Wpis z mikrobloga

Na tagu regularnie pojawia się płacz i narzekanie, że można tu zobaczyć tylko "ukraińską propagandę" i że jak ktoś wrzuca niewygodne treści, to zostaje zaszczuty albo wręcz zbanowany za niewinność. Najczęściej tak płaczą ci, którzy sami najchętniej wrzucają propagandę rosyjską, ale to zapewne przypadek...

Natomaist, żeby nie było tak monotematycznie i żeby na tagu była #nietylkopropaganda będę co jakiś czas wrzucał takie niewygodne informacje, o których media milczo.


Dziś znany i kontrowersyjny dziennikarz i korespondent wojskowy Jurij Butusow, głośny krytyk obecnej władzy, przypomina wydarzenie sprzed dokładnie roku. Jeśli ktoś uważnie śledził temat, to pewnie pamięta, bo informacje o tym podawali też polscy komentatorzy i "osintowcy." 26 lutego 2022 doszło do walk w Kijowie w pobliżu stacji metra Berestejska. Według pierwszych przekazów miała tam zostać rozbita jedna z rosyjskich grup dywersyjno-rozpoznawczych (GDR). Tak naprawdę miał tam miejsce friendly fire pomiędzy ukraińskimi jednostkami.

Pisze Butusow:

Rodziny ośmiu żołnierzy 101. brygady, którzy zginęli od "bratobójczego ognia" 26.02.2022 domagają się procesu i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych dowódców.

Kiedy słyszę, że władze nie ostrzegały ludności o nadchodzącej wojnie, nie rozwinęły Obrony Terytorialnej, rezerw operacyjnych, żeby niby nie siać paniki, przypominam sobie dziesiątki zabitych wojskowych i cywilów, którzy zostali zastrzeleni na początku wojny w wyniku friendly fire przez złą organizację i zarządzanie. Bo ci, którzy zamiast przygotowań opowiadali, że "nie trzeba panikować, będziemy w maju jeść szaszłyki" [słowa Zełenskiego ze stycznia], nagle 24 kazali wydawać broń z samochodów przypadkowym ludziom nawet bez paszportów. I brak przygotowania przerodził się w prawdziwą panikę i wiele śmierci.

26 lutego na Prospekcie Zwycięstwa obok stacji metra Berestejska nieznany ukraiński pododdział z nieustalonych przyczyn wziął za dywersantów kilka samochodów, w których jechało 8 wojskowych i ostrzelał ich z bliskiej odległości. Było to 7 żołnierzy poborowych, w tym dwudziestoletni Rusłan Czumaczenko i ich dowódca porucznik Jurij Syrota. Wszyscy zginęli. Rusłan był jedynym dzieckiem w rodzinie. Ten ostrzał został początkowo ogłoszony "walką" i "likwidacją grupy dywersyjnej".

Maryna Tołkaczenko, matka Rusłana zwróciła się do mnie, bo chce, żeby sprawa, którą otworzyło Państwowe Biuro Śledcze i została przemilczana, żeby ustalono odpowiedzialnych na stanowiskach kierowniczych, żeby odbył się proces, żeby zostały wyciągnięte wnioski i żeby w ten sposób udało się zapobiec nowym tragediom.

W akcie zgonu żołnierza Czumaczenki podano miejsce śmierci - metro „Berestejska”, 26 lutego. Oto cena za czas, zarządzanie, przygotowanie, a raczej w tym wypadku ich brak. Broń została wydana bez wyznaczania kompetentnych dowódców, zapewnienia łączności, dlatego nie jedna a kilka grup naszych żołnierzy znajdujących się na tyłach zostało zabitych przez swoich. I tak działo się w wielu miejscach.

Tak, we wszystkich armiach na wojnie zdarza się friendly fire. Zdarza się, że w chaosie realnej walki z wrogiem myli się swojego z wrogiem, zwłaszcza kiedy wróg jest blisko. Ale strzelanina przy Berestejskiej i inne przypadki strzelania do samochodów w lutym w Kijowie miały miejsce na głębokich tyłach, bardzo daleko od frontu, bez kontaktu z realnych przeciwnikiem, a sama sytuacja w niczym nie przypominała działań GDR i nie wymagała otwarcia ognia w pobliżu centrum miasta do samochodów poruszających się po mieście. Nawiasem mówiąc, pomimo rozmów dowódców, że w Kijowie rzekomo działali dywersanci, nie wykryto żadnej prawdziwej GDR i w na ten moment nie ma żadnych faktów potwierdzających ich działanie w Kijowie.

Oto czym jest panika. Realna panika z powodu chaosu w zarządzaniu i brak czasu na organizację i przygotowanie. Można było temu zapobiec w jeden sposób - rozmieścić siły Obrony Terytorialnej na czas, choćby miesiąc, choćby tydzień przed początkiem wojny.

Oficjalnie uznano, że Rusłan i Jurij zginęli na wojnie, rodziny otrzymały należne odszkodowania, nie mają żadnych żądań materialnych, chcą tylko jednego - by z tej tragedii zostały wyciągnięte wnioski, aby kogoś innego uchronić od takiego samego nieszczęścia.

Sprawa jest obecnie w Państwowym Biurze Śledczym. Będziemy się nią zajmować.


A my wszyscy musimy zapamiętać - pokonać panikę może tylko jedno - PRZYGOTOWANIE NA CZAS. A ukrywanie braku działań słowami o "unikaniu paniki" to nieodpowiedzialność i tym powinny zająć się odpowiednie organy.

link

Słowa Butusowa o zupełnym braku dowodów na obecność grup dywersyjnych w Kijowie są kontrowersyjne, natomaist nie ulega wątpliwości, że wiele wstępnych informacji w chaosie pierwszych godzin i dni wojny się nie potwierdziły. Pewnie wszyscy pamiętają wideo z kijowskiego Obołonu, na którym "rosyjski czołg przejechał cywilny samochód, a kierowca cudem przeżył". Dość szybko się okazało, że nie czołg tylko Strieła-10 i nie rosyjski tylko ukraiński najprawdopodobniej z kierowca, który stracił panowanie nad pojazdem. Chociaż była też wersja, ze maszyna została przejęta przez dywersantów, ale nigdzie nie znalazłem oficjalnego potwierdzenia. W tym wątku na TT są zdjęcia i nagrania z tego i innych przykładów firendly fire w Kijowie.
Że w ukraińskiej stolicy mieliśmy do czynienia z chaosem i przypadkami friendy fire oficjalnie przyznał bez podawania szczegółów szef SBU, dodając, że nie wszystkie tzw. GDR były nimi naprawdę.

#ukraina #wojna
JPRW - Na tagu regularnie pojawia się płacz i narzekanie, że można tu zobaczyć tylko ...

źródło: original

Pobierz