Wpis z mikrobloga

Na internecie jest mnóstwo filmików i wpisów typu my morning routine, my skincare routine itp. Wielu ludzi ma hopla w temacie dbania o skórę twarzy czy włosy. Ja jednak czerpię przyjemność z pielęgnowania innego rejonu ciała. Jako że nigdzie indziej się z tym nie spotkałem, to postanowiłem podzielić się z wami moją pubic hair routine, czyli rutyną pielęgnacji włosów łonowych. Wiem że wielu z was pewnie zareaguje śmiechem lub zażenowaniem, tym bardziej że w dzisiejszych czasach „modna” jest depilacja brazylijska zarówno wśród pań jak i wśród panów, a obecność nawet krótkich włosów łonowych jest passe i budzi skojarzenia z brakiem higieny i niedbaniem o siebie. Ja jednak się z tym nie zgadzam i wychodzę niejako w opozycji do standardów narzuconych głównie przez branżę por*& w latach dwutysięcznych. Przechodząc jednak do rzeczy. Jak to wygląda w moim przypadku? Przy każdej kąpieli czy prysznicu myję moje włosy łonowe szamponem wzmacniającym i zapobiegającym ich wypadaniu. Ważne jest, żeby nie był to żaden „ostry” i drażniący szampon typu Head an shoulders, bo tego to strach na głowie użyć, a co dopiero w okolicach intymnych. Należy wybrać taki, który nie zawiera zbyt dużo chemii i ma w składzie naturalne składniki takie jak łopian czy skrzyp. Po umyciu aplikuję na włosy serum z olejkiem arganowym. Jak najbardziej można łączyć go także z innymi olejkami na przykład rycynowym. Po ich użyciu włosy łonowe są mięciutkie, a można by nawet rzec puszyste. Codziennie rano w skórę pod włosami wmasowuję minoxidil (w moim przypadku Loxon Max), który zapobiega wypadaniu włosów, stymuluje powstawanie nowych i powoduje, że włosy rosną dłuższe, co jest ważne, bo naturalny cykl życia włosa łonowego to około 30-44 dni, przez co trudno jest w pewnym momencie spowodować, aby rosły one dłuższe. Oprócz tego stosuję Skrzypowitę, Biotebal, albo inny suplement w tabletkach (warto zmieniać co jakiś czas), a także piję napary z zasuszonego skrzypu polnego. Nie myślcie sobie jednak, że jeżeli tak zależy mi na wzroście i gęstości moich włosów łonowych, to posiadam tam na dole niepohamowany busz. Nic bardziej mylnego. Worek mosznowy, trzon penisa oraz skórę bezpośrednio nad nim golę na zero, podobnie okolice pachwin. Wszystko po to, żeby całość na wzgórku łonowym przybierała kształt trójkąta schodzącego ramionami w kierunku penisa. Pomimo długości włosów (aktualnie 10cm, oczywiście podczas prostowania włosa, gdyż naturalnie są kręcone) wszystko wygląda schludnie i elegancko. Za każdym razem kiedy przechodzę nago koło lustra, to czuję się zadowolony z efektu moich działań. Mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, kiedy włosy przestaną rosnąć, a czego obawiam się ze względu na wspomniane wcześniej ograniczenia związane z ich fazą anagenu. Z drugiej jednak strony, ograniczenia te obala Maoni Vi z Kapsztadu, która jest posiadaczką Rekordu Guinessa w najdłuższych zarejestrowanych włosach łonowych, które mierzyły 28 cali, a więc ponad 71 centymetrów. Jeżeli wraz z czasem i odpowiednią pielęgnacją uda mi się osiągnąć chociaż połowę tej długości, to z chęcią poeksperymentuję na przykład ze związaniem włosów w kucyki lub coś w stylu dredów.

#pasta #minoxidil