Wpis z mikrobloga

Wchodzę do meliny, w środku panuje półmrok, palą się tylko fajerki w kuchni, bo rachunki nie zapłacone. Czuję przyjemny, rozgrzewający zapach gotującego się różowego proszku i klutków łączący się z charakterystyczną wonią palących się ukraińskich papierosów. Zdejmujesz ze mnie żółtą kurtkę, szal i czopkę, rzeczy tak potrzebne przy panującym na melinie mrozie. Przechodzimy do mojego pokoju, a’la studia. Na drodze do niego spostrzegam bibułki od papierosów, niedopałki, stanik wielkości dwóch zespawanych betoniarek, a zapach staje się coraz intensywniejszy, wręcz oszałamiający. Wchodzimy do pokoju widzę łóżko zasłane tanią turecką pościelą ze śladami tak zwanych „torów narciarskich” jak na skoczni, które zostawiły twe niedomyte pośladki na prześcieradle. Pokój jest oświetlony tylko żarzącym się kiepem. Odczuwam wspaniały nastrój bezrobocia, który tu panuje. Jest gorąco, ściągam kamizelkę rozszabrowaną przez Ciebie z własnej matki, a mojej teściowej. Okrywającą przepoconą, a kiedyś białą bluzkę z wyzywającym dekoltem ze śladami majonezu. Chcę usiąść jednak bierzesz mnie za rękę i prowadzisz do salonu gdzie znajduje się kikboks i wspaniale nakryty stół. Na stoliku stoją tylko dwie świece a właściwie cmentarne znicze, które pełnią rolę świeczników. Podsuwasz mi krzesło Amelki i pozwalasz abym na nim swobodnie usiadł. Delikatnie zapinasz mi pasy, abym nie wypadł z fotelika, bo mam DLR i metr 20 wzrostu. Ty za ten czas idziesz po wykwintną kolację. Dzisiaj 8 dzień na spalonym i utopionym w oleju kurczaku, który znalazłem w koszu. Posypany proszkiem Vizir, tak jak lubię. Od samych zapachów aż kręci mi się w mojej pustej głowie. Zjadamy ja przy odprężającej muzyce, czyli Twoim coverze Titanica i AbyLofInDeKoko. Po kolacji zapraszasz mnie do tańca. Tańczymy jak te pijane małpy, które widzieliśmy w Zoo. Pamiętasz? To było wtedy jak chcieli nas zamknąć w klatce, bo pracownicy myśleli, że uciekliśmy z wybiegu dla koczkodanów. Ja tańczę elektro i Majkeladzeksona. Zaczynam patrzeć Ci głęboko w oczy, ale to bardzo trudne. Sama wiesz dlaczego… Nasze spróchniałe otwory gębowe się stykają i nie chcemy ich rozdzielać. Końcówki języków penetrują każdą dziurę w zębie partnera. Twoje usta wędrują coraz niżej zaczynasz delikatnie całować moją szyję, czujesz moje narastające podniecenie i unoszącą się mocno 6 centymetrową gulkę. Zamykam oczy i szepczę, prawie niesłyszalnie… ŁoBaben… akat… tego typu… akat jesteś niżej niż nie…. Łobaben… . Prawą ręką przejeżdżasz wzdłuż mojej muskularnej klaty i delikatnie muskasz żółtymi od papierosów palcami moje barki, na których codziennie ciężką pracą utrzymuję naszą rodzinę. Przesuwasz rękę na moje pośladki, tak uwielbiane przez Maślaka, Rumcajsa, Kapsla i resztę chłopaków. Czuje jak coraz bardziej się rozpalasz i puszczasz mocnego, gorzkiego bąka w przypływie podniecenia. Tego typu- szepczę. Nasze języki i usta nie potrafią się od siebie oderwać i tańczą radośnie szukając i badając, każdą dziurę i ślad próchnicy w jamie gębowej partnera. Bierzesz mnie za rękę i prowadzisz do sąsiedniego pokoju układasz mnie na przygotowanym wcześniej legowisku, na którym wcześniej leżał kot Rambo. Czuję zniewalający zapach kocich szczyn, który miesza się z twoim bąkiem, próchnica i niedomytym kroczem. Jestem gotowy na tą piękną przygodę. Podnosisz mnie na rękach jak kota i układasz w jego legowisku, by obdarować mnie swoimi stopami. Jednocześnie dotykam nabrzmiałych do granic możliwości spodni, czuję jak twój członek pulsuje, jak chce wydostać. Rozpinam guzik i zamek Twoich spodni. Uwalniam go. Moim oczom ukazują się wielkie owłosione jądra i potężne prącie, dużo większe niż moje. Akat widzę, że idziesz do przodu, niż nie- komentuję z zachwytem. Ściągam Ci spodnie i zajmuje się slipkami, powoli zsuwam je w dół, widzę wychodzące spod nich gęste włoski, odsłaniam dalej i nagle jak sprężyna wyskakuje nabrzmiałe, rozpalone do czerwoności prącie. Mam na niego ochotę. Jest nawet większy niż Maślaka. Odwracasz mnie tyłem i wchodzisz we mnie i ruszasz coraz szybciej. Twój penis jest już okropnie twardy nie to co moja gulka.,. Wyciągasz go, powietrze przeszywają jęki rozkoszy khyyyyy…. Tego Typu!!! ŁoBaben!!! BENC, BENC, BENC!!!!
Kładziesz się obok mnie i namiętnie bekasz. Ostra woń sosu czosnkowego z pitcy unosi się w powietrzu, a jej cząsteczki opadają mi na twarz. Robię się głodny… Trzeba iść do przodu, nie do tyłu… trzeba iść do przodu nie do tyłu…. Powtarzam zamykając oczy, bo akat jestem zmęszony…Powoli zapadamy we wspólny sen…

#bonzo #patostreamy #pasta #heheszki
PonuryBatyskaf - Wchodzę do meliny, w środku panuje półmrok, palą się tylko fajerki w...

źródło: Stryptyz

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz