Wpis z mikrobloga

Mierzący 1.69 wzrostu Bożydar spoglądał przerażonym wzrokiem na znajdującą się przed nim salę filharmonii, wypełnioną po brzegi przez ubraną w skrojone na miarę garnitury widownię. Po plecach ściekały mu strużki potu, a gdy podniósł trzymaną w ręce trąbkę do ust, oczom zebranych ukazały się wyraźnie odznaczające się na zbyt dużej, kraciastej koszuli z krótkim rękawem, plamy potu pod pachami. Po widowni przeszedł szmer. Bożydar wyraźnie widział skrzywione miny zebranych i chichoczące z nieporadności trębacza kobiety.

Jego uwagę przykuła szczególnie siedząca w drugim rzędzie Ismena, która wskazywała na Bożydara palcem i zanosiła się śmiechem, patrząc wymownie na siedzące obok koleżanki. Jej blond włosy i wyzywający makijaż bardzo spodobały się nieśmiałemu Bożydarowi. Wątły, walczący z zakolami chłopak poświęcił całą swoją młodość szkoleniu umiejętności gry na trąbce, dzięki czemu już w wieku dwudziestu lat stał się rozpoznawanym i rozchwytywanym wirtuozem tego instrumentu. Niestety, jego cofnięta szczęka oraz niesymetryczna budowa niskiego ciała sprawiły, że mimo sukcesu, jaki odniósł, nigdy w życiu nie miał dziewczyny. Dziś wiedział, że poświęciłby cały splendor i wszystkie kontrakty z filharmoniami, by dziewczyna pokroju Ismeny choć raz zareagowała na jego widok inaczej niż śmiechem.

Bożydar skupił całą swoją uwagę na onieśmielającej urodzie Ismeny, wsł#!$%@?ąc się w wygrywany przez perkusję takt. Kątem oka spojrzał na dyrygenta, który dał znak, że czas już na solo trębacza. Ostatni raz spojrzał głęboko w oczy wyraźnie obrzydzonej jego wyglądem Ismeny i rozpoczął swoje show. Monumetalne, pięciominutowe solo, zostało zwieńczone potwornym hałasem, jaki wydał spadający na posadzkę żyrandol, który roztrzaskał się w drobny mak w efekcie niebywałej wirtuozerii Bożydara. Dźwięki trąbki raz za razem wyznaczały nowe granice ludzkich możliwości gry na tym instrumencie. Całą swoją energię i umiejętności młody trębacz włożył w próbę zaimponowania Ismenie.

Jednak gdy Bożydar odsunął trąbkę od ust, na sali rozległy się jedynie ciche, nieśmiałe oklaski. Choć wszyscy byli pod wrażeniem muzycznego aspektu wystąpienia Bożydara, jego aparycja i naznaczona trądzikiem twarz skutecznie zniechęcała publiczność do bardziej żywiołowej reakcji. Siedząca w drugim rzędzie Ismena zmusiła się do kilku nieśmiałych klaśnięć, choć wprawne oko dostrzegłoby widoczny grymas obrzydzenia i zniechęcenia, który pałętał się po jej twarzy, ilekroć próbowała spojrzeć na stojącego na scenie subhumana. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że te same takty wygrywane są przez ciekawie brzydkiego Michelle Morrone’a. Poczuła, że robi się mokra.

Publiczność nie miała jednak pojęcia, że aranżacja dyrygenta nie dobiegła jeszcze końca. Zwieńczeniem całego występu Bożydara miało być pojedyncze stuknięcie w trójkąt. Zza pleców spoconego, skinnyfat dwudziestolatka wyłonił się mierzący dwieście dwa centymetry Pomponiusz, którego zawadiacki wzrok momentalnie spoczął na obfitym biuście wpatrzonej w niego jak w obrazek Ismeny. Śnieżnobiała koszula slim fit przylegała do ciała greckiego boga, eksponując znajdujący się pod nią ośmiopak. Pomponiusz omiótł wzrokiem publiczność, odgarnął z czoła grzywę lśniących, gęstych, kruczoczarnych włosów i podrapał się po swojej kwadratowej szczęce, naznaczonej trzydniowym zarostem. Nikt na sali nie wiedział, że Pomponiusz jest tak naprawdę woźnym filharmonii, którego występ naprędce zaaranżowano w obliczu nieobecności jednego z muzyków. Tak po prawdzie, IQ na poziomie kostki rosołowej utrudniałoby mu grę na jakimkolwiek instrumencie innym niż trójkąt, który przed chwilą wciśnięto mu w dłonie.

- Piiiiim – rozległo się ciche stuknięcie, wieńczące dzieło. Oczy łowcy Pomponiusza spozierały z dumą na publiczność, gdy wszyscy zebrani wstali nagrodzić jego występ owacjami na stojąco. W oklaskach przodował nie kto inny, jak Ismena. - Co za utalentowany gość – myślała, czując, jak jej policzki czerwienieją. - Ciekawe, czy mój trójkącik uderzyłby swoją pałeczką z podobną wprawą? - zastanawiała się.

Po chwili potrzebnej na uprzątnięcie z widowni ciał omdlałych na widok Pomponiusza kobiet, Ismenie udało się w końcu wedrzeć na scenę. Słodki, nieprzyjemny zapach potu dotarł do jej nozdrzy, gdy mijała Bożydara, żywo dyskutującego z innymi muzykami o maestrii Tomasza Stańki i jego wyższości nad muzyką komponowaną przez Adolfa Rosnera. Dopadła powoli zbierającego się za kulisy Pomponiusza.

- Spektakularny występ, długo się do niego przygotowywałeś? - zapytała Ismena drżącym głosem, zbliżając się do Pomponiusza. Dwumetrowy posąg z ciałem jak rzeźba Fidiasza spojrzał na nią swoim wołającym o inteligencję wzrokiem.

- He, he, szczerze mówiąc, to nie, właściwie to na co dzień myję tu podłogi… - zaczął.

Wtem TRACH. Czy to odgłos pękających bębenków widowni, które przegrały starcie z majestatycznym basem puzonu? Nie, to dźwięk rozsypujących się po podłodze talerzy perkusji, na którą Pomponiusz rzucił pulsujące od podniecenia ciało Ismeny. Jaja Pomponiusza wygrywały na pośladkach Ismeny najpiękniejszą arię miłosną – stokroć piękniejszą dla jej uszu, niż rzępolenie Bożydara.

- BŁEBŁEBŁE – belkotała raz za razem Ismena, gdy pałeczka dwumetrowego dyrygenta przygrywała libretto w krtani wyuzdanej nastolatki. - Trochę zazdroszczę Bożydarowi jego pojemnych płuc – przemknęło przez głowę alternatywki, gdy batuta Pomponiusza przez długie minuty brutalnie odcinała jej dostęp powietrza. Po chwili wiotczejąca pałka woźnego zagrała ostatnie, smutne takty, znacząc czerwoną od podduszania twarz kobiety gęstą, śnieżnobiałą pięciolinią pełną miliardów małych nutek.

Wtem TRACH, czy to dźwięk łamiącego się kija od mopa, zniszczonego przez twarde jak tytan mięśnie sprzątacza Pomponiusza? Nie, to dźwięk podrzynanego smyczkiem gardła Bożydara. Z pełnymi łez oczami patrzy na odgrywany na scenie spektakl, w którym bierze udział jego ukochana. Krew broczy na jego za dużą, kraciastą koszulę, przykrywając okrągłe plamy potu. - Szkoda, że tyle lat nauki poszło na marne, zamiast tego wolałbym choć raz w życiu przytulić kobietę – przemyka przez głowę Bożydara tuż przed śmiercią. Jego martwe, zachodzące bielmem oczy, skierowane są w stronę stanowiska flecistów...

- Może zagrasz na moim flecie, hehe? - pyta Ismeny filuternie Pomponiusz, nic nie robiąc sobie z zastygającego powoli ciała Bożydara, leżącego zaledwie kilkadziesiąt centrymetrów obok niego. Ismena dobrze wie, że koncert dopiero się rozpoczyna...

#blackpill #przegryw #itsover #harlekinydlaprzegrywow
koszmareq69 - Mierzący 1.69 wzrostu Bożydar spoglądał przerażonym wzrokiem na znajduj...

źródło: Pomponiusz, Ismena, Bożydar

Pobierz
  • 2