Wpis z mikrobloga

czytam w Zwierciadle artykuł o tym, że niebinarność to nie moda i to normalne, że ktoś może się nie czuć kobietą bądź mężczyzną. Pada teza, że to nieprawda, że kiedyś tak nie było, tylko teraz nagle ktoś się ujawnił i reszta niedopasowanych osób zobaczyła, że to również ich problem. Ludzie z mojego pokolenia nie mieli doświadczeń z takimi osobami w bliskim otoczeniu (to prawda), a teraz w każdej klasie jest już ktoś niebinarny.

Artykuł też ma sporo wstawek o tym, jak tacy ludzie chcą aby się do nich zwracać: dziwne zaimki, osoba uczniowska, osoba pacjencka. I jak ważne jest żeby o to pytać i żebyśmy my - tj. reszta społeczeństwa - zaakceptowali to, że nie czuje się kobietą czy mężczyzną.

Już dawno nie czytałam artykułu, z którym do szpiku kości się nie zgadzam. Jako biolog - a nie biolożka jak niektórzy chcieliby mnie opisać - uważam, że płcie są dwie i determinują je obecność lub brak chromosomu Y. Mówię per pan do mężczyzny, per pani do kobiety. Twojego DNA w globalnym rozrachunku nic nie zmieni - możesz przejść operację zmiany płci, ubierać się w ciuchy, które tradycyjnie nie są skonotowane z płcią, malować się i mówić o sobie jak chcesz. Ale chromosomów w swoim naskórku, oczach, wątrobie... nie zmienisz.

Może zamiast kazać całemu światu zaakceptować "nowoczesne" zaimki i obarczać koniecznością pytania Cię o to jak się do Ciebie zwracać, to może - uwaga - sama zaakceptuj swoje DNA osobo tak bardzo nieakceptująca?

#przemysleniazdupy
  • 2