Wpis z mikrobloga

Jeszcze nigdy w życiu nie miałem tak, żebym czuł aż taki dyskomfort w pracy ze względu na atmosferę, a nie pracę samą w sobie, która nie jest nawet tak męcząca.
Najlepsze jest to, że obiektywnie atmosfera nie jest toksyczna, ani nic w tym stylu.
Ale subiektywnie jest tu coś tak milcząco złowieszczego i wiszącego w powietrzu, jakby zatruwało moją głowę.

Codziennie wpadam w samonakręcającą się spiralę prowadzenia w mojej głowie kłótni z ludźmi z pracy. Budzę się w środku nocy i nie mogę zasnąć, bo już mnie łapie #!$%@?.

Obecnie jest dla mnie kompletną abstrakcją fakt, że w przeszłych pracach byłem w stanie lepiej dogadać się z ludźmi, a po pracy mogłem się trochę zrelaksować.

Eh, fajnie byłoby mieć wywalone na pracę i być bardziej uodporniony na błahostki.

Wiadomo, najlepiej byłoby zmienić. Ale trzyma mnie tu możliwość częściowej zdalnej, wypłata i słabe zdrowie. Ale czasami marzę o tym, żeby i tak mimo wszystko to zrobić i rzucić to wszystko w cholerę.

A może po prostu na "starość" mi się we łbie #!$%@?.

#zalesie #zycie