Wpis z mikrobloga

#motogp #moto3 #pseudodziennikarstwo
Jaume Masia trochę zepsuł mi plany na nadchodzący tydzień, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Do końca zbliża się kolejny sezon kategorii Moto 3 i muszę powiedzieć, że bawiłem się przednio. Ta kampania obfitowała w tak wiele emocji, zwrotów akcji i po prostu masę kapitalnego ścigania, że po prostu wypada zrobić o tym swego rodzaju kalendarium, w którym zamierzam zawrzeć 10, według mnie najistotniejszych części tego sezonu. W końcu, nie co rok trafia się kampania, w której na 3 rundy do końca w grze o mistrzostwo realnie jest 5 zawodników, w dodatku tak od siebie różnych. I choć walka o tytuł rozstrzygnęła się na tydzień przed końcem sezonu, w niczym nie zmienia to faktu, że to, co oglądaliśmy od marca do listopada, to po prostu najlepsze, co ta klasa ma do zaoferowania. Pierwsza cześć już dzisiaj, więc... Enjoy

1/10 - Rollercoaster z rozpiętymi pasami

Ze względu na remont toru Losail w Katarze, zawodnicy mniejszych kategorii swoje oficjalne przetarcie zaliczyli na torze w Portimao i tam też miała odbyć się pierwsza runda sezonu. Po odejściu dominatora Izana Guevary, a także jego największych rywali: Denisa Foggii i Sergio Garcii, pojawiło się pytanie, kto będzie nadawał ton rywalizacji. Zapowiadało się na starcie doświadczenia w osobach duetu Leoparda, Saskiego czy Oncu z młodością reprezentowaną przez Holgado, Moreirę czy Munoza. Ciekawość wzbudzali debiutanci, szczególnie Josito Rueda, mistrz obu juniorskich serii, oraz David Alonso, kolumbijski diament, który dwa lata wcześniej zszokował świat, podbijając Puchar Red Bulla. Żaden z nich jednak nie był najszybszy w oficjalnych testach, w których rekord toru nieoczekiwanie pobił Riccardo Rossi, a jego najgroźniejszym rywalem był powracający z półrocznego niebytu Romano Fenati. Zapowiadało się ciekawie.

Pomimo tego, że w treningach dominowali głównie młodsi zawodnicy, to pierwszy skalp w postaci Pole Position zebrał Ayumu Sasaki, który niemal o cztery dziesiąte pokonał debiutanta Ruedę, a także Joela Kelso, który miał okazać się swego rodzaju specjalistą od czasówek. Tradycyjnie dość daleko był Munoz, kwalifikacje zawalił także szesnasty Moreira i piętnasty Tatsuki Suzuki.

Nazajutrz zadziało się jeszcze przed wyścigiem. Przy starcie okrążenia formującego zgasł motocykl ósmego na polach Deniza Oncu. Turek musiał więc wystartować z alei serwisowej, więc zapowiadało się na zero w dorobku jednego z faworytów całego sezonu. Tylko czy na pewno?

Sam start najlepiej wyszedł Joelowi Kelso, ale już po chwili połknął go Dani Holgado, który podjął pierwszą z kilku prób ucieczki reszcie stawki. Został jednak dość szybko złapany i na czele mieliśmy peleton kilkunastu zawodników. Możnaby się spodziewać, że czeka nas crash derby, ale nie.

Jedyną kolizję spowodował Ivan Ortola, który wywrócił Davida Alonso, za co otrzymał karę podwójnego dłuższego okrążenia, przez którą najpierw wypadł z punktów, a potem się przewrócił. Poza tym oglądaliśmy to, co tygryski lubią najbardziej, czyli ostrą jazdę łokieć w łokieć, twardą, ale czystą. Niektórzy, jak Munoz, ładowali się pod rywali w każdym dostępnym miejscu, inni, jak np Artigas szczególnie upodobali sobie jeden skrawek toru. W przypadku hiszpańskiego giganta była to czternastka.

Stopniowo pojedyncze wagoniki zaczęły od tego pociągu odpadać, tempo jednak nadal nie było najwyższe. Szarpał Holgado, raz po raz próbujący rozerwać ten peleton, ale za każdym razem był łapany, czy to przez Masię, Moreirę, Saskiego czy wspomnianego już Munoza, który swoim zwyczajem poprzez łokieć powiedział rok starszemu rodakowi "siema!".

Na czele ostatecznie pozostało 10 zawodników, oprócz spodziewanej grupy dobrze trzymał się Stefano Nepa, Jose Rueda i duet CFmoto. Kaito Toba pod koniec odpadł od czołówki, pozostawiając Jaume Masię jako jedyną Hondę w prowadzącej grupie, ale jego miejsce zajął nie kto inny, jak Deniz Oncu, który w szalonym tempie zbliżał się do liderów. Nieco zabrakło mu jednak czasu i na 10 lokacie się skończyło.

Na ostatnie okrążenie jako lider wpadł Holgado, ale największe fajerwerki odpalone zostały za nim. Chwilowo w pogoń za Hiszpanem rzucił się Moreira, popełnił jednak błąd i spadł za Munoza, a także Ruedę, który dwa zakręty wcześniej dosłownie zezłomował najbardziej doświadczonych w tej grupie Sasakiego i Masię. Tę ostatnią pozycję zdołał jednak odbić i na metę wpadł za dwoma Hiszpanami, będąc tym samym jedynym pełnoletnim zawodnikiem na podium. Pierwsze uderzenie zadała więc młodość i to w wyścigu, w którym działo się naprawdę wszystko, co tylko mogło.

Zresztą, po wyścigu również. Celebrujący pierwszą wygraną Holgado mocno zwolnił, czego nie zauważył 9 Kelso. Wpakował się on na tył motocykla zawodnika Tech 3 i dość nieprzyjemnie upadł, łamiąc kostkę.

Nie licząc tego smutnego acz zabawnego epizodu, chyba wszyscy mogliśmy być zadowoleni z inauguracji kampanii. Dostaliśmy jeden z najlepszych wyścigów ostatnich lat, naprawdę. Gdybym chciał go dokładnie opisać, prawdopodobnie siedziałbym nad tym tekstem do północy. Ważne jednak, że nie były to tylko miłe złego początki i dalsza część sezonu okazała się równie emocjonująca. Do dyskusji zachęcam, wszak było to ponad pół roku temu i mogłem o czymś zapomnieć. Zachęcam też do plusowania, wtedy będę wołał na kolejne części, które pojawią się niebawem
BogdanBonerEgzorcysta - #motogp #moto3 #pseudodziennikarstwo 
Jaume Masia trochę zeps...

źródło: temp_file6503536823775191052

Pobierz
  • 2