Wpis z mikrobloga

#anegdota #bekazrozowychpaskow

W latach 50 wydarzyłą się taka oto historia. Jedna z pierwszych różowych pasków w ONZ lubiła wymyślne kapelusze. Traf chciał, że w komisji, której przewodniczyła, był różowy pasek, który też lubił ozdobne nakrycia głowy. Panie zaczęły się prześcigać w tym, która bardziej wyjątkowo przyozdobi sobie głowę. Zmieniały więc kapelusze jak rękawiczki, stroiły je woalkami, kokardkami, kwiatami, tasiemkami, wstążkami, owocami, szpilami i czym tam jeszcze. Z czasem dziennikarze, i inni delegaci, coraz mniej skupiali się na pracy rady ONZ, a zajmowali się "wojną kapeluszy".

Wreszcie, co bardziej poważni dżentelmenowie, którym zależało na merytoryczności obrad, a nie ich "spudelkowaniu", postanowili utrzeć różowym paskom nosa i zawiązali spisek.

Pewnego dnia pani przewodnicząca przyszła, jak zwykle trochę wcześniej na salę obrad (i jak zwykle w kapeluszu). Sala, co dziwne, była prawie pusta. Mimo to obrady rozpoczęły się o regulaminowej porze. Wtedy otworzyły się drzwi pomieszczenia obok, i na salę weszli spiskowcy...

Kilkudziesięciu mężczyzn, z kamiennymi twarzami, wkroczyło na salę, a na głowach mieli całą plejadę męskich nakryć głowy: meloniki, dyplomatyczne "edeny", panamy, barankowe "pierogi", turbany, zawoje, fedory, kaszkiety, berety, kapelusze kowbojskie, homburgi, czarne cylindry dyplomatyczne, jak i cylindry z wywijanymi rondami z wyścigów konnych... Kapelusznicy zasiedli na swoich miejscach i jak gdyby nigdy nic rozłożyli dokumenty.

Jeden z niewtajemniczonych rozpoczął jakiś referat, ale nie wytrzymał ze śmiechu. Podobnie inni, Spiskowcy cały czas zachowywali niewzruszoną powagę, a na sali co chwilę ktoś wybuchał śmiechem. Z całego gmachu zaczęli się zbiegać inni dyplomaci, dziennikarze i pracownicy. Wreszcie pani przewodnicząca nie wytrzymała, zduszonym głosem przerwała obrady i wybiegła z sali. Jej rywalka od strojenia się czmychnęła zaraz za nią.

Następnego dnia obie panie zjawiły się w gmachu ONZ ze starannymi fryzurami - ale bez kapeluszy. Od tej pory, choć coraz więcej różowych pasków pojawiało się na salach posiedzeń, żadna nie przychodziła w kapeluszu.

Na podstawie "Not i Anegdot Dyplomatycznych" Jerzego Michałowskiego.

Zdjęcie luźno związane z tematem, autor nie podał nazwisk pań, więc dodaję pierwsze lepsze z epoki i klimatu.
źródło: comment_Yy2VFb8jIJTZeHu5Mz1fLgR4Upw3HhC0.jpg