć certyfikat i nie być "wątpliwy" dla Comodo.

2. czy to możliwe, że miałem takie szczęście, i tylko jeden z tych 2500 usuniętych coś znaczył?

Ech, teraz już mam znów 50 nierozpoznanych, pięć minut po włączeniu kompa, przejmować się tym?
  • 2