Wpis z mikrobloga

#przegryw #zwiazki #depresja #alkoholizm

Mirki nie tłumcie w sobie emocji, z emocjami nie da się wygrać, zakiszone emocje szukają sobie ujścia w jakiś inny, często bolesny dla człowieka sposób.

Ja tak kisiłem dwadzieścia parę lat i dopiero kiedy to zrozumiałem i zacząłem nad tym pracować to powoli czuję się lepiej.

Jako zaniedbane emocjonalnie dziecko nikt nie nauczył mnie jak przeżywać dane emocje, a jak próbowałem to robić po swojemu to spotykałem się tylko z tym, że ten kubuś to jakiś taki słaby, czemu nie możesz być wesoły? Nie płacz, po co to płakać, cicho, nie odzywaj się.

Jest dość ciężko, bo emocje to nie tak jak na filmach że pójdziesz sobie do lasu, pokrzyczysz i pyk jak renkom odjoł.

To #!$%@? samotne wieczory, gdzie z bezsilności płaczesz i grzyziesz poduszkę, ale warto sie z tym zmierzyć, bo po burzy w głowie po jakimś czasie pojawia się słońce. Ja zacząłem po pewnym czasie znowu coś wreszcie czuć oprócz tylko tępego bólu.

Po ostatnim tragicznym roku gdzie nawarstwiło mi się tak wiele nagromadzonych problemów, siadło mi kompletnie zdrowie, nie byłem w stanie kontynuować pracy oraz zakończyłem kilkuletni związek, bo już nie mogłem wytrzymać sam ze sobą, a co dopiero z kimś i nawet czasami jedyne o czym marzyłem to ten #!$%@? sznur. Ale czułem że to nie jest rozwiązanie, tylko 2137 kolejna ucieczka od emocji i problemów.

Próbowałem różnych rzeczy z różnym skutkiem żeby jakimś cudem wróciły mi jakiekolwiek chęci do życia, bo było już na tyle #!$%@? że zdarzało mi się nie jeść przez kilka dni bo nie czułem jakiejkolwiek motywacji i chęci do dalszej egzystencji. Dopiero kiedy zacząłem rozumieć emocje i nie walczyć tylko rozmawiać z nimi różne czynności jak np ćwiczenia fizyczne zaczęły dawać jakąś namiastkę sensu, przyjemności, świeżego powietrza w moich płucach.

Dużo zawdzięczam przyjaciołom, ktorzy zawsze byli tam gdzieś obok, a ja czasem brałem ich za pewnik i nie doceniałem ich wystarczająco. Teraz pomimo tego że nadal czasem nie radzę sobie z emocjami i muszę się delikatnie przytłumić to rozumiem, że robię to świadomie, bo nie da się takiej ilości emocji jakie we mnie siedzą przetrawic w krótkim czasie.

Mirki nie poddawajcie się, walczcie o siebie, przezywajcie jeśli czujecie że coś się w was kotłuje, dbajcie o siebie, uważajcie z alkoholem bo pomimo tego że używany z głową czasem może pomóc się rozluźnić i dobrze bawić to w zbyt regularnych dawkach robi duże szkody i bardzo ogranicza wasze odczuwanie świata.

Piszę te głupoty bardziej w ramach własnej terapii i swojego katharsis, jest mi po prostu lżej na sercu. Jeśli ktoś z was jest teraz w ciężkim okresie swojego życia to bardzo chętnie porozmawiam i podzielę się swoimi spostrzeżeniami i chętnie wysłucham, bo znalazłem światełko w tunelu, a już chciałem wysiadać z tego pociągu.
  • 20
@Rupert_Maklovitz: zasadniczo masz rację, bo też próbuję walczyć, ale nadchodzą takie dni (a właściwie) noce, kiedy nic się już nie chce. Najgorzej jest właśnie na początku tygodnia, bo potem nawarstwiają się różne sprawy i człowiek właściwie pada ze zmęczenia.
@truchuo: mam to samo Mirku, tak jak napisałem wcześniej, takie wieczory czy noce po prostu muszą się zdarzyć, bo o to w tym chodzi. Żeby prawdziwie docenić ciepło musisz porządnie zmarznąć. Każdy tydzień ma tyle samo dni i cyklicznie pewne rzeczy mogą się powtarzać, więc smutek też może pojawiać się regularnie o tej samej porze, pewnie stąd wzięła się ta słynna niedziela wieczur i humor zepsuty. Chyba że to przez to
@truchuo: jeśli chodzi o zmęczenie, to poza takimi oczywistymi rzeczami jak badania i zdrowy tryb życia to zastanów się czy w twoim życiu nie występuje umiarkowany, przewlekły stres. Nie taki że się panicznie boisz tylko taki lekki niepokój i dziwny lęk z niewiadomego powodu. To taki rodzaju stresu najbardziej nas zabiją od środka i wpływa na funkcjonowanie. Ja całe życie bałem się tego że zawiodę ojca, że coś zrobię źle, więc
@Rupert_Maklovitz: u mnie jest stres przed tzw. ścianą. Lvl35 i człowiek w wielkiej dupie nie z własnej winy. Czuję się jak nastolatek, który ma bardzo wysokie kieszonkowe, ale za małe, by kupić mieszkanie i założyć rodzinę. Szczęście w nieszczęściu, że zdrowie nie szwankuje jakoś wybitnie, ale to w znacznej mierze zasługa życia bez używek (czasami tylko alkohol, zwłaszcza ostatnio...) i pracy fizycznej.
@truchuo: jakoś trzeba ogarnąć to żeby tego stresu się pozbyć, wiem że społeczeństwo ma swój dziwny obraz i traktuje nas ludzi samotnych jako trochę takich wyrzutków, ale nie jestesmy nikomu nic winni i nie powinniśmy się czuć z tego powodu gorsi. Wiadomo że normalna rodzina mogłaby być szansą na normalne funkcjonowanie, ale czy czujesz się dobrze w ogóle sam ze sobą?
@Rupert_Maklovitz

czy czujesz się dobrze w ogóle sam ze sobą?


Od kilku lat już nie. Przestałem jeździć gdziekolwiek z noclegiem, bo w zeszłym roku prawie zwariowałem z samotności (choć warunki noclegowe miałem pierwszorzędne pod względem standardu i wygody).
@baton967: szukaj jakiegoś sposobu odpowiedniego dla ciebie żeby dać upust tym emocjom, nie znam cię, nie wiem co może być odpowiednie. Jednym pomaga ta hehe siłka a innym gra na gitarze a jeszcze innym układanie puzzli. Coś musisz robić bo cię w takich momentach niszczą od środka i później jesteś prawie wycieńczony
@baton967: a co lubiłeś robić jak byłeś dzieckiem? Co sprawiało Ci radosc lub satysfakcję? Przypomnij sobie i spróbuj podjąć temat. W moim przypadku jest tak że lubię gotować i staram się przekładać to na gotowanie jakichś w miarę zdrowych dań, a z czasem staram się rozumieć więcej jakie składniki poprawiają mi moje samopoczucie. Lubię też jazdę na rowerze i słuchanie na słuchawkach muzyki, często takich bardzo guilty pleasure że wstyd się