Wpis z mikrobloga

@jmuhha: Paręnaście lat temu znalazłem na osiedlu kociaka. Matka najprawdopodobniej przeniosła małe w nowe miejsce, a jego zostawiła. Weterynarz na oględzinach stwierdził, że takiego świerzbu w uszach u kota to jeszcze nie widział - mały miał uszy czarne wewnątrz i gołym okiem można było dojrzeć, jak cholerstwo się tam rusza. Wyczyścił porządnie uszy patyczkami, a potem dał krople/maść, które wpuszczałem kociakowi do uszu (do wewnątrz) i delikatnie rozmasowywałem. Robactwo zniknęło dość
@jmuhha: Około miesiąca - długo, bo i roztoczy było dużo. Mały znosił to dobrze (on wszystko znosił dobrze: kot-harpagan). Gorzej znosił to Bogu ducha winny kot, którego już miałem w domu. Jemu wpuszczałem te krople profilaktycznie i się wrukwiał. Nic się jednak na niego nie przeniosło.
Podejrzewam, że problem tkwi w doborze specyfiku i miejscu aplikacji. Ten specyfik podawany na kark ma zapewne działanie odstraszające, a tu trzeba najpierw zadziałać bezpośrednio