Wpis z mikrobloga

Wpis niczego nowego nie odkryje ale może da komuś motywacje do pracy nad swoją fizycznością. Parę słów o mnie: na starcie 110 kg przy 168 cm wzrostu (tak wiem), zero aktywności fizycznej. W badaniach od dłuższego czasu średnie testy wątrobowe wynikające z otłuszczenia, oczywiście w komplecie z nadciśnieniem wywołanym wagą. Ktoś mógłby się zapytać jak można doprowadzić się do takiego stanu i niestety odpowiem szczerze, że można i nie wymaga to strasznego wysiłku. Czy było to mądre? Oczywiście, że nie ale skoro już się wydarzyło to trzeba było jakoś zadziałać.

O tym, że trzeba coś ze sobą zrobić wiedziałem od dawna ale schudnięcie 30-40 kg wydawała mi się tak niemożliwa i abstrakcyjna, że bardzo ciężko było się do tego zebrać. Wcześniej oczywiście były wszelakie próby diet, postów przerywanych itd. ale wszystko kończyło się po krótkim czasie.

8 sierpnia coś mi przeskoczyło w głowie (#pozdrozielu) i postanowiłem coś zmienić w swoim życiu. Przy wielkim wsparciu żony zacząłem dietę, tym razem połączoną z siłownią. Tym razem nie porywałem się jednak na żadne wymyślności typu keto czy post przerwany ale zwykłe klasyczne mniej żreć. Deficyt kaloryczny, dużo zieleniny, dużo gotowanego i pieczonego, bardzo mało smażonego. Jak jajecznica to z dwóch a nie czterech jajek, jak kanapki na śniadanie to trzy a nie pięć. Dodatkowo, do każdego posiłku jakieś warzywa. Nie będę ukrywał, że początek był masakryczny bo zjadłbym wszystko co się rusza i za szybko nie ucieka. Po dwóch, trzech tygodniach przyszedł przełom bo porcje coraz bardziej zaczęły mi wystarczać i zrobiło się ok. Wiem, że zabrzmi to dziwnie (chociaż osoby które borykały się z takim problemem mnie zrozumieją) ale największym wrogiem nie był wcale głód ale chęć jedzenia więcej (i tu paradoks bo te 2 rzeczy wcale nie muszą iść ze sobą w parze). Okazało się, że na diecie można chodzić najedzonym i zadowolonym i wcale nie trzeba wcinać wacików z wodą. Dodatkowo, okazało się, że zapomniałem już jak przyjemnie jest się budzić rano i nie mieć bólu brzucha. Dodatkowo woda, wcześniej piłem 2 kawy dziennie i to było wszystko, teraz nie schodzę poniżej 3 litrów wody i myślę, że to też ma pozytywny wpływ na moje ogólne samopoczucie.

Drugi aspekt o którym pisałem to siłownia. Myślę, że wiele osób w mojej sytuacji miało czy ma podobne wątpliwości. Poszedł bym ale: jestem za gruby, nie dam rady, inny mnie wyśmieją, nie mam kondycji itd. Z perspektywy czasu wydaje mi się to śmieszne bo skoro nie mam kondycji to nie pójście na siłownię sprawi co najwyżej, że nie będę miał kondycji bardziej ale cóż… Okazało się, że ludzie na siłowni ani sama siłownia mnie nie pogryźli a czasami nawet pomogli. Nikt się nie śmiał, nikt palcami nie wytykał, czasami ktoś rzucił tekstem w stylu „każdy z nas kiedyś zaczynał, najważniejsze, że zacząłeś”. Na siłownię poszedłem typowo w celu wzmocnienia diety ale nie będę ukrywał, że działa to mocno motywacyjnie kiedy po raz pierwszy w życiu okazało się, że mam mięśnie np. na bicepsie (i to nawet takie które da się zobaczyć!). Oczywiście, przeszedłem pierwszy głupkowaty etap w którym rzucałem się na największy ciężar jaki mogę podnieść a potem przez tydzień nie mogłem wyprostować obu rąk ale cóż, błędy początkującego. Tutaj mogę dać jedną radę dla osób takich jak ja, na początku naprawdę warto wydać parę złotych na kilka treningów z kimś kto ogarnia temat bo przy otyłości, zerowej kondycji, koordynacji i świadomości mięśniowej łatwo o kontuzję która na długo zniechęci do jakiejkolwiek aktywności.

Na koniec mała rada, nie ma sensu myśleć o całości wagi jaka jest do zrzucenia. Odkąd zacząłem podchodzić to tematu w stylu „ooo, schudłem już X kilo, ciekawe czy dam rade jeszcze jeden” cały proces chudnięcia stał się dużo prostszy i jest mega satysfakcjonujący.

Na chwilę obecną udało mi się schudnąć 13 kilo i pomimo tego, że wiem, że czeka mnie jeszcze długa droga to i tak jestem mega zadowolony bo z każdym straconym kilogramem czuje się dużo lepiej. I jeśli Ty Mirku czy Mirabelko dotarłeś lub dotarłaś w swoim życiu do punktu w którym dana waga jeśli Ci dana na zawsze i nie da się jej zmienić (ja serio tak myślałem) to uwierz mi na słowo, że przy odrobinie samozaparcia da się to zmienić a przy okazji świetnie bawić :)

(Wrzucam wykres, żeby nie było, że pisze wysrywy na mirko opitalając kolejnego kurczaka z KFC :P)

#silownia #mirkokoksy #nadwaga #odchudzanie
mikra25 - Wpis niczego nowego nie odkryje ale może da komuś motywacje do pracy nad sw...

źródło: wykres

Pobierz
  • 7
@mikra25: acha. Od siłowni się chudnie bardzo mało (chyba, że katuesz cardio). Polecam od razu zaisnstalować sobie fitatu i wszystko liczyć. Liczenie na oko w pewnym momencie przestani Ci się udawać
Kurde. Zazdroszczę ci, że już jesteś na etapie, w którym idzie ci tylko lepiej. Ja obecnie jestem na podobnym pułapie wagowym i wzrostowym, z którego ty startowałeś. Od zawsze się borykałem z nadmiernymi kilogramami w większym lub mniejszym stopniu. I od długiego czasu chcę i próbuję coś z tym zrobić, ale za każdym razem ponoszę porażkę ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Najgorszy chyba u mnie jest brak motywacji. Bo