Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi wykopowicze może pamiętają moje wpisy postowane przez @Mleko_O pod tagiem #iiwojnaswiatowawkolorze. Wpisy, jeśli się przyjmą, będą ukazywać się pod tagiem #wojnawkolorze

ZBRODNIA PO KTÓREJ TYLKO PAMIĘĆ

80 lat temu...

Gdy w 2008 roku na ekrany wchodził film ''Opór'' z Danielem Craigiem w roli głównej, w Polsce rozgorzała ostra dyskusja na ten temat. Wydawałoby się, że historia o bohaterskich żydowskich partyzantach walczących z Niemcami broni się sama. Wszak to były ofiary. Niedoszłe ofiary niemieckiego ludobójstwa, które dzielnie mściły się w lasach na swoich prześladowcach.

O co więc chodziło Polakom, którzy mieli czelność znowu prostować historii sprężynę i powtarzali z uporem nazwy: ''Naliboki'' i ''Koniuchy''?

* * *

Historia ta - jak wiele na mojej stronie - rozpoczyna się o godzinie trzeciej piętnaście, 22 czerwca 1941 roku. Kiedy rykiem tysięcy dział i warkotem tysięcy motorów runęła na Związek Radziecki operacja, jakiej nie widział świat.

Niemcy zdmuchnęli Sowietów ze swej drogi jak świeczkę i powgniatali niezliczone sowieckie armie w ziemię. Uderzenie Grupy Armii ''Środek'' zmieliło sowiecki Front Zachodni w wielkim kotle białostocko-mińskim. Setki tysięcy krasnoarmiejców zginęło, lub poszło do niewoli.

Jednak nie wszyscy. Za niemieckimi liniami, które przetoczyły się daleko na wschód, w rejon Smoleńska, pozostały dziesiątki tysięcy niedobitków, tzw. okrużeńców. Pozbawieni dowództwa żołnierze Armii Czerwonej błąkali się po lasach. Niektórzy zatrudniali się u polskich gospodarzy. Wielu zaczęło łączyć się w grupy, które napadały na wsie i gospodarstwa, rabując żywność i dobytek. Z czasem grupy te zostały przeformowane w ''oddziały partyzanckie'' i dokooptowano do nich przerzucanych z ZSRR na spadochronach oficerów i instruktorów.

Jedno się nie zmieniło: Sowieci dalej stosowali akcje rabunkowe, zwane ''bombioszkami''. Ponieważ zdobywanie żywności na Niemcach było za trudne, Sowieci poszli łatwiejszą drogą: grabili ludność polską, białoruską i litewską. Byli jak szarańcza. Grabiono wszystko: pieniądze, ubrania, bydło, narzędzia, meble, pościel, nawet gwoździe i zapałki. Jeśli ktoś stawiał opór, był natychmiast mordowany na miejscu. Wielu ''partyzantów'' po wojnie wspominało, że nigdy tak dobrze nie jedli, jak pod niemiecką okupacją. Sporo z tego furażu przerzucano samolotami - z ZSRR przylatywały samoloty wyładowane ulotkami, materiałami wybuchowymi i sprzętem łączności, a odlatywały wyładowane słoniną, jajkami, miodem i masłem. Tak jak wszystkie komunistyczne bandy, tak i te na Kresach wyglądały jak zbieranina oprychów i rabusiów, a ich obozowiska - jak meliny, pełne zrabowanego dobra. Jednym z ulubionych zajęć sowieckich ''partizanów'' zaś było pędzenie bimbru - i to na taką skalę, że musiał interweniować komitet centralny partii.

Warto też wspomnieć o licznych przypadkach nadużyć seksualnych - masowych, brutalnych gwałtów po wsiach na cywilach, w tym na dzieciach. Do oddziałów ściągano masę kobiet, które pełniły funkcje raczej niezbyt bojowe, a bardziej łóżkowe. Jednym z bardziej tragikomicznych przypadków jest historia z miejscowości Miadzioł (woj. wileńskie). W 1943 r. odbył się tam ''sąd'' nad jedną z kobiet z oddziału partyzanckiego, którą oskarżono o to... że została wysłana przez Niemców z tajnym zadaniem zarażania syfilisem sowieckich bohaterów. Nim ją ''schwytano'', przespała się z 20 i zaraziła 4 gierojów. Inna oskarżona o podobne absurdy we wsi Olszewicze, przyznała się, że ''zaliczyła'' 130 partyzantów i zaraziła 14...

Sowieckie oddziały partyzanckie rozwijały się bardzo szybko, bowiem posiadały sporo rekruta spośród ''okrużeńców''. W 1943 roku na Nowogródczyźnie było to ok. 9 tysięcy partyzantów, a w 1944 r. - już 25 tysięcy. Sowieci w podziemiu odtwarzali swoje struktury administracyjne i partyjne sprzed 1941 r. Bardzo pomagało im to, że kwestia granic polsko-sowieckich nie została zamknięta w układzie Sikorski-Majski, a polskie oddziały - wskutek braku rekruta z powodu sowieckich deportacji polskiej ludności - powstawały bardzo powoli. Już niedługo miała rozgorzeć kolejna wojna polsko-bolszewicka na Kresach... ale to inna historia.

Gwałtowna rozbudowa sowieckiej partyzantki oznaczała konieczność zdobywania jedzenia. Zwłaszcza, że w oddziałach znajdowało się sporo osób ''towarzyszących'', które nie były partyzantami, np. kobiety. Ludność była jednak niechętnie nastawiona do Sowietów - pamiętając ich jako okupantów. Nawet jeśli byłoby inaczej, to wskutek oddawania kontyngentów na Niemców i dzielenia się z polskimi partyzantami, cywile nie mieli już czego oddać Sowietom. Ci ostatni byli zaopatrywani raczej sporadycznie i nie mieli niczego na wymianę dla mieszkańców wsi. Zostawała im grabież - tylko tę prowadzono bez oglądania się na potrzeby cywilów.

* * *

Sowieckie oddziały partyzanckie bardzo chętnie zasilali Żydzi - zbiegli z gett i transportów, czy kryjący się po lasach. Ci tworzyli tzw. obozy siemiejnyje, czyli rodzinne, które bolszewicy szybko otaczali kuratelą. Mężczyzn szkolili i tworzyli z nich grupy bojowe, kobiety wykorzystywali do pomocy w obozach.

Dwa najsłynniejsze takie oddziały utworzyli Tewje Bielski w Puszczy Nalibockiej pod Nowogródkiem i Aba Kowner w Puszczy Rudnickiej. Obaj uważani są dzisiaj za bohaterów. Żona Kownera wspominała: „Jestem dumna z tego, że dane mi było walczyć jako Żydówce, członkini żydowskiego oddziału bojowego, pod rozkazami żydowskich dowódców, w którym mówiło się i wydawało rozkazy w jidysz".

Dla Żydów nie była to przeszkoda - nie mieli gdzie się podziać, byli ścigani przez Niemców. Wielu z nich żywiło komunistyczne sympatie jeszcze od przedwojnia, a w czasie wojny należeli do partii bolszewickiej. Bielski w trakcie okupacji był aktywnym kolaborantem sowieckich władz (był komisarzem rejonowym ds. handlu), zaś Kowner przed wojną należał do bojówki marksistowskiej.

A jeśli znaleźli się pod kuratelą bolszewików, to i zachowywali się jak oni.

O ''oddziale'' Bielskiego będę jeszcze pisał w kontekście masakry Naliboków. Tu jednak wspomnę, że w jego oddziale było 180 uzbrojonych ludzi. Było to za mało, aby walczyć z Niemcami, ale w sam raz, by dokonywać grabieży i napadać na polskie oddziały partyzanckie. W grudniu 1943 r. Bielski chwalił się przełożonym, że jego oddział zabił ''14 Niemców i 33 prowokatorów'', oraz ''zgromadził 200 ton ziemniaków, 3 tony kapusty, 5 ton buraków, 5 ton zboża, 3 tony mięsa i tonę kiełbasy''. W innym raporcie pisali, że zabrali 34 krowy w rejonie wsi Hancewicze, Kuty i Ruda, bo tam było ''siedlisko białopolskiej bandy''.

Litewski historyk Rimantas Zizas napisał: „Do Puszczy Rudnickiej idzie co noc sześć–osiem furmanek, skąd nigdy nie wracają wozy i konie »w porządku«: jeden koń wrócił siekierą porąbany (pokaleczony). Z lasu, skąd wieśniacy jadą po drzewo, wracają, płacząc, bosi i bez siermięgi. W ciągu krótkiego czasu większość koni stała się niezdolna do pracy, wozy połamane, w okresie 1–1,5 miesiąca więcej niż połowa mieszkańców pozostała bez ubrań i butów".

O działaniach oddziałów żydowskich raportowało AK: „Do band dołączają się Żydzi, którzy są bezwzględni i mściwi. W rejonie Nowogródka mają miejsce częste napady rabunkowe, szczególnie band żydowskich, które są bardzo okrutne i bezwzględne".

* * *

Dla Niemców sytuacja grasujących na ich tyłach band rabunkowych była na tyle uciążliwa, że polecili wsiom sformowanie samoobron, które miały zapewnić dostawy kontyngentów dla władz. Sami mieszkańcy wsi - bici, grabieni, mordowani - też chcieli móc się bronić przed bandytami. Jednak tworzenie samoobrony bolszewicy i ich pomagierzy traktowali jako kolaborację i ścigali.

(nie żeby wcześniej nie mordowali Polaków i nie grabili wsi, ale tak dorabiali sobie pretekst)

Tak właśnie było w Nalibokach 8 maja 1943 roku, gdzie polska samoobrona odparła początkowo atak czterech sowieckich band, w tym także ''otriadu Bielskiego''. W zemście bolszewicy zamordowali ok. 128 mieszkańców miejscowości i spalili m.in. pocztę, kościół i szkołę.

Drugi, mniej znany przykład bestialstwa miał miejsce we wsi Koniuchy w powiecie lidzkim.

Była to wieś dość zamożna, liczyła 30 zabudowań i znajdowała się na skraju Puszczy Rudnickiej - matecznika sowieckich partyzantów. Zamieszkiwało ją ok. 600 Polaków. Wielokrotnie doświadczała najazdów sowieckich band, grabiących żywność, trzodę, ubrania i pieniądze. Aby powstrzymać bandytów, we wsi utworzono samoobronę, liczącą ok. 20 ludzi. Na pewien czas odstraszało to Sowietów i pozwoliło Polakom normalnie żyć.

Do czasu.

* * *

W mroźną, zaśnieżoną noc z 28 na 29 stycznia 1944 roku 120-150 bolszewików - ze zwyczajowo pompatycznie nazwanych oddziałów: ''Za zwycięstwo'', ''Mściciel'' i ''Śmierć okupantom'' - otoczyło wieś i około 5 rano zaczęło jej ostrzał amunicją zapalającą, oraz rzucało granaty.

Ze zbrodni tej zachowały się liczne opisy w wykonaniu napastników, więc znamy dość dobrze jej przebieg. Partyzant żydowski, Chaim Lazar, opisał to tak:

„Sztab Brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite (...). Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (...) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt".

Nie jest znana liczba zamordowanych Polaków. Z nazwiska ustalono 38 zamordowanych osób, a 14 zostało ciężko rannych. Najstarsza z ofiar miała 57 lat, najmłodsza - 2 lata.

Dwuletnie dziecko.

Po wojnie żydowscy partyzanci rozpowszechniali niestworzone bajki o znajdującym się we wsi silnym niemieckim garnizonie, który stawiał godzinami opór ogniem z broni maszynowej, a nawet artylerii. Opisywali jakieś gigantyczne fortyfikacje i wieże strażnicze. Nawet znajdowały się barwne opisy, jak bohaterscy żydowscy partyzanci wyrywali Niemcom z rąk karabiny i tłukli ich kolbami.

Była to całkowita bzdura. Żadnych fortyfikacji nie było. Żadnego Niemca nie było we wsi.

Tu dotykamy pewnego delikatnego problemu. Żydowskie oddziały partyzanckie nie miały żadnych sukcesów w walce z Niemcami. Z ich braku zaczęto po wojnie pacyfikacje polskich wsi - których było więcej - przedstawiać jako... bitwy z niemieckim okupantem. Tłumaczenia takie przypominają bardzo propagandę dowódców UPA, którzy mordowanie Polaków we wsiach na Wołyniu też przedstawiali jako walki.

''Walkę'' zresztą opisał jeden z polskich mieszkańców, wówczas 13-letni Edward Tubin: „Kobietę jedną, [co] uciekała w las ku cmentarzu, to nie strzelali, ale kamieniem zabili, kamieniem w głowę. Jak mamę zabili, to może z 8 kul po piersiach puścili. Wojtkiewicza żona była w ciąży i chłopak był, nie miał nawet 2 latka. Zabili ją, a chłopak został żywy. Przynieśli słomę, na nią rzucili, zapalili. Temu chłopaczkowi nogi poopalało – paluszki jemu odpadły".

Paul Bagriansky, jeden z uczestników masakry, po latach wspominał: „Gdy dotarłem do swego oddziału, zobaczyłem, jak jeden z naszych ludzi trzymał głowę kobiety w średnim wieku na dużym kamieniu i uderzał ją innym kamieniem. (...) Na małej polance w lesie leżały półkolem ciała sześciu kobiet w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci strzelali trupom między nogi. Gdy kule dosięgały nerwów, trupy reagowały jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z tego oddziału brali udział w tej okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim szaleństwie".

Po powrocie do leśnych obozowisk, bandyci świętowali ''udaną akcję bojową'', przez całą noc jedząc, pijąc, tańcząc i śpiewając.

Celem tej akcji było zniszczenie wsi i zastraszenie innych, aby nie próbowały się zbroić i stawiać oporu sowieckim bandom. Udało się to - większość okolicznych wsi na żądanie Sowietów oddała im broń.

* * *

Mimo niesłychanego bestialstwa, zbrodnia w Koniuchach do dzisiaj pozostaje szerzej nieznana. Rzadko mówi się o niej w debacie publicznej. Gdy z uporem szuka się ''bandytów z lasu'' - sprawcy tej zbrodni są jakoś pomijani. Dopiero w 2001 roku, po wielu apelach ze strony Polonii Kanadyjskiej, śledztwo w tej sprawie wszczęły śledztwa polski IPN i litewskie Centrum Ludobójstwa i Oporu. Udało się ustalić z imienia i nazwiska 40 sprawców zbrodni. Nigdy żadnego z nich nie skazano, ani nie przesłuchano.

Jedną z największych ironii losu, a raczej splunięciem w twarz Polakom, jest fakt, że dowódca sowieckich oddziałów partyzanckich na południowej Litwie, odpowiedzialny m.in. za pacyfikację Koniuchów, Genrikas Zimanas, litewski komunista żydowskiego pochodzenia, został odznaczony Orderem Virtuti Militari. Do dziś tego odznaczenia mu nie odebrano.

Dziś - po tej zbrodni nie został nawet ślad. Nie ma nawet odpowiedniego zdjęcia do tego wpisu. Dlatego używam współczesnego zdjęcia pomnika z Koniuchów, na którym upamiętniono ustalone z nazwiska ofiary.

Zapamiętajcie ten przykład, gdy ktoś będzie pytał o ''bandytów z lasu''. Jedyne bowiem, co możemy dziś zrobić - to pamiętać.

* * *

Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty. :)

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #polska #zbrodniarzewojny
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi w...

źródło: 421849735_809264327881117_8441897868154007125_n

Pobierz
  • 26
  • Odpowiedz
Ten tekst o tej kobiecie ukamieniowanej i na końcu podpalonej słoma. Gdy czytałem o tym małym chłopczyku w płomieniach bo nie chciał oddalić się od matki.

Serce krwawi. Ale taka jest prawda Ruskie ukryj i Rzymianie to są bestie.
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45 smutne i potworne jest to, że mordowano nas gorzej niż zwierzęta, niż bydło.
Dotyczy to zarówno polskiej wsi jak i miast. Byliśmy i jesteśmy chłopcem do bicia, jeśli nie zmienimy tego, czeka nas powtórka. Kiedy władze używają wojska do propagandy, a tak na prawdę niewiele się poprawiło w ciągu ostatnich kilku lat...
Nie chcemy przecież skończyć jak Ukraina dzisiaj - związani na długo walką
  • Odpowiedz
  • 10
@IIWSwKolorze1939-45: Historia mojej rodziny : Partyzanci radzieccy zamordowali mojego pradziadka Mustafę Jasińskiego ( był tatarem stąd to imię ) w 1943 roku bo przyłapał ich na kradzieży konia , W 1944 dom rodzinny moich pradziadków (wieś Jeremicze obecnie Białoruś ) został rozebrany ( drewniany dom z belek łączonych na wpusty ) i wywieziony do lasu przez ludzi Bielskich , tam ponownie złożony i wykorzystywany jako lazaret , Prababcia wraz z 4
  • Odpowiedz
@colod: zielonka wjeżdża z antysemickim komentarzem. No co za przypadek.
Cały wątek kulturalny i mówiący o niezakłamywaniu historii i nagle w chodzi on. Cały na zielono.
  • Odpowiedz
@janowicz: Lepiej powiedz jak Żydzi zachowywali się na Kresach Wschodnich od 17 września 1939 roku do czerwca 1941 roku. @IIWSwKolorze1939-45 Artykuł niepełny, bo zabrakło stwierdzenia, że na tych terenach wybuchła (z winy Sowietów) wojna między partyzantką polską a radziecką i dochodziło do tego, że Polacy brali od Niemców, żeby bić sowiecką partyzantkę
  • Odpowiedz