Wpis z mikrobloga

#recenzja #film #serial #netflix #wiedzmin
Na początku zaznaczę, że nie jestem fanem literatury Sapkowskiego, jak zacząłem
czytać pierwszą jego książkę jaka wpadła mi w łapki to mnie znudziła i
odłożyłem po około stu stronach. Innych pisarzy s-f czy fantasy przebnąłem,
kilku zostało moimi ulubionymi.
Wiedźmina za to lubię w wydaniu gier i filmów. Grałem w dwie części Wiedźmina i
oglądałem wszystko co zostało nakręcone na podstawie książek Sapkowskiego. Nie
biję w czambuł polskiego serialu o Wiedźminie, miał swój urok i uważam go za
dobrą ekranizację, a to że gumowy smok miotał się po ekranie - no cóż, Godzilla
też była gumowa a nakręciła dobrych kilkanaście filmów.

Ale ad rem. To jest moja recenzja, jeśli się z nią nie zgadzasz, masz do tego
prawo, ja mam prawo zachować swoje zdanie o tym filmie.

Na Netflixie ukazał się ostatnio mini serial ze świata Wiedźmina czyli
"Wiedźmin: Rodowód krwi". Obejrzałem, jestem zadowolony i chciałem się tym
podzielić.
Akcja serialu dzieje się u zarania dziejów przed koniunkcją sfer, wyjaśnione
jest skąd się wzięła koniunkcja sfer i jak wpłynęła na losy wszechświata.
O Geralcie wspomniane jest na samym początku i wspomina o nim sam Jaskier, tyle
nawiązań do samego Geralta.
Fabuła:
Scenariusz niezły, akcja zwarta bez dłużyzn. Jest kilka zaskakujących zwrotów
akcji podkreślających niejednorodność społeczeństwa zamieszkującego ów świat.
Mnie drażni wplątywanie wątków homosiów na siłę by uwidocznicznić że to norma.
Nie, to nie jest norma i jest to zboczenie. Elfy pedałami, no śmiech na sali.
Seks jest obecny, ale bez szczegółów anatomicznych, tak więc nie obejrzymy
cycków na ekranie, jest to zgrabnie zareżyserowane i sfotografowane. W zasadzie
życie codzienne świata nie jest zbyt głęboko pokazane, no ale wtedy serial
musiałby być o wiele dłuższy, a nie o tym chcemy oglądać film.
Aktorzy:
No właśnie, obsadzenie czarnoskórych aktorów w roli elfów - moim zdaniem lekka
przesada, choć nie można im nic zarzucić. Śpiewający elf (elfka?) dobrze
robiący białą bronią - hmmm.
Obsada dość dobrze dobrana, może na cesarzową wybrałbym mocniej zbudowaną
aktorkę, no ale taka widocznie była wizja reżysera. Arcymag bardzo dobrze
dobrany, to mroczna i tajemnicza postać, tak, takim powinien być.
Muzyka:
Jest obecna, nie przeszkadza, podkreśla akcję. Wybitna nie jest. Ale płyty z
soudtrackiem szukał nie będę.
CGI:
Tu jestem pełen podziwu. Dobrze dobrane, nie razi w oczy, wtapia się w
odtworzenie światów. Animacja potwora wychodzącego z jeziora w dość pośpiesznym
tempie bardzo dobra. Prawdopodobnie to zasługa Tomka Bagińskiego, znowu pokazał
co potrafi. Budowa dekaracji dość ascetyczna, ale da się przeżyć.
Podsumowanie:
Film osobiście mi się podobał, obejrzałem z ciekawością będąc zaskakiwanym
zwrotami akcji (krasnoludzica robi dobrą robotę). Czy obejrzałbym jeszcze raz?
Tak, nie mam większych zastrzeżeń do filmu i zapewne przy drugim seansie więcej
szczegółów wpadłoby w oko. Polecam obejrzeć samemu film i samemu wyciągnąć
wnioski czy podoba się czy nie.
  • 6
@Wiskoler_double: A samo to że elfy zachowują się jak zwyczajni ludzie? Sory ale podczas oglądania tego można zapomnieć że masz do czynienia z jakąś inną rasą. Elfy-prostytutki, elfy-złodzieje, elfy-najemnicy itd. Jaka jest różnica?
No i #!$%@? Balor który poświęca żonkę czy tam kogoś by być najpotężniejszym magiem na świecie, dostaje moc miotacza ognia. No super no, jest niepokonany teraz. To już Vesemir w anime lepiej napieprzał ze znaków.