Wpis z mikrobloga

via transkrypcja
  • 4
#codziennatranskrypcja #wiadomosci #tvpis #tusk12x #problemwtym1x
28.12.2022

Oto zapis dzisiejszego głównego wydania programu "informacyjnego" rządowej telewizji.
Archiwum dostępne na: https://codziennatranskrypcjatvpis.github.io/
FAQ

PKP Energetyka, która dostarcza prąd dla kolei, wraca w polskie ręce.
To spółka o znaczeniu strategicznym, ma strategiczne znaczenie, bo dostarcza prąd dla kolei.
Dobry wieczór, Edyta Lewandowska,
Bardzo źle się stało, że politycy Platformy, PSL sprzedali spółkę PKP Energetyka.
Kolejna strategiczna spółka wraca w polskie ręce.
Dzisiaj PKP Energetyka jest dostawcą energii elektrycznej dla całego transportu kolejowego w Polsce.
Święta były straszne, jeżeli chodzi o ilość pacjentów w izbie przyjęć.
Infekcyjny armagedon przechodzi przez Polskę.
Zauważamy braki w syropach przeciwbólowych dla dzieci, na bazie ibuprofenu w szczególności.
To odkrycie z Jadowa jest bardzo unikalne.
Tajemnice majątku ukrytego pod ziemią.
Jest to największy tego typu skarb krzyżacki znaleziony na Mazowszu.

---
Kolejna sprywatyzowana w przeszłości spółka wraca do zasobów Skarbu Państwa.
Polska Grupa Energetyczna rozpoczęła proces odkupu spółki PKP Energetyka.
Strategiczny dostarczyciel energii dla kolei został sprywatyzowany w 2015 roku.
Teraz znów będzie pod kontrolą państwa.
To kolejna taka repolonizacja w ostatnich latach.
Choć od zawsze w nazwie spółka miała skrót "PKP", to w ostatnich latach nie były to w pełni polskie koleje państwowe.
Od 2015 roku PKP Energetyka należy do prywatnego funduszu z siedzibą w Luksemburgu.
Wkrótce znów będzie o niej można mówić "polska spółka".
Pozyskujemy firmę, która w branży otwiera przed Polską Grupą Energetyczną nową perspektywę wejścia na rynek kolejowy, bo dzisiaj PKP Energetyka jest dostawcą energii elektrycznej dla całego transportu kolejowego w Polsce.
Państwo poprzez Polską Grupę Energetyczną rozpoczyna proces repolonizacji PKP Energetyki.
Dzięki temu spółka dostarczająca prąd i paliwo dla transportu kolejowego będzie należała do państwa.
Obecny światowy kryzys energetyczny pokazuje, że państwo powinno mieć pod kontrolą przedsiębiorstwa energetyczne.
"Naprawiamy błędy ekipy Donalda Tuska.

---
W przeszłości spółka należała do państwa.
Ale w 2014 roku rozpoczęto proces jej prywatyzacji.
Bardzo źle się stało, że politycy Platformy, PSL sprzedali spółkę PKP Energetyka praktycznie na finiszu swoich rządów, kiedy już wiedzieli, że przegrywają wybory, tak jakby jeszcze kolanem wypychali za drzwi strategiczną spółkę dla naszej infrastruktury kolejowej.
Sprzedaż państwowego przedsiębiorstwa towarzyszyły liczne protesty ówczesnej opozycji.
Klub parlamentarny PiS w 2014 i 2015 roku podnosił bardzo często bezzasadność takich decyzji.
Pani premier Ewa Kopacz winna się tłumaczyć z tej niefrasobliwości, z wyprzedaży majątku narodowego.
Masowa wyprzedaż firm państwowych za rządów Ewy Kopacz była jedynie kontynuacją powszechnej prywatyzacji całego okresu rządów PO i PSL.
Prywatyzacja ma być także wielkim manewrem, którego celem jest odebranie władztwa biurokracji nad gospodarką.
Wcześniej politykę wyprzedawania kluczowych dla państwa firm prowadzali współpracownicy Leszka Balcerowicza, jak dzisiejszy europoseł PO Janusz Lewandowski.
Chcemy popracować nad tym majątkiem, który ma być powszechnie udostępniony.
Ten szkodliwy dla gospodarki proces udało się zatrzymać dopiero pod koniec 2015 roku.
Prywatyzacje wstrzymano, a do Skarbu Państwa wróciły takie podmioty jak bank Pekao SA czy kolejka na Kasprowy Wierch.
Wkrótce w Polsce pozostaną także zyski generowane przez PKP Energetykę.

---
Kłamstwo i manipulacja ze strony Donalda Tuska - tak prezes Orlenu odpowiada na nagranie przewodniczącego PO.
Tusk krytykuje partnerstwo polskiego koncernu z Saudyjczykami, którzy gwarantują Polsce dywersyfikację dostaw ropy.
Orlen nie sprzedał Saudyjczykom całego Lotosu, ani nawet całej Rafinerii Gdańskiej, choć takie wrażenie można odnieść, słuchając polityków opozycji.
Saudi Aramco przejmuje mniejszościowy - zaledwie 30-procentowy - pakiet udziałów w Rafinerii Gdańskiej, i to właśnie tę transakcję atakuje Donald Tusk.
Oni sprzedali udziały w Rafinerii Gdańskiej za niewiele ponad miliard złotych.
To jest jedno wielkie kłamstwo i manipulacja ze strony pana Donalda Tuska.
Prezes Orlenu przypomina, że wycena odbyła się w oparciu o giełdową wartość aktywów Lotosu.
To jest około 5 mld zł i taka kwota została przez nas uzyskana ze strony naszych partnerów, którzy weszli w warunki zaradcze, które nam podyktowała Komisja.
Bruksela nakazała sprzedaż mniejszościowych udziałów w Rafinerii Gdańskiej, by nie było zagrożenia monopolem w polskiej branży rafineryjnej.
Umowa gwarantuje Saudyjczykom należną im część rynku, a nie kontrolę nad zakładem.
Bez prawa decydowania w kluczowych kwestiach, bez prawa dalszej odsprzedaży, tak że jest to klasyczny fake news, do których Donald Tusk już nas przyzwyczaił.
Wybór Saudyjczyków nie był przypadkowy.
Chodziło o zagwarantowanie Orlenowi dostaw ropy spoza Rosji.
W latach rządów PO-PSL koncern przetwarzał niemal wyłącznie rosyjski surowiec.
Teraz to tylko 40%.
Za czasów rządów Tuska pod młotek miał pójść też cały Lotos, a nie tylko jego część.
Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, aby mówić kategorycznie "nie" inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji.
Spółki z rosyjskimi wpływami znalazły się na krótkiej liście firm dopuszczonych przez rząd Tuska do prywatyzacji Lotosu.
Jeden podmiot był stricte związany z rosyjskim Rosnieftem, a drugi założony przez holenderskich kelnerów powiązanych z Kremlem.
To są właśnie ci partnerzy, którzy zostali wytypowani przez rząd Tuska do rozmów.
W grze o Lotos za czasów Tuska był nawet Gazprom, który jednak sam wycofał się z wyścigu o gdańską spółkę.

---
wiecej na ten temat w rozmowie z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem, który będzie dziś gościem "Wiadomości".

---
Od kilku godzin z Watykanu docierają niepokojące informacje.
Znacząco pogorszył się stan Benedykta XVI.

---
Czas pomiędzy świętami a Nowym Rokiem wielu Polaków spędza w domu z gorączką.
Tylko między 16 a 22 grudnia na grypę w Polsce zachorowało prawie 300 tys. osób.
Ponad 1600 chorych było hospitalizowanych, jedna osoba zmarła.
W natarciu także wirusy: RSV oraz COVID-19.
"Infekcyjny armagedon", jak określają sytuację lekarze, to nie tylko grypa.
Coraz więcej pacjentów zakażonych jest wirusem RSV, który wywołuje chorobę przypominającą grypę i jest szczególnie groźny dla dzieci.
Grypy najczęściej spodziewamy się w okolicach lutego, marca, kwietnia, także w tym roku od listopada w zasadzie nas zaczęły zaskakiwać przypadki grypy i to takiej zidentyfikowanej właśnie na podstawie wykonywanych testów.
W ostatnim tygodniu zachorowało lub miało podejrzenie zakażenia grypą 297 tysięcy osób.
Połowa chorych to dzieci w wieku do 14 lat.
Święta były straszne, jeżeli chodzi o ilość pacjentów w izbie przyjęć.
Zgłaszalność do izby przyjęć to było średnio 50 osób na dyżurze, to jest ogromna ilość i bardzo dużo też dzieci zgłaszało się do nocnej opieki chorych.
W wielu miastach przed aptekami ustawiają się kolejki, klienci kupują głównie preparaty na przeziębienie i objawy grypy.
Wykupowane są tabletki na ból gardła, preparaty na kaszel i gorączkę.
Zauważamy braki w syropach przeciwbólowych dla dzieci, na bazie ibuprofenu w szczególności, jak i leków przeciwwirusowych stricte w leczeniu grypy, i niektórych antybiotyków.
Między 16 a 22 grudnia ponad 1600 chorych było hospitalizowanych, jedna osoba zmarła.
Zajętość łóżek rzeczywiście była w skali ogólnopolskiej powyżej 70%.
Teraz w związku z wypisami świątecznymi i z tym, że ograniczona jest transmisja ze względu na to, że dzieci nie przebywają w szkołach, sytuacja trochę się poprawia.
Gdy rozpoznamy u siebie jakiekolwiek objawy grypopodobne - wysoka gorączka z dreszczami i bólami mięśniowymi, stawowymi czy suchy, męczący kaszel - zasada jest prosta i doskonale znana z pandemii: zostań w domu.
A jak się chronić?
Przede wszystkim myślę, że najlepszą ochroną są szczepienia.
Mamy w tym momencie szczepionki dostępne na rynku, które możemy stosować już od 6. miesiąca życia.
Pomóc mają też testy, którymi już od 1 stycznia będą dysponować lekarze.
Jednym od razu będzie można zdiagnozować, czy mamy do czynienia z grypą, RSV czy koronawirusem.

---
Oglądają państwo główne wydanie "Wiadomości".
Zobaczmy, co jeszcze przed nami.
Hojni jak Niemcy.
Berlin przekazał Czechom jeden stary czołg.
Państwowa Komisja Wyborcza sprawdza, kto finansuje partię Hołowni.
Rosyjskie wojska nadal próbują zdobyć Bachmut, to jedyne miejsce, gdzie armia Władimira Putina podejmuje jeszcze próby bezpośredniego ataku na ukraińskie pozycje.
Agresor nie rezygnuje również z ostrzałów rakietowych, choć od kilkunastu dni skupia się na miejscowościach w pobliżu linii frontu.
W Kijowie jest nasz korespondent Tomasz Jędruchów, Gdzie tym razem Rosjanie zdecydowali się zaatakować?

---
Rano Rosjanie wystrzelili kilka rakiet na Kramatorsk czy Słowiańsk.
Do celu doleciały te skierowane na Charków.
Na szczęście skończyło się na niewielkich zniszczeniach.
Jedna osoba została ranna.
Poważnie było w Chersoniu.
Tam w wyniku ostrzału ranne zostały 3 osoby.
W tym dziecko.
Mają już niemal 800 tys. złotych.
Ale potrzebują ponad 3 razy tyle.
Grupa zapaleńców, przyjaciół - jak sami o sobie mówią - Ukrainy, zbiera na helikopter do ewakuacji rannych ukraińskich żołnierzy.
W sztabie honorowym akcji są generałowie Roman Polko i Mieczysław Bieniek, weterani misji w Afganistanie i Iraku oraz były ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło.
Bachmut. Broni się od miesięcy.
Stąd miasto zdobyło nowy przydomek - "twierdza".
Twierdza Bachmut.
Z perspektywy ukraińskich ratowników i medyków jednak Bachmut to piekło.
Przez piekło Mariupola przeszedł Dmytro Moskalenko.
Został tam ciężko ranny, potem operowany już w Azowstalu i wreszcie ewakuowany śmigłowcem.

---
Gdybyśmy nie mieli helikopterów, gdybyśmy nie mieli tych asów pilotów, z moją raną nie dotrwałbym nawet do momentu otrzymania rozkazu o poddaniu się.
Bez antybiotyków po prostu zgniłbym żywcem.
Jak ważna jest szybka pomoc na polu walki, wie też pułkownik Leszek Stępień.
Został ciężko ranny 20 lat temu w Afganistanie.
Opieka medyczna była bardzo blisko, parę minut i byłem w szpitalu, no i to mnie prawdopodobnie uratowało życie, skończyło się na amputacji prawej nogi i lekkim niedowładzie lewej nogi.
Dlatego jest w sztabie honorowym i został jednym z ambasadorów akcji "Zbroimy Ukrainę".
Nie o broń w niej chodzi, a o śmigłowce ewakuacyjne MEDEVAC.
Jeżeli udałoby się zakupić te śmigłowce, to ta pomoc medyczna na polu walki będzie o wiele szybsza, uda się wielu ukraińskim żołnierzom nie tylko ocalić życie, ale przede wszystkim zmniejszyć ich stopień niepełnosprawności.
Kiedy ludzie udostępniają informację o zrzutce, wtedy te cyferki na zrzutce idą do góry, tak jak te nasze helikoptery, które muszą wystartować po to, żeby ratować życie i zdrowie rannych, ukraińskich żołnierzy.
Bez śmigłowców śmiertelność będzie o wiele większa.
Z nimi zaś znacznie wzrośnie liczba uratowanych braci.
Śmigłowiec ratowniczy to nie jest tania sprawa.
Ale organizatorom akcji udało się zebrać już ponad 800 tys. złotych.
Marzą o kupnie w pełni wyposażonego MEDEVAC.

---
Od kilku godzin z Watykanu docierają niepokojące informacje.
Znacząco pogorszył się stan Benedykta XVI.
O modlitwę poprosił podczas audiencji generalnej papież Franciszek.
Przenieśmy się do Rzymu, tam jest Magdalena Wolińska-Riedi.
Magdo, co wiemy o aktualnym stanie zdrowia papieża?

---
Na tę chwilę ja mam aktualne informacje z Watykanu, że sytuacja jest poważna, wręcz krytyczna.
Papież jest półprzytomny.
Ten alert zaczął się tuż przed świętami.
Pojawiły się poważne problemy z oddychaniem.
Na audiencji generalnej Franciszek zwrócił się do wiernych, żeby modlić się o Benedykta.
Udał się do niego i to wzbudziło niepokój.
W Watykanie monitorują sytuację osobiście lekarze Benedykta.
Do Watykanu przebywają telewizje z całego świata.
Ja rozmawiałam z jego sekretarzem.
Ten powiedział, że Benedykt gaśnie jak świeca.
Niemcy przekazały właśnie Czechom pierwszy czołg Leopard 2 w ramach tak zwanej wymiany okrężnej, w zamian za czołgi T72, które Praga przekazała Ukrainie.
Wcześniej - także jeden czołg - Niemcy przekazały Słowacji.
Dlaczego niemieckie wparcie dla walczącej Ukrainy oraz dla państw, które jej pomagają, jest tak powolne i tak skromne?
Czechy nie należą może do największych krajów w Europie, ale żeby skutecznie się bronić, z pewnością potrzebują więcej niż jednego czołgu.
Tymczasem Niemcy przekazali właśnie Czechom jednego Leoparda w zamian za czołgi T72, które Czesi przekazali Ukrainie.
Ta wymiana okrężna to jedna wielka porażka, bo Niemcy mówią, żeby przekazywać sprzęt Ukrainie, a oni w zamian dostarczą swoje, a dostarczają sprzęt albo uszkodzony, albo wycofany z użytku.
Czołg na razie tylko jeden, ale za to z przestarzałym uzbrojeniem, pamiętającym lata 80.
Cała sytuacja byłaby może nawet zabawna, gdyby nie chodziło o nasze wspólne bezpieczeństwo.
Pomysł wymiany okrężnej był całkiem prosty: Polska, Czechy czy Słowacja przekazały Ukrainie sprzęt poradziecki, który Ukraińcy znają i którego obsługi nie musieli się uczyć.
W zamian kraje zachodnie przekazują nam nowoczesny, NATO-wski sprzęt.
I ten system działa.
Problem w tym, że Niemcy nie śpieszą się ani z przekazywaniem sprzętu Ukrainie, ani z wymianą okrężną.
Państwa szczerze zaangażowane w obronę Ukrainy, takie jak Polska, Litwa, Łotwa i Estonia, przekazują swoją natychmiast, bezkosztownie, natomiast Niemcy robią to dwuznacznie, przez pośredników, w mniejszych ilościach i w opóźnianych terminach.
Ta dysproporcja stwarza duże zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego regionu.
Dlatego Polska, zamiast liczyć na Niemców, natychmiast po przekazaniu kilkuset czołgów Ukrainie, podpisała kontrakt z producentem z Korei Południowej, a pierwsze nowoczesne czołgi K2 już dotarły do Polski.
A to dopiero początek.
Należy pamiętać o tym, że poza zakupem czołgów w Korei także cały czas na tapecie jest zakup 116 czołgów Abrams, które mają pochodzić z zasobów armii amerykańskiej.
Z całą pewnością obie te transakcje, czy Abramsy, czy czołgi K2, stanowią bardzo dobry element procesu modernizacji polskich sił pancernych.
Czechy i Słowacja, które liczyły na to, że Niemcy wywiążą się z obietnicy, otrzymały po jednym czołgu.
Polska zadbała o to, by nasze własne bezpieczeństwo nie było zależne od innych państw.
Rośnie napięcie między Serbią a Kosowem.

---
Największe przejście graniczne między państwami zostało zamknięte.
Serbski prezydent postawił armię w stan gotowości bojowej.
Z kolei Kosowo wzywa państwa członkowskie UE do podjęcia kroków przeciwko Belgradowi.
Problem stanowi 5 krajów Wspólnoty, które nie uznają niepodległości Kosowa.
Ani Belgrad, ani miejscowi Serbowie nie uznają kosowskiej państwowości ogłoszonej w 2008 r.
To rodzi nieustanny konflikt.
Na północy republiki mieszka ok. 50 tysięcy Serbów, to ok. 5% wszystkich mieszkańców kraju.
W Mitrowicy - jednym z głównych miast na północy Kosowa - zaczęli wznosić nowe barykady.
Stawianie barykad na drogach jest nielegalne, niedopuszczalne i nie będzie tolerowane.
Zgodnie z ocenami bezpieczeństwa daliśmy międzynarodowym siłom pokojowy NATO niezbędny czas na działanie.
Ministerstwo spraw zagranicznych Kosowa wezwało państwa członkowskie Unii do podjęcia kroków przeciwko Serbii, która według władz w Prisztinie "wykorzystuje grupy przestępcze i przypomina rządy, które doprowadziły do wojen lat 90.".
Największe przejście graniczne między Kosowem a Serbią zostało zamknięte przez władze w Prisztinie.
A serbski prezydent postawił armię w stan gotowości bojowej.
Nie jestem pewien, czy uda nam się rozwiązać obecną sytuacje - nie dlatego że nie chcemy, ale dlatego, że widzimy, że nie da się rozmawiać z kimś, kto nie chce rozmawiać, kto nie chce usłyszeć żadnego argumentu.
Ostatnia faza konfliktu przybrała na sile na początku grudnia, gdy kosowscy funkcjonariusze aresztowali byłego policjanta serbskiego pochodzenia.
To wywołało zamieszki.
W niedzielę kule przeleciały koło łotewskich żołnierzy z natowskiego patrolu.
Ostatecznie Kosowo wypuściło Serba z aresztu.
To jest efekt tego, iż nigdy nie uregulowano i chyba nie ureguluje się tego statusu Kosowa.
Rosja widzi w Kosowie i w wsparciu serbskim taką możliwość oddziaływania na tym kierunku, co z drugiej strony ani nie przeszkadza - ani Kosowu, ani Serbii - myśleć o uczestnictwie w UE.
Działania władz Serbii popiera Kreml.

---
Teraz o miejscu, które niegdyś tętniło życiem.
Ale gdy zmarł ten, który mu się poświęcił, rozpoczęły się kłopoty.
Z domu rekolekcyjnego w Nadliwiu korzystają teraz Ukraińcy uciekający przed wojną, ale miejsce samo w sobie też potrzebuje wsparcia.
Więcej w "Alarmie!" o 20.15 w Jedynce.

---
Nie poddaję się, bo zawsze ksiądz powtarzał, żebyśmy się nie bali wyzwań.
Zapraszam do naszego domu.
Miesięczny koszt ogrzewania obiektu to 40 tysięcy złotych.
Prosimy o otwartość serca.
Niemcy w czasie II wojny światowej więzili tam polskie dzieci i młodzież w wieku od 2. do 16. roku życia.
To był prawdziwy koszmar.
Mowa o obozie w Łodzi.
Pamięć o tym miejscu trwa, a dba o nią "Muzeum Dzieci Polskich Ofiar Totalitaryzmu".
Dziś podpisano akty notarialne związane z zakupem nieruchomości na stałą siedzibę tej instytucji.
Małe Auschwitz.
Tak historycy nazywają niemiecki obóz dla dzieci w Łodzi.
Więziono je tylko dlatego, że były Polakami.
W obozie dzieci poddawane były przede wszystkim torturom o charakterze psychicznym, ale także indoktrynacji psychicznej.
Dramat najmłodszych trwał od grudnia 1942 do stycznia 1945 roku.
Przez obóz przeszło od 2 do ponad 3 tys. polskich dzieci.
W tym Pan Henryk Łyszkowicz, który trafił tam, mając 10 lat.
Bicie było na porządku dziennym, znęcanie się, ale głód, najgorszy był głód, wszystko się jadło, kwiatki jakieś na owocowych drzewach rosły, wszystko się jadło.
W 2021 roku na mocy zarządzenia wicepremiera Piotra Glińskiego w Łodzi powstało Muzeum Dzieci Polskich Ofiar Totalitaryzmu.
Instytucja upamiętnia tragiczne losy młodocianych więźniów.
Placówka pozyskała nieruchomości pod stałą siedzibę.
To dwa budynki, które znajdują się na terenie dawnego obozu oraz wozownia nieopodal Zgierza.
Obowiązek wobec ofiar, obowiązek wobec tych, którzy tam cierpieli, ale także obowiązek wobec pamięci historycznej, także przyszłych pokoleń, które muszą pamiętać o tym, co nieludzkiego działo się tutaj.
Po niezbędnym remoncie obiekty będą służyć przede wszystkim edukowaniu młodego pokolenia.
To jest otwarcie bardzo dużych wrót do naszej historii, do pamięci.
Jesteśmy w kontakcie również z przedstawicielami resortu spraw zagranicznych, resortu edukacji.
Zarówno młodsi, jak i starsi od dziś mogą oglądać wystawę, która prezentuje listy dzieci z obozu przy Przemysłowej.
Czytając dokładnie te listy, możemy sobie wyobrazić, w jak strasznym miejscu, w jakim piekle na ziemi te polskie dzieci przebywały wówczas.
Ekspozycję obejrzymy w tymczasowej siedzibie Muzeum Dzieci Polskich przy Piotrkowskiej 90, w Łodzi.

---
PKW odrzuciła sprawozdanie partii Polska 2050. Zarzut?
Komisja nie jest w stanie zweryfikować źródła wpłat na partię Szymona Hołowni.
Zero złotych - taką kwotę w każdej z rubryk mówiących o wpłatach wpisała partia Polska 2050 w sprawozdaniu za 2021 rok.
Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła to sprawozdanie.
Fundamentalnie się nie zgadzam z tym, co powiedziała PKW.
Uważam to za wysoko niesprawiedliwe, będziemy się od tego odwoływać do Sądu Najwyższego.
Szymon Hołownia podkreśla, że Polska 2050 została zarejestrowana dopiero w 2022 roku.
Wcześniej - w 2019 roku - powstała Fundacja Polska od Nowa, a w 2020 - Stowarzyszenie Polska 2050, które finansowało wydarzenia związane z działalnością partii.
Partia Polska 2050 Szymona Hołowni mogła rozpocząć swoją działalność dopiero w momencie, gdy jej wpis do rejestru partii politycznych stał się prawomocny.
Stowarzyszenie Polska 2050, Fundacja
FlasH - #codziennaTranskrypcja #wiadomosci #tvpis #tusk12x #problemwtym1x 
28.12.2022...

źródło: comment_1672254663nXPoztPLq6aRvlxYlKbhfM.jpg

Pobierz