Wpis z mikrobloga

Prawdę mówiąc, nie wiem, według jakiego klucza prowadzić moje wpisy. Czy iść jakimiś bardziej spektakularnymi pozycjami, czy chronologicznie, czy tym, co aktualnie na tapecie, czy jakoś ogarnąć to tematycznie. Spróbuję następująco: w miarę wyczerpująco omówić jedną fabrykę, po czym przejść do kolejnej, ewentualnie robiąc jakieś off-topy. Zatem dziś będą początki Poljota i w kolejnych wpisach pociągnę jego temat.

Poljot, czyli Lot.
Który jednak początki miał zupełnie przyziemne. W jaki sposób zegarek dostał taką podniebną nazwę? Posłuchajcie, małe k@rwie, opowiem wam bajkę....
Dziś na tapecie sikor z puzdereczka otrzymanego od mojego starego kumpla Eryka. To niezły model, wpadający w oko egzemplarz o kapitalnym wyglądzie, który w czasach swego powstania z pewnością był oznaką prestiżu (mowa jest ciągle o zegarku, nie o koledze). Złocona, beczkowata koperta o promiennym szlifie wokół szkiełka jest większa niż inne z tamtych lat, ma kilka rys, ale bez tragedii. Jest to wersja eksportowa z lat 80-tych, na zwykłym, 17-kamieniowym mechanizmie, o taktowaniu 6 uderzeń na sekundę. Przyzwoicie. Tutaj dodano podwójny kalendarz (a nawet potrójny, bo oprócz daty i dnia tygodnia po angielsku, jest jeszcze 1 przy poniedziałku, 2 przy wtorku...żeby nikomu się nie pomyliło ???? To ułatwienie jest dedykowane pod sprzedaż w krajach nie-anglojęzycznych. Jest też kolejna komplikacja, przycisk szybkiej zmiany daty. A raczej był, bo zginął poprzedniemu właścicielowi. Na razie mam taki, ale w innym kolorze – może założę, a może kiedyś jeszcze wpadnie prawidłowy. Ten przycisk to ułatwienie przy ustawianiu właściwej daty, żeby nie trzeba było długo kręcić wskazówkami.

Założyłem skórzany pasek kupiony na starociach za złotówkę na zasadzie "za złotówkę to nie grymaszę". Może kiedyś będę grywał w golfa, to zegarek z takim paskiem będzie jak znalazł. A pasek BEZ ZEGARKA wyglądałby nieco dziwnie, prawda? PRAWDA? No więc proszę nie wnikać i nie dopytywać, a co to za g....no.

Na zdjęciu mechanizmu jest smaczek: na wewnętrznej stronie dekla są gmerki zegarmistrzowskie, czyli maleńkie, wyryte podczas napraw oznaczenia, czasem data serwisu a czasem jakiś niezrozumiały szyfr. Tutaj są to trzy wyraźne daty, ostatnia z 1993 r. Zegarek pochodzi z 1. Moskiewskiej Fabryki Zegarków, która – jak to u Ruskich – była co prawda moskiewska, ale wcale nie pierwsza. Wcześniej zakład produkcyjny nazywał się inaczej (GosCzas Zawod), ale trzeba było rozróżnić dwie fabryki w jednym mieście, stąd Pierwsza (późniejszy Poljot) i Druga (późniejsza Sława). A gwoli ścisłości, wcześniej powstała fabryka w Petrodworcu (późniejsza Rakieta) i w Penzie (Zaria), której osprzęt później powędrował do innych fabryk: do Mińska (Łucz), Czystopola (Wostok) i wymienionego już Petrodworca. Bez wodki nie razbieriosz.

O początkach ruskiego przemysłu zegarkowego pokrótce:
W ramach pierwszego planu pięcioletniego, w 1936 r. zakupiono od Amerykanów 2 bankrutujące fabryki, Ansonia Clock i Dueber – Hampden, wraz z gotowymi produktami, półproduktami i liniami produkcyjnymi. Pod względem technicznym, zegarki tych fabryk miały nowoczesne rozwiązania z wysokiej półki. Przewieziono je drogą morską, a potem lądową, w 28 wagonach pod Moskwę. Zakontraktowano oprócz tego 23 amerykańskich pracowników na 2-letnie umowy, z dobrym uposażeniem w dewizach, bezpłatnym wyżywieniem i pobytem w osiedlu wybudowanym specjalnie dla robotników fabryki, z którego kolejka dowoziła ich do pracy. Cud – miód? No chyba bardziej chodziło o to, żeby poza robotą nigdzie nie poleźli.

Jedną z fabryk zmontowano w budynkach dawnych zakładów tytoniowych „Czerwona Gwiazda”, to właśnie 1. Moskiewska. Później ochrzczono ją imieniem, czy raczej pseudonimem partyjnego działacza, Kirowa. Skracając temat, najpierw montowano zegarki z amerykańskich jeszcze części, potem zaczęto układać się ze Szwajcarami i Francuzami o know-how, a potem Niemcy i Sowieci napadli na Polskę i rozpoczęła się II Wojna Światowa.

Tu ważna uwaga: przemysł zegarkowy jest mechaniką precyzyjną, wymaga dużego wkładu myśli technicznej, możliwości wytwórczych, dobrze wyszkolonej kadry, a przy tym perfekcyjnie wspiera produkcję militarną. 1 Moskiewską przestawiono na produkcję elementów dla przemysłu zbrojeniowego, a jak już doszło do planu Barbarossa i Niemcy podeszli pod Moskwę, fabrykę ewakuowano do Złatoustu na Uralu. Potem odtworzono ją w starym miejscu, kontynuując jednocześnie produkcję w Złatouście.
Jak to, z jednej fabryki powstały dwie? Nie, tak naprawdę z dwóch (1. i 2. Moskiewskiej) powstały cztery (obie Moskiewskie, zakłady w Złatouście i Czystopolu). Jakim cudem? Ano, ruskim mirem. Armia Czerwona, przechodząc przez zdobyte tereny, demontowała i wywoziła wszystko, co stanowiło jakąkolwiek wartość. Tak prawem kaduka poległy zakłady Gustava Beckera w Świebodzicach, zegarkowe zagłębie w Saksonii, w tym najwyższej jakości sprzęt z Glashuette, oraz fabryka braci Thiel (późniejsze zakłady Ruhla - DDR).
Z jakiegoś powodu wyszła mi ściana tekstu, więc....O Poljocie c.d.n... #zegarki #zegarkiboners #zainteresowania #hobby #tikutak #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu
straga - Prawdę mówiąc, nie wiem, według jakiego klucza prowadzić moje wpisy. Czy iść...

źródło: IMG_20221129_094708

Pobierz
  • 3
  • 1
Ale te groszkowanie na deklu od środka jest tak bardzo z dupy... Zrobione po rusku, a i tak nikt nie zobaczy. Rosjanie... ¯\(ツ)/¯


@Del: Wiesz co, to jest masówka, przeciętny zegarek radziecki z lat 80-tych, który i tak ma rozwiązania o półkę wyżej niż porównywalny zegarek tej samej klasy i z tego czasu produkcji, zrobiony na Zachodzie. Można się czepiać i marudzić na to, co kiepskie, można docenić to, co dobre.