Wpis z mikrobloga

Lubię zawsze pytać ludzi o jakieś drobne różnice kulturowe (i nie tylko), jakie dostrzegają po spędzeniu długich okresów w różnych miejscach. Albo o naukę języka.
Kiedyś w firmie umówiliśmy się na gry planszowe po pracy. Dołączył do nas jeden koleś, którego językiem ojczystym był hiszpański (wydaje mi się, że z Meksyku był). Ale już od paru lat mieszkał w Polsce, świetnie znał język. Spytałem go o to, co było dla niego najgorsze w nauce języka, ale wykluczając wszelkie oczywistości gramatyczne, których w języku hiszpańskim nie ma.
Po chwili zastanowienia odpowiedział, że nie cierpi polskiego słowa 'swój', bo ono tylko utrudnia komunikację, nie zawierając żadnej treści.
Tzn. to słowo wcale nie precyzuje do kogo coś przynależy.
Ja mam swój długopis. On ma swój długopis. Oni mają swój długopis. Nie jest ważne jaka osoba i czy liczba pojedyncza czy mnoga: jest po prostu 'swój'.
W hiszpańskim podobno tego nie ma, posługują się wyłącznie odpowiednikami słów: mój, twój, ich, nasz, itp. Do tego słówko 'swój' brzmi podobnie do hiszpańskiego 'jego/jej'. No i kompletnie nie mógł załapać w jakich okolicznościach używać 'swój', a w jakich zwykłych zaimków dzierżawczych albo kiedy można je zamiennie stosować. Nawet dodał, że zwłaszcza przy grach planszowych go to denerwuje, bo to słowo jest regularnie używane.
'Kolor twojego plemienia to czerwony, więc weź swoje czerwone pionki. Ten największy to twój pionek punktacji, połóż go na swoim miejscu', itp. Coś w tym jest. Chociaż zaraz pewnie wpadnie ktoś lepiej obeznany z hiszpańskim i mi wyjaśni, że coś źle zapamietałem :D

Przy okazji: moja przygoda z nauką hiszpańskiego trwa 119 dni. Ostatnio na duolingo zauwazyłem, że bardzo dużo ludzi ma zbliżoną serię kolejnych dni, co ja. I dotarło do mnie, że to efekt noworocznych postanowień, wszyscy zaczynaliśmy naukę języka w pierwszych dwóch tygodniach stycznia :)
Dobrze wiedzieć, że tyle ludzi wciąż się trzyma.
A propos duolingo: szkoda, że moje ostatnie nadzieje, że powtórki zostały poprawione, okazały się bezpodstawne. Przez kilka dni miałem wrażenie, że działają one sensowniej - częściej wpadają słowa z ostatnich rozdziałów, zwłaszcza takie, które sprawiały mi problemy. Ale nie, teraz najczęściej uzupełniam słowa 'tak', 'nie', 'dwa' oraz 'proszę'.

#hiszpanski #duolingo #ciekawostki
  • 4
@venomik: mi w drugą stronę: zajęło kilka dni zanim weszło że 'she is brushing her hair' to 'el cabello' a nie 'su cabello'. To i indirect objects sprawiało mi sporo problemów na początku. Po co używać zarówno 'le/les' i potem jeszcze osobę! 'Ona mu wysyła list Michałowi', no nie ma to sensu z żadnej strony!
Tzn. to słowo wcale nie precyzuje do kogo coś przynależy.


@venomik: Ależ bzdura totalna. Słowo "swój" precyzuje, że "właścicielem/posiadaczem" danej rzeczy jest podmiot:
On wziął swój długopis - on wziął długopis, który należy do niego (on jest podmiotem)
Ja wziąłem swój długopis - ja wziąłem długopis, który należy do mnie (ja jestem podmiotem)
On dał mi swój długopis - on dał mi długopis, który należy do niego (on
@Horkheimer: Myślę, że o to właśnie chodzi. Słowo 'swój' nie oznacza nic konkretnego, póki nie poznasz kontekstu. Mogę tylko trochę zgadywać, bo to jednak rozmowa sprzed lat, a hiszpańskiego prawie w ogóle nie znam. Niemniej jednak jeśli byś przechodził obok trzech osób i usłyszał 'swój dlugopis', tak właściwie słowo 'swój' nie oznaczałoby nic.
Gdyby tam padły inne zaimki dzierżawcze, to dawałyby jakieś informacje:
'... twój długops' - czyli osoba mówiąca wspomina
@venomik: dla kolegi 'swoj' nic nie znaczy, tak jak dla nas 'el' nic nie znaczy. W sumie to dość podobne przypadki, czasami wręcz sobie odpowiadające.
Po prostu nie warto robić kalek językowych ;) dla nich swoje części ciała to 'los/les' a nie 'sus'. Chęć zrozumienia wszystkiego spowolni ci naukę + o ile nie jesteś na filologii to nie będzie ci to potrzebne. Polskiego też się uczyłeś bez dyskusji dlaczego coś się