Wpis z mikrobloga

Jedną z tych rzeczy, która sprawiała, że w szkole czułem się przegrywem, zanim w ogóle jeszcze poznałem społeczność #przegryw i powszechność tego problemu, była kwestia chodzenia na zakupy z rodzicami. Do końca liceum, a nawet jeszcze na początku studiów, zawsze na zakupy zabierali mnie rodzice. Kazali się pokazać jak wyglądam w przymierzanej koszulce, sprawdzali czy buty mnie nie uciskają, odradzali bluzki, które im się nie podobały, itp. Nawet jak miałem już te 19 lat, to tak samo to wyglądało, jedynie trochę mniej się już angażowali. Właściwie dopóki nie poszedłem na studia, to nigdy nie byłem na zakupach (poza spożywczakiem) sam. Nawet po książki do szkoły zawsze chodziłem z rodzicami, do 3 klasy liceum też.

W szkole na przerwach słuchałem, jak dzieciaki rozmawiały o tym gdzie byli, gdzie pójdą, co kupili. Dla mnie to była abstrakcja. Czułem się inny. Wtedy okłamywałem sam siebie, że nie ma w tym nic dziwnego, że po prostu mam dobre relacje z rodzicami, a innych rodzice mają w dupie xD. Dzisiaj wiem jak bardzo żyłem w błędzie. Dzisiaj jak myślę o sobie z przeszłości, to aż mnie skręca. Ale w sumie nadal żyję tak samo. Jestem pełnoletnim dzieckiem. Do sklepów właściwe wcale nie chodzę. A jak już, to staram się po pracy albo ukradkiem, bo zaraz rodzice każą mi się spowiadać "a gdzie", "a po co".

Główną przyczyną powyższego było (i jest) mieszkanie na przedmieściach, gdzie nie ma nic poza spożywczakiem i stacją paliw. Wcześniej nawet autobus tu nie dochodził, więc nie miałem technicznej możliwości, by samemu pójść do sklepu. Ze szkoły wracałem, to od razu miałem ustalone z matką, że przyjedzie mnie odebrać. A jak już był autobus, to co 1,5 godziny. Nie mam wątpliwości, że mieszkanie na zadupiu było jednym z czynników kształtujących moje #!$%@? i przyczyną przegrywu.

#przegryw ##!$%@?
  • 21
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete Myślę, że mieszkanie na zadupiu to był jakiś promil wkładu w tą patologię wychowawcza, przysłowiowa wisienka na torcie.

Czasu już nie cofniesz więc zostaje jedynie wyciągnąć wnioski i skoro dalej czujesz się dorosłym dzieckiem to czas najwyższy dorosnąć i stawić czoła swoim problemom - nawet tak blachym jak pójście do sklepu swobodnie a nie ukradkiem - a rodzicom nie musisz się spowiadać, utnij tę pępowinę w końcu

btw. dlaczego jako nastolatek
  • Odpowiedz
@Xandress: Sorry, ale chyba nie doczytałeś. Napisałem przecież, że wtedy tłumaczyłem sobie to wszystko, że to niby nie jest problem, że jest ok. Klasyczne wyparcie. A nawet jakbym się wyłamał, to co mogłem zrobić? Jedynie bezpośrednio po szkole gdzieś pójść, a matce kazać przyjechać później. Tylko że ja w sumie nigdy z własnej inicjatywy nie chciałem nigdzie iść. To zawsze była decyzja rodziców, że jedziemy do galerii handlowej. Czasem mam wrażenie,
  • Odpowiedz
@Positano1: Ja to po prostu mówię, że idę na spacer, gdy chcę iść do paczkomatu lub spożywczaka. Parę razy przeszedłem się w ten sposób po piwo, to gdy wróciłem, najpierw zrobiłem zwiady czy nikogo nie spotkam na korytarzu, by reklamówki nie zobaczyli xD. Jeszcze powykładałem butelki jakimiś papiórkami, aby nie stukały... No #!$%@?, ale to jest właśnie lęk przed tymi cholernymi pytaniami.
  • Odpowiedz
@Positano1: To u mnie nie są tacy nachalni, na szczęście. Ale jakbym powiedział, że do sklepu idę, to też by pytali po co i a to kup jeszcze to i tamto. A ja właśnie idę po piwo, chipsy czy trochę słodkiego. Dlatego mówię, że na spacer idę, a później kitram torbę. W dodatku zamykam drzwi w pokoju, i tnę paczkę nożyczkami, aby nie słyszeli szelestu, bo się będą pytać znowu. Ja
  • Odpowiedz
@Bover: Całe życie wozili mnie do szkoły. W połowie liceum zacząłem sam wracać, bo autobus zaczął do nas dojeżdżać. Do szkoły jechałem sam, jeśli miałem na popołudnie. Czasami musiałem godzinę wcześniej wyjść, by złapać autobus.

A w ogóle to wkurzają mnie typy jak ten wyżej, co najpierw prowadzi dyskusje, a później kasuje komentarze xD
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: Mam 21 lat, miesiąc temu kupowałem spodnie z ojcem. Raz, że nie znam się kompletnie na modzie i mój ojciec lepiej się odnajduje w dzisiejszej modzie niż ja, a druga sprawa, że samemu to jakoś dziko iść do sklepu, gdzie tyle ludzi chodzi.
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: no dobra, ale nigdy nie stwierdziłeś że musisz coś sam zrobić/załatwić itp.? Mam trochę wrażenie, że starasz się na siłę przerzucać odpowiedzialność na rodziców za twoje nietypowe zachowanie. Wystarczyło powiedzieć "nie" w pewnym momencie.
  • Odpowiedz
@Szary_Anon: @Bover: Jestem trochę starszy, a gdy na wiosnę kupowałem nowe buty i spodnie (pojechałem sam, oczywiście najpierw musiałem się wytłumaczyć gdzie i po co), to po powrocie rodzice (indywidualnie) chcieli zobaczyć moje nowe nabytki i oceniali czy nie kupiłem jakiegoś gówna. Doszło do tego, że jak chcę gdzieś pojechać, to wolę wyjść z pracy godzinę wcześniej, niż wybrać się później z domu, bo przynajmniej z niczego się nie tłumaczę.
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: @Szary_Anon: Nigdy sam nie kupowałem ubrań. Zawsze z rodzicami. Ostatnio ojciec sam kupił mi kilka rzeczy, bo zna moje rozmiary, a czasem też matka wybiera i zamawiamy przez internet. 28 lat i stary wciąż chce ze mną wchodzić do gabinetu lekarskiego. Od pewnego czasu czasem się postawię i nieraz nawet to pomaga. Zastanawiam się, dlaczego u mnie nie mogło to wszystko "wskoczyć" płynnie. Już ok. osiemnastki wiedziałem, że to
  • Odpowiedz