Wpis z mikrobloga

Miałem to szczęście w swoim życiu, że nie mogłem zobaczyć 1:6 z City, bo chrzciny, końcówki sezonu 11/12 bo komunia, 0:5 z LFC bo rocznica i niedzielnej porażki 0:7 nie widziałem, bo jestem przebywam w niemożliwej do oglądania meczów strefie czasowej.
No ale nadrobiłem, bo trzeba. Bo to nie jest normalne, widzieć jak klub, który przeszedł w tym sezonie bardzo fajną drogę, klub który wygrał najwięcej spotkań w Europie (!), który ograł wszystkie topowe ekipy PL, lidera La Liga itp. dostaje 0:7 w dupe. Wynik jest miażdżący, porażający i zostanie w głowach i sercach na długo. Wszystkich.
Ale przydałoby się trochę lodu, jak zwykle w takich sytuacjach.
Co zawiodło? Zawodnicy, wszyscy. Nie wiem czy jest sens pastwic się nad poszczególnymi piłkarzami. Chyba szkoda na to czasu, bo jakie wnioski można wyciągnąć. Ze De Gea nie potrafi grać nogami, no wow. Że Dalot nie nadaje się na nr 1 prawej obrony, wiedziano to na długo przed ETH, że technika użytkowa Antonego jest odwrotnie proporcjonalna do jego kiwek dla kiwek? Nic nowego. Ze Bruno gra mecze wybitne, ale jak dosięgnie go wylew, to krok za nim idzie paraliż. Tak. I że podstawowym napastnikiem jest gość, który wszystko robi dobrze, tylko nie robi jednego - nie strzela bramek.
Zawiódł ETH, robiąc kilka zmian (wtedy gry zszedł Casemiro). I tak to z tym naszym Holendrem jest. 90% sezonu to dobra taktyka i dobre zmiany. Ale są mecze totalne meltdowny. I co ciekawe, to nie jest nic niezwykłego, proponuję zapoznać się z wynikami Ajaxu. Oj zdarzało się to nie raz. I w United też mieliśmy tego przejawy. ETH po okresie przygotowawczym myślał, że będziemy grać jak Barcelona, dwa konkretne #!$%@? naprostowaly taktykę.
Przyszła fala zwycięstw i znów uwierzył trener, że jesteśmy lepsi niż wszyscy. Z City zagrał wysoko, pozostawił wolne strefy, w które rywal wchodził jak w masło. Potem był jeszcze mecz z CP zremisowany 1:1, gdzie swoimi zmianami załatwił nam 2 mecze. Żółta Casemiro (pauza na Arsenal), wpuszczenie Freda (zagrożony żółtą, faul przed polem karnym). Nie ma przypadku, że ci piłkarze już kilkukrotnie przegrywali sromotnie mecze (cały poprzedni sezon), coś w pewnym momencie pęka i rywal ma autostradę do bramki.
No ale dobrze, rozbierzmy trochę ten mecz z LFC. Mecz, który mi osobiście bardzo przypominał spotkanie AV- LFC 7:2 sprzed 2,5 roku. Pamiętam, że byłem wtedy w szoku jak każdy rykoszet, każda przebitka i każda bezpańska piłka trafiała pod nogi graczy z Bormingham. I to samo było w tym meczu. 3 może 4 bramki, to jest ciężki do zrozumienia pinball, po którym piłka ląduje pod nogami graczy LFC. Poza tym piękne podanie otwierające Robertsona, główka Nuneza, której nie kontrolował i kanał Firmino. Wiele dziwnych rzeczy się w tym meczu wydarzylo, żeby wynik ostateczny był zgodny z tym co widzimy dzisiaj w nagłówkach prasowych. Począwszy od xG, którego nie fetyszyzuję, ale odbiega dość znacznie od wyniku. Bramka do szatni, po w sumie wyrównanej pierwszej połowie. Bramka po rozpoczęciu, gdzie wszystkie ustalenia taktyczne poszły się #!$%@? (to samo było z Leeds). A potem ta kula śnieżna się toczyła, a jak już wspomniałem, ETH nie pomógł.
Natomiast nie ma co się negatywnie nakręcać. Trzeba dalej robić swoje. Ten mecz i tak był lepszy niż 0:5 z ubiegłego roku, gdzie tylko dlatego, że wynik był ustalony do przerwy LFC nie zrobił nam dwucyfrowki.
Jestesmy w grze o wszystkie trofea, chociaż akurat PL wydaje się być tylko matematyczna. W Pucharze z mocnych ekip ostalo się tylko City, z LE wywaliliśmy najmocniejszego rywala. Nie jest źle. Rok temu o tej porze nie graliśmy o nic. Proces trwa, kadra nie jest szeroka, jest zmęczenie, szczęście też nie zawsze pomoże. Trzeba robić swoje i wierzyć, że wrócimy na właściwe tory, jak zawsze. GG Man United!
#united
footix - Miałem to szczęście w swoim życiu, że nie mogłem zobaczyć 1:6 z City, bo chr...

źródło: temp_file.png7084321161343716242

Pobierz
  • 1