Wpis z mikrobloga

Dlaczego to, że Tusk wygrał to bardzo źle i dlaczego powinno się zrobić wszystko, by mu przeszkodzić w jego strategicznym planie.

"Dajcie mi po wyborach 400 dni i zrobię porządek żelazną miotłą. A potem niech stery przejmą ludzie o delikatniejszych zamiarach" – zapowiadał Donald Tusk podczas jednego ze spotkań z wyborcami (Lublin, 4 maja 2022 r.).

Z tej wypowiedzi zapamiętano greps o "żelaznej miotle", skupiając się na tym, że tak nazywało się ukazujące się w Austrii w latach 1921–1932 narodowosocjalistyczne, bliźniacze do „Der Stuermera” pisemko. Jak to bywa pokasłano trzy dni nad "niedopuszczalnymi słowami" i zapomniano o sprawie.

Pomijając osobliwą retorykę Tuska, to nie ten motyw był w tym przemówieniu najważniejszy. Najważniejsze było 400 dni. No bo dlaczego akurat 400?

Jakby nie liczyć: ewentualny rząd Tuska, jeśli powstanie, to zostanie zaprzysiężony na przełomie tego roku. 400 dni od wyborów to +/- kolejny rok.

Co się dzieje pod koniec roku 2024? To jest bardzo ciekawe. Otóż będziemy po kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego, a co ważniejsze, 1 grudnia 2024 r. kończyć się będzie kadencja Ursuli von Der Leyen jako przewodniczącej Komisji Europejskiej.

I teraz najważniejsze:

W lipcu 2021 r., tuż po "powrocie Tuska", kiedy prowadziłem "Dziennik Polski", na jego łamach ukazał się nie za bardzo wówczas dostrzeżony tekst Wojciecha Czabanowskiego pt.: "Król Europy nie marzy o żyrandolu". Był to okres spekulacji po co Tusk wraca i czego chce dokonać.

Czabanowski spekulował tam, że dla byłego premiera, a co ważniejsze szefa Rady Europejskiej, jakim zdążył być Tusk, ani powtórne premierowanie, ani nawet prezydentura nie są niczym podniecającym. To wręcz degradacja. Dlaczego więc wrócił i dlaczego chce nim (premierem, o prezydenturze ani myśli) zostać? To plan. Plan, który nie został napisany w Polsce.

Tusk według tej teorii ma doprowadzić do tego, by władzę w Polsce straciła Zjednoczona Prawica i by przejęło ją "proeuropejskie", a de facto uległe wobec Brukseli i Berlina środowisko polityczne.

Środowisko, które w kolejnych, przypadających na przyszły 2024 rok wyborach Europejskich nie będzie sprawiać problemu w wielkim kraju, jakim jest Polska, ale także nie będzie wysyłało sygnału w Europę, że można i trzeba problemy stwarzać, zadawać pytania i hamować zapędy.

To^^^ się wczoraj (chyba) udało. Ale idźmy dalej.

Miało to także osłabić rozwydrzający się ku wciekłości Berlina obszar Trójmorza (swoją drogą, czy ktokolwiek z opozycji zająknął się w kampanii na temat przyszłości Inicjatywy Trójmorza?).

Wg tej teorii taka uległa wobec UE Polska, a wraz z nią napasieni przekonaniem o "powrocie do Europy" i obsypani złotym deszczem środków z KPO Polacy mieliby przy lichych pohukiwaniach nic nie znaczącej opozycji, niczym chłopki-roztropki skinieniem głów przyjąć nowy Traktat lub wręcz Konstytucję Unii Europejskiej.

Twarzą tego projektu miałby być właśnie Tusk.

Jak pisał Czabanowski:

"Taki przewodniczący mógłby stanowić w przekonaniu europejskich elit ważny symbol, służący jednoczeniu obywateli krajów „nowej Europy” wokół idei integracji europejskiej, zwłaszcza że wiele z nich wyraża wątpliwości co do obecnej formuły Unii Europejskiej. Po Brexicie takie nastroje wśród mieszkańców i elit stanowią nie tylko marginalny polityczny folklor, ale realne zagrożenie dla jedności, a co za tym idzie potęgi gospodarczej i politycznej Unii".

Pomijam nastawienie Autora do sprawy, diagnoza wydaje się trafna. Tusk ma "oczyścić Polskę" z ostatnich hamulcowych ("oczyszczenie" zapowiadały nawet niektóre plakaty w kampanii KO), a potem tak przygotowaną zostawić do administrowania "ludziom o delikatniejszych zamiarach".

Samemu zaś ma znów wyjechać do Brukseli, by jako Nowy Przewodniczący otworzyć Nowy Rozdział w Historii Europy i być jego twarzą w imieniu - heh - Krajów Trójmorza.

Być może pamiętacie, jak w trakcie debaty w TVP Mateusz Morawiecki powiedział: "Dowiedziałem się również, że Donald Tusk ma obiecane stanowisko. Za co? Za to, że gdyby doszedł do władzy, będzie przyjmował nielegalnych imigrantów – powiedział Morawiecki.

Tak, ale nie tylko za to. Dalce nie tylko.

Część obserwatorów pukała się w głowę-co za pomysł, wszak gość chce rządzić Polską! Tymczasem stawiam te dwa złote, które PMM oddał PDT, że chodziło właśnie o to. O zwieńczenie kariery i przejście do historii jako ten, który sfederalizował Unię Europejską

Wiem, że nie brak osób, które powiedzą, że to fantazja, a nawet takich które powiedzą, że "może to i prawda, ale co z tego". Ano może i nic, a ja tylko gadam po próżnicy. Niestety składa się to w całośc także z tym, jak mocno zwalczano referendum, które w dużej mierze odbierałoby każdej władzy w Polsce mandat do realizacji podobnych pomysłów.

Jeśli te przypuszczenia by się potwierdziły, jest to dla Polski zagrożenie o charakterze cywilizacyjnym.
Może mieć wpływ nie tylko na najbliższe lata, ale na suwerenność i niepodległość Polski jako takiej. Dlatego nie będę odosobniony, gdy powiem, że należy robić co się da, by do tego nie dopuścić (nie, nie namawiam do wysłania na Warszawę kolumny czołgów WOT, a rozwiązania demokratyczne).

Fot: Donald Tusk słucha słów Ursuli von Der Leyen, która mówi:

"Teraz mój drogi Donaldzie wrócisz do swojego kraju, by ponownie stać przy tych wartościach. Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera"
(Rotterdam, czerwiec 2022 r.)

link do artykułu

#polityka #bekazlewactwa #wybory
brixo - Dlaczego to, że Tusk wygrał to bardzo źle i dlaczego powinno się zrobić wszys...

źródło: IMG_7754

Pobierz
  • 10
  • Odpowiedz
@brixo: A ja na przykład jestem ciekaw tego projektu Unii federalnej, albo tzw. Superpaństwa. Tak samo jestem ciekaw, czy w razie jakby nam się w tym superpaństwie nie podobało, to czy można byłoby z niego wyjść.
  • Odpowiedz