Wpis z mikrobloga

Wyszedłem na balkon żeby zapalić. Wyciągam paczkę papierosów "bez dodatków". Otwieram powoli, a tam żadnych fajek, zero. Na dnie się majtają resztki tytoniu. Zupełnie "bez dodatków".

- #!$%@?, dziewczyna mi #!$%@?ła.

Otwieram drzwi balkonowe, wiatr rozwiał firany. Szybko zamknąłem, mróz strasznie dawał.

Ona leży pod pierzyną, a w okół niej mnóstwo niedopalonych fajków.

- Trudno.

Położyłem się z nią. Jest taka ładna, że można przeboleć te fajery wypalone.

Budzę się pięć godzin później. W okół dalej pety, nawet pościel przepalona.

- #!$%@?ę, co jest...

Ona ciągle śpi obok. Obróciłem ją w swoją stronę. Makijaż już zszedł, a twarz... cała jakby popalona, jakby te wszystkie fajki z niej poodpadały, jakby Chrystusowi z krzyża gwoździe poodpadały.

Zdałem sobie szybko sprawę, odtworzyłem prawdopodobny scenariusz.

Poszedłem umyć ręce, jak Piłat umył. Z tym, ze on niewinny. Ja też nie winny.

Krzyczą w głowie ludzie.

- Barabasza, Baranbasza.

To pierdnąłem soczyście.

- Macie #!$%@? swojego Barabasza.

Po czym zaśmiałem się, otwierając laptopa by podzielić się z mirkami nową historią. Snułem też przypuszczenia, co mnie może czekać za kilka dni.

- Jak to co? Szara nudna rzeczywistość i ten cholerny mróz.

#historiefikcyjne
  • 2