Aktywne Wpisy
nabbek +421
Polska5Ever +24
Jaka "zła" decyzja finansowa jest warta każdej waszej wydanej złotówki?
Dla mnie są to podróże i posiadanie psa. Jestem ogólnie oszczędny, mam poduszkę, inwestuje nadwyżki iiiii prawdopodobnie pogarszam swoją przyszłą sytuację finansową, ale IMO warto. Nie zatrzymuję się w luksusowych hotelach ani nie jem na mieście każdego posiłku podczas podróży, ale sama możliwość odwiedzania nowych miejsc i doświadczania nowych rzeczy jest dla mnie bezcenna.
Tak samo posiadanie psa.
A u was?
#
Dla mnie są to podróże i posiadanie psa. Jestem ogólnie oszczędny, mam poduszkę, inwestuje nadwyżki iiiii prawdopodobnie pogarszam swoją przyszłą sytuację finansową, ale IMO warto. Nie zatrzymuję się w luksusowych hotelach ani nie jem na mieście każdego posiłku podczas podróży, ale sama możliwość odwiedzania nowych miejsc i doświadczania nowych rzeczy jest dla mnie bezcenna.
Tak samo posiadanie psa.
A u was?
#
Mirki nie tłumcie w sobie emocji, z emocjami nie da się wygrać, zakiszone emocje szukają sobie ujścia w jakiś inny, często bolesny dla człowieka sposób.
Ja tak kisiłem dwadzieścia parę lat i dopiero kiedy to zrozumiałem i zacząłem nad tym pracować to powoli czuję się lepiej.
Jako zaniedbane emocjonalnie dziecko nikt nie nauczył mnie jak przeżywać dane emocje, a jak próbowałem to robić po swojemu to spotykałem się tylko z tym, że ten kubuś to jakiś taki słaby, czemu nie możesz być wesoły? Nie płacz, po co to płakać, cicho, nie odzywaj się.
Jest dość ciężko, bo emocje to nie tak jak na filmach że pójdziesz sobie do lasu, pokrzyczysz i pyk jak renkom odjoł.
To #!$%@? samotne wieczory, gdzie z bezsilności płaczesz i grzyziesz poduszkę, ale warto sie z tym zmierzyć, bo po burzy w głowie po jakimś czasie pojawia się słońce. Ja zacząłem po pewnym czasie znowu coś wreszcie czuć oprócz tylko tępego bólu.
Po ostatnim tragicznym roku gdzie nawarstwiło mi się tak wiele nagromadzonych problemów, siadło mi kompletnie zdrowie, nie byłem w stanie kontynuować pracy oraz zakończyłem kilkuletni związek, bo już nie mogłem wytrzymać sam ze sobą, a co dopiero z kimś i nawet czasami jedyne o czym marzyłem to ten #!$%@? sznur. Ale czułem że to nie jest rozwiązanie, tylko 2137 kolejna ucieczka od emocji i problemów.
Próbowałem różnych rzeczy z różnym skutkiem żeby jakimś cudem wróciły mi jakiekolwiek chęci do życia, bo było już na tyle #!$%@? że zdarzało mi się nie jeść przez kilka dni bo nie czułem jakiejkolwiek motywacji i chęci do dalszej egzystencji. Dopiero kiedy zacząłem rozumieć emocje i nie walczyć tylko rozmawiać z nimi różne czynności jak np ćwiczenia fizyczne zaczęły dawać jakąś namiastkę sensu, przyjemności, świeżego powietrza w moich płucach.
Dużo zawdzięczam przyjaciołom, ktorzy zawsze byli tam gdzieś obok, a ja czasem brałem ich za pewnik i nie doceniałem ich wystarczająco. Teraz pomimo tego że nadal czasem nie radzę sobie z emocjami i muszę się delikatnie przytłumić to rozumiem, że robię to świadomie, bo nie da się takiej ilości emocji jakie we mnie siedzą przetrawic w krótkim czasie.
Mirki nie poddawajcie się, walczcie o siebie, przezywajcie jeśli czujecie że coś się w was kotłuje, dbajcie o siebie, uważajcie z alkoholem bo pomimo tego że używany z głową czasem może pomóc się rozluźnić i dobrze bawić to w zbyt regularnych dawkach robi duże szkody i bardzo ogranicza wasze odczuwanie świata.
Piszę te głupoty bardziej w ramach własnej terapii i swojego katharsis, jest mi po prostu lżej na sercu. Jeśli ktoś z was jest teraz w ciężkim okresie swojego życia to bardzo chętnie porozmawiam i podzielę się swoimi spostrzeżeniami i chętnie wysłucham, bo znalazłem światełko w tunelu, a już chciałem wysiadać z tego pociągu.
Od kilku lat już nie. Przestałem jeździć gdziekolwiek z noclegiem, bo w zeszłym roku prawie zwariowałem z samotności (choć warunki noclegowe miałem pierwszorzędne pod względem standardu i wygody).
Z kogo przegyw chyba z ciebie